WISH YOU WERE HERE (SHEO STORY) [1]

23.

🎶 Lily Allen - Fuck you [Veronica Roth!👺]

***

***

Theo

Rano budzę się z ogromnym kacem, na dodatek  leżę w jakiejś niewygodnej pozycji, coś mnie uciska w kilku miejscach. Otwieram oczy i widzę wtuloną we mnie Shai, która z kolei jest obejmowana przez Megan, a po drugiej stronie, na mojej klatce piersiowej spoczywa głowa Darena. Ej, no bez jaj, zabieraj tą banię, człowieku.

Nagle przypominam sobie wczorajszy wieczór i jęczę w duchu. Zjarałem się i upiłem, przez co powiedziałem całą prawdę o Ruth, ale jeszcze bardziej martwi mnie ta rozmowa z nią... Przecież ona urwie mi głowę, zamarudzi się na śmierć. Mam przesrane i boję się wrócić do domu. Naprawdę.

- Theo? - Shai budzi się i patrzy na mnie zaspana z lekkim uśmiechem. Jest taka śliczna, nawet na kacu, z poczochranymi włosami i zachrypniętym głosem. Zawsze gdy na nią patrzę, mam ochotę ją pocałować, przytulić i już nigdy nie wypuszczać ze swoich ramion. To ona wyzwala we mnie to, co najlepsze. Dzięki niej mam właściwy pogląd na świat. Sprawia, że chcę być dobrym człowiekiem, takim jakim jest ona. Bo ona jest Aniołem, który przypadkowo wylądował na ziemi i nie może wrócić do prawdziwego domu. Na świecie jest tyle zła, ale moja najdroższa Shailene Woodley sprawia, że jednak chce się żyć i starać być lepszą wersją siebie.

- Uda nam się jakoś wydostać z tych kleszczy? - Pytam z uśmiechem. Nie mogę się powstrzymać i całuję ją w skroń, co wyzwala u niej delikatny uśmiech.

- Myślę, że jakoś damy radę - odpowiada szeptem i zaczyna powoli przesuwać Megan tak, że już jej nie obejmuje. Pomaga mi również z Darenem i wychodzimy z sypialni.

- Królestwo za wodę - mówię, idąc za nią do kuchni. Shailene wyciąga z lodówki wodę i mi ją podaje.

- Prosto ze źródła - mówi, a ja zaczynam się krztusić.

- Co to znaczy? - Pytam, wyobrażając sobie że ktoś mógł do niego nasikać, a ja to teraz piję.

- To, że jest to najzdrowsze, co możesz wypić, Theodore - uśmiecha się do mnie słodko.

Moja zakręcona na punkcie bycia zdrowym i organicznym przyjaciółka.

- Na pewno nie planujesz sprytnie zaplanować moją śmierć, Shailene Diann? - Pytam, poruszając brwiami.

- Chyba bym prędzej sama umarła, Theodore - odpowiada, a mi robi się ciepło na sercu. Zależy jej na mnie. Chciałbym wiedzieć, co naprawdę do mnie czuje. Ale co by mi to dało? Miałbym tylko jeszcze większy mętlik w głowie. Mam żonę i dziecko w drodze, ale myślami wciąż jestem z Shai. Wyobrażam sobie jak wspaniałe byłoby nasze wspólne życie, jak byłoby nam razem dobrze... Mam wrażenie, że spośród wszystkich ludzi, którzy mnie otaczają, znajomych, przyjaciół, rodziny tylko ona tak naprawdę mnie rozumie.

Mam straszną ochotę ją pocałować. Wiem, że nie powinienem, że łamię teraz wszelkie zasady i jestem zdradzającym draniem, ale nie potrafię wygrać z miłością.

Podchodzę do niej bliżej i wpatruję się w jej piękne, duże oczy. Łączę nasze wargi w słodkim pocałunku, przyciskając ją mocno do siebie. Chcę poczuć każde miejsce styku naszych warg, wziąć z tego wszystko co najlepsze, nigdy tego nie przerywać, bo dopiero teraz jestem sobą, tym prawdziwym Theo, nie udającym niczego, szczęśliwym.

Kiedy odrywamy się od siebie, opieram się swoim czołem o jej czoło. Nadal mamy zamknięte oczy, a ja myślę o tym, że muszę jej powiedzieć, że ją kocham. To i tak nic nie zmieni, ale ona musi to wiedzieć.

CDN.

Emocje nadal nie opadły 😒 A co wy myślicie o nowej "słodkiej" parze stworzonej przez Veronicę Roth?

Normalnie... to jest jakiś żart, niech mnie ktoś w końcu uszczypnie. Cztery i Christina? 😑 To co, Veronica uśmierciła Tris po to, aby Tobias był z Chris?

Powoli staram się ochłonąć, przyjąć to jako jakiś paskudny żart i zareagować tak:

Bo dla mnie jedyną wersją zakończenia powinna być taka jak poniżej. Miłość Fourtris była zbyt silna.