1. Rozdział 7: Kłopoty na pokładzie

Começar do início
                                    

– Oj, Granger, Granger, nie nauczyłaś się jednej regułki. Mówi się „Kawy, herbaty, wody?", a potem dla żartu „A może czegoś mocniejszego?". Nie spodziewałem się tego po tobie.

– Nic mocniejszego nie mam...

– Wszystko wysączyłaś sama po cichu – wtrącił blondyn.

– ... a co do kawy, to przypominam ci, że jesteś na odwyku – dokończyła, ignorując jego komentarz.

– Weź mi o nim nie przypominaj, bo mam depresję. – Draco skrzywił się. – W takim razie nic.

Hermiona westchnęła. Nie miała pojęcia, dlaczego zaprosiła go do środka, ale żałowała. Naprawdę odczuwała brak towarzystwa i to w sposób nadgminny. Ale z drugiej strony to było całkiem niezłe posunięcie taktyczne – jeżeli uda jej się w jakimś stopniu jeszcze załagodzić stosunki między nią, a Malfoyem, to być może praca okaże się być jeszcze prostsza? Chociaż teraz nie narzekała, to zawsze mogło być lepiej. Wszystko zależy od tego, jak sprawa się potoczy.

– Naprawdę nic nie chcesz? Nawet soku? Nic? – dopytywała dziewczyna.

– Nie mówiłaś nic o soku – zauważył słusznie Malfoy.

Szatynka ponownie westchnęła, jednak tym razem przymknęła powieki na chwilę i odetchnęła. Czasem przeszkadzała jej skrupulatność chłopaka.

– Przepraszam, że zapomniałam wymienić wszystko, co mam ci do zaoferowania. Następnym razem powiem ci nawet o wodzie z kibla.

– Wybaczam – odpowiedział, mrugając jednym okiem z wrednym uśmiechem, mającym w sobie coś z prowokacji. Owa mina bardzo do niego pasowała, bo w pewien sposób odzwierciedlała jego charakter. I, oczywiście, to była jedna z jego popularniejszych min. – I poproszę.

– Wodę z kibla? – spytała uszczypliwie, bawiąc się w niego. Uniosła brew, kiedy nie mógł powstrzymać uśmiechu. 

– Może kiedy indziej. Dziś wystarczy sok.

Panna Granger kiwnęła głową i już jej nie było. Draco za to podszedł do regału z książkami. Niektóre znał i nawet czytał, ale część z nich widział pierwszy raz. Nie miał wątpliwości, że to coś z literatury mugolskiej, dlatego nie interesował się nimi bardziej. Może Weasleyowie uwielbiali tego typu rzeczy i Ginny pozwalała Potterowi trzymać je, ale zdecydowanie to nie jego styl. Chociaż to dziwne, że nie zabrali tego ze soba do Ameryki, kiedy się przeprowadzali... Dlatego wniosek, że połowa zbioru należała do Granger nasunął się sam.

Jednak najciekawsze były grzebiety książek, które się błyszczały. Już z daleka dziwnie wyglądały, nie mówiąc o grubości. A wszystkie miały tyle samo stron.

– Co oglądasz? – Usłyszał głos Granger chwilę później, więc odwrócił się od zbioru pospiesznie. 

– Nic. Ja tak tylko... – mruknął, jakby wstydził się, że interesował się takimi rzeczami.

– Coś ciągnie cię do filmów... – stwierdziła panna Granger.

– A tak właściwie, to co to są te filmy? – zdobył się w końcu na to, aby poprosić o wytłumaczenie. Dziewczyna usiadła na kanapie, więc i on uczynił to samo, obawiając się długiej i zawiłej opowieści.

– Filmy to są nagrane historie. To tak jakbyś wszedł w czyjeś wspomnienia w myślodsiewni, tylko siedzisz na kanapie, nie widząc wszystkiego wokół. Nie licząc tego, co chcą pokazać twórcy. I oczywiście w filmie wszystko jest udawane – wytłumaczyła, używając swojego typowego, „mądrego" tonu. Zawsze głos jej się zmieniał, kiedy tłumaczyła jakieś zagadnienia.

Pełnia szczęścia | DramioneOnde histórias criam vida. Descubra agora