9.

711 47 1
                                    

Tydzień Później

Jak pewnie się domyślacie jestem w ciąży ... Tak z Luke'em. Kilka dni temu byłam u ginekologa. 

Czy mu powiedziałam? Nieee.... 

Oczywiście, że się boję, no bo co... 

On ma karierę i mogła bym mu wszystko zepsuć, ale i tak pewnie się dowie. Wiedzą wszyscy z wyjątkiem jego i Ash'a. 

Właśnie idę z Ash'em do pobliskiej kawiarni, powiedział, że musi mnie wyciągnąć na zewnątrz, kiedy zapytałam dlaczego tylko wzruszył ramionami, ale wiedziałam, że kłamie i coś kombinuje. 

Kulturalnie otworzył mi drzwi od kawiarni. Zdjęliśmy kurtki i powiesiliśmy na wieszaku. On poszedł zamówić jakieś ciasto i kawę, a ja wybrałam miejsce. Jest tu ciepło i przytulnie nie tak jak na zewnątrz w końcu zima. 

W sumie to cieszę się z dziecka, ale przeraża mnie myśl, że ktoś, a najbardziej Luke może tego nie zaakceptować. 

-Grace... żyjesz?- usłyszałam, przekręciłam głowę w stronę mojego przejętego brata, posłałam mu lekki uśmiech. 

-Tak, wszystko okey.

-Coś mi się nie wydaje, no dalej mów... 

-Ymm... 

-No chyba nie jesteś w ciąży- zaczął się śmiać, a ja na niego spojrzałam całkiem poważnie, łzy zaczęły mi się zbierać w oczach, Jego to śmieszy- Grace?- spoważniał, gdy zobaczył moją minę już wiedział. Zerwał się z miejsca i szybko znalazł się obok mnie- Wszystko będzie dobrze... To Luke prawda?- potwierdziłam kiwnięciem głowy. Chłopak mocniej mnie przytulił- Wie?

-Nie- powiedziałam wycierając dłonią łzy. 

-Powiedz mu, na pewno się ucieszy, może najpierw tego nie zrozumie ale... potem będzie się cieszył- wyjaśnił całkiem poważnie, tak jakby mu się to zdarzyło. 

-Ash? Czy ty wiesz coś o tym?- chłopak się spiął- O Boże! Ty będziesz ojcem!- krzyknęłam na całą kawiarnię. 

-A ty matką!- krzyknął tak samo głośno, oboje zaczęliśmy się chichrać. 

-A kto matką?- powiedziałam i zmrużyłam oczy. 

-Freya- uśmiechnął się dumnie. Pisnęłam i rzuciłam mu się na szyję.

-Strasznie mi ciebie brakowało- powiedziałam.

-Mi ciebie też szkrabie- objął mnie. 

Chwilę jeszcze pogadaliśmy. Ashton spojrzał na zegarek i wytrzeszczył oczy, przeklął pod nosem i wymamrotał coś typu "Luke mnie zabije" ale chyba się przesłyszałam. 

-Wracamy- powiedział i pociągnął mnie za rękę do wieszaków. Szybko zapłacił i wypchnął mnie z kawiarni, ubrał swoją kurtkę i dość szybkim krokiem szliśmy do domu. 

-Ash mógłbyś trochę wolniej?- poprosiłam. Chłopak zatrzymał się, i na mnie spojrzał, od tego tępa mam zadyszkę.

-Przepra...

-Spoko, tylko nie tak szybko. 

Potem szliśmy już normalnym tempem. 

Wherever you are || L.H (✔)Donde viven las historias. Descúbrelo ahora