Rozdział 16 (Jared p.o.v)

Zacznij od początku
                                    

Odstawiłem do połowy pustą butelkę na podłodze i podszedłem do niej. Jak zawsze prezentowała się pięknie, długie blond włosy przykrywały gołe ramiona w kolorze porcelany. Niebieskie oczy patrzy na mnie z iskierkami w oczach. Normalnie niesamowicie mnie to podniecało, ale tym razem nie byłem szczególnie zainteresowany. Moja podświadomość i mój wilk podpowiadali mi, że jedyną osobą która mnie podnieca jest Dayanara. I dokładnie się tak czułem, patrzyłem na Anastazje i nie czułem tego co wcześniej. Jedyne co mnie interesowało w tej kobiecie to rozmowa, czułem resztki sympatii.

Uśmiechnąłem się do niej, a ta odwazjemniał uprzejmość. Podeszła zdecydowanie zbyt blisko jak na przyjaciółkę, ale nie dość blisko na kochankę. Wiedziałem, że chciała czegoś więcej, jak zawsze.

- Nastia, nie, ja nie mogę. Mam Lunę. - powiedziałem i odsunąłem się, przed oczami miałem jedynie Daye. Znowu poczułem ten dziwny ból, smutek, że jej ze mną nie ma. Mój wilk zaskomlał lekko, chciał przytulić się do swojej Partnerki.

- Dobrze Kochanie, już dobrze. - podeszła do mnie, uśmiechnęła się zalotnie i pogłaskała po ramieniu. Odsunąłem się, nie chciałem aby jakaś inna baba mnie dotykała. Mój wilk zawarczał ostrzegawczo. Stary, zabierz lepiej tą dziwkę DALEKO, bo nie ręczę za siebie!  Nie mogłem się z nim nie zgodzić, drażniło mnie zachowani Nastii.

- Chodź, usiądziemy i opowiesz mi o tej "Partnerce". - Kobieta wzięła kolejną butelkę, tym razem naprawdę wysoko procentowego alkoholu i usiadła na moim wcześniejszym miejscu. Wypowiadając ostatnie słowo, uśmiechnęła się złośliwie. Zagotowało się we mnie. Nie ważne jakie miałem stosunku z Dayą, moje stado powinno ją akceptować! Stary... Jesteś dwubiegunowy, serio... Kilka godzin temu nie chciałeś, aby wilki akceptowały Lunę. Co z Tobą nie tak? Możesz się odpierdolić? - warknąłem do niego. W głębi duszy chciałem żeby ją kochali, tym samym pokazywali mi jak wartościową osobą jest i że ja też powinienem przestać się już mazać i dać jej szansę.

- Odzywaj się z szacunkiem do swojej Luny! - warknąłem na nią. Anastazja spojrzała na mnie pewnie. Nie była wysoko postawiona w hierachii, ale przez to że ze mną sypiała to miała wrażenie, że wszystko jej się należy.

- Luny? Luną to ona zostanie dopiero wtedy, kiedy ją oznaczysz, a ona Ciebie. Nie widzę znaku, nie czuje nawet wyraźnie jej zapachu na Twojej skórze. Zgaduje tylko, że jest to nowy zapach w domu, ale nie jest on też bardzo wyraźny, więc zgaduję, że nawet jej w tej chwili tu nie ma. Gdzie jest w takim razie, jeśli nie ze swoim wybrankiem i swoim stadem, hm? - spojrzała mi w oczy, podczas gdy wzięła pierwszego łyka z nowej butelki.

Miała trochę racji, ale cała sytuacja była tylko i wyłącznie moją winą. Skrzywdziłem Dayę, później chciałem wykorzystać, w zasadzie nie zasługiwałem na żadne uczucie z jej strony, na pewno nie żadne pozytywne. A jednak Daya starała się, pokazywała mi że jak dam jej czas, ona się otworzy, ostatnio dała mi się przytulić i czułem się wtedy najszczęśliwszy. Przytulałem kobietę, którą wiem, ze kochałem, ale moje obawy, własna paranoja oraz lata wpajania historii o wilczycach takich jak ona, sprawiły, że ją odepchnąłem. Pfff. - prychnął mój wilk. Jakbyś tylko ja odepchnął, to nie byłoby całej tej szopki, ale ty ją popchnąłeś, skopałeś i prawie zabiłeś. Westchnąłem wewnętrznie, bo wiedziałem, że tak było. W tamtej chwili postanowiłem, że się zmienię. Dopuszczę do siebie, dam jej się wytłumaczyć, porozmawiam z nią, będę dla niej dobry i postaram się zbudować dla nas związek. Gdy wtedy ujrzałem ją po raz pierwszy wiedziałem, że to ta jedyna, że kocham ją ponad wszystko, że muszę się o nią troszczyć, że jest matką moich przyszłych dzieci, opiekunką mojego stada. Co po drodze poszło nie tak? Nawet nie będę tego komentował. Naprawdę momentami miałem serdecznie dość mojego wilka.

Szepcząc [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz