8. Zostań ze mną...

63 7 0
                                    

- Skye będzie tu dopiero jutro wieczorem - rzuca blondyn, siadając obok mnie.
- No trudno - posyłam mu smutny uśmiech, a następnie opieram głowę o ścianę.
- Justin - zaczynam, a chłopak momentalnie przenosi na mnie wzrok. - Boję się.
- Wiem to Sophie, ale nie martw się. Jestem tu i nigdy nie pozwolę, by ktoś Cię skrzywdził - uśmiecha się lekko, a dla otuchy obejmuje moją dłoń.
I wtedy moim oczom ukazuje się mała czerwona plamka, tuż pod kołnierzykiem koszuli.
- Jay - szepczę, po czym delikatnie odchylam skrawek materiału. I wtedy zauważam nie za dużą, ani nie za małą ranę na jego obojczyku.
- Nic mi nie będzie - rzuca śmiejąc się, ale ja nie odpuszczam. Szybko podnoszę się z dywanu, a następnie wyciągam z szafki apteczkę. W takim samym tempie wracam na miejsce. Usadawiam się tuż przy jego boku, gdy on nagle przenosi mnie na swoje kolana. Spoglądam na niego pytającym wzrokiem.
- No co? Myślałem, że tak Ci będzie wygodniej - posyła mi uśmiech, na co ja tylko lekko się uśmiecham. Zostając już na jego kolanach, rozpinam koszulę, tak by nie przeszkadzała mi w robieniu opatrunku. Dłonie chłopaka obejmują mnie w talii, na co ja nie narzekam. Nie jedna dziewczyna chciałaby być teraz na moim miejscu, ale chwila. Mi też coś należy się od życia... Lekko się zamyślam i nawet nie zauważam kiedy kończę, a następnie opieram dłoń na jego ramieniu. Chłopak uśmiecha się lekko, po czym przyciąga mnie do siebie i mocno przytula. Wtulona w jego tors zaczynam przysłuchiwać się biciu serca chłopaka.
Powoli odsuwam się od niego, wyrywając się z rozmyśleń. Nie chcę robić mu nadziei. Przecież długo tu nie pobędę. Tak czy inaczej mnie dopadną. Nie ważne czy wcześniej, czy później.
- Idę wziąć prysznic - tłumaczę i muskam jego policzek, on tylko rusza głową na znak zgody.
Szybkim krokiem wpadam do łazienki, a następnie szykuję wszystko co będzie mi potrzebne. Po drodze wzięłam jedną z tych nowych koszulek do spania od Justina. Po pozbyciu się ciuchów wsuwam się pod strumień gorącej wody. Lekko przymykam oczy rozkoszując się kąpielą.
Po wszystkim wychodzę z łazienki i robię porządek w pokoju. Justina już nie było. Wzruszam ramionami, po czym decyduje się na mały spacer po domu. Nie schodzę na dół, ponieważ wolę się nie zgubić. Małymi krokami przemierzam korytarz, aż docieram do ogromnego wyjścia na balkon, wyglądający raczej jak taras. Po cichu otwieram drzwi i wychodzę na zewnątrz. Momentalnie czuję jak chłodne powietrze zderza się z moim nagrzanym ciałem. Podchodzę do balustrady, a następnie opieram się o nią. Zamykam oczy i zaczynam rozmyślać.
- Tu jesteś - rozlega się zachrypnięty głos chłopaka. Nie odwracam się w jego stronę, ponieważ w moich oczach pojawiają się łzy. - Sophie wszystko w porządku?
Słyszę jak blondyn znajduje się coraz bliżej mnie, aż w końcu jego dłoń chwyta moją.
- Tak - przełykam gule w gardle, po czym mocno wtulam się w niego. Chłopak jest zaskoczony, ale odwzajemnia gest.
- Jesteś cała lodowata, czas wracać - rzuca, a ja dopiero teraz zauważam jak ściąga swoją bluzę, zostając przy tym tylko i wyłącznie w samych dresach usadowionych na biodrach i ukazujących jego idealnie wyrzeźbione ciało. - Chodź.
Gdy wchodzimy do środka chłopak zamyka za nami balkon, po czym zaczyna prowadzić mnie w stronę mojego pokoju. Po wejściu do środka moim oczom ukazuje się ponownie jego rana. Musiał zdjąć opatrunek, gdy brał kąpiel. Opuszkami palców muskam to miejsce wywołując uśmiech na jego twarzy.
- Wszystko jest w porządku - rzuca nie czekając na pytanie. Uśmiecham się lekko w ramach odpowiedzi. Nagle jego dłonie obejmują mnie w talii i przyciągają bliżej swojego ciała. Czuję jak od stóp do głów przechodzą mnie ciarki. To niemożliwe, że stoimy tak blisko siebie. Wplatam dłonie w jego idealnie nadal ułożone włosy, mimo przebytego dnia i przysuwam się dzięki temu jeszcze bliżej. W jego oczach zauważam chęć pocałowania mnie, ale widzę też strach przed odrzuceniem. O Justin, Justin... Uśmiecham się lekko, a następnie wspinam się na palce i złączam nasze usta w długim pocałunku. Jego dłonie zatrzymują się tuż na moich biodrach. Czuję jak powoli palce u stóp zaczynają odmawiać mi posłuszeństwa, ale chłopak nie chcąc przerywać tej chwili szybkim ruchem podnosi mnie, dając mi tym samym znać bym objęła go nogami w pasie. Nasze ciała zaczynają przylegać do siebie w każdym możliwym miejscu, a pocałunki wydają się nie mieć końca...
✏ ✏ ✏
Budzi mnie dźwięk mojego telefonu. Niechętnie otwieram oczy i spoglądam na godzinę. 3:30. Kto normalny dzwoni o tej godzinie. Podnoszę się do pionu, a następnie obieram.
- Halo? - spoglądam na śpiącego obok mnie blondyna i uśmiecham się lekko. Mimo, że nadal mam na sobie jego bluzę, na dźwięk znajomego już głosu czuję jak momentalnie przeszywa mnie zimno.
- Dzień dobry Sophie.
- Czego chcesz? - pytam lekko przestarszona.
- Wiem, że jest trochę późno, ale pomysłem, że zadzwonię. Wiesz tak od dłuższego czasu zastanawiam się nad całą tą sytuacją. Isabella wie bardzo dużo, a nawet zbyt dużo. Nie mogę pozwolić na to by to co wie dostało się w niepowołane ręce. - kiedy to mówi, przez moje ciało przechodzi kolejne stado ciarek.
- Co chcesz przez to powiedzieć? - pytam jąkając się i zatrzymując łzy.
- Sam nie wiem. Myślałem, nad zlikwidowaniem jej na zawsze, ale nie zasłużyła na to tak jak twoja matka zresztą.
- To dlaczego ją zabiłeś do cholery?! - teraz zaczynam już krzyczeć.
- Spokojnie Sophie - po jego głosie mogę zgadnąć, że się uśmiecha.
- Chwila skąd masz ten numer? - pytam spanikowana.
- Mam swoje sposoby kochanie, ale nie martw się, już niedługo się spotkamy i wtedy będę mógł odpowiedzieć Ci na twoje pytania, a teraz ciesz się Justinem póki możesz - rzuca śmiejąc się, po czym słychać już tylko dźwięk sygnałów mówiących o tym, że się rozłączył.
Z moich ust wychodzi nie planowany szloch. Mój Boże, to robi się coraz gorsze. On chce zabić Isabellę, oraz Justina! Nie ma prawa! Nie może tego zrobić! Nie im do cholery! Zaczynam płakać i krzyczeć. Nagle dociera do mnie dźwięk jego zachrypniętego głosu : "Sophie obudź się!" "Soph wszystko jest w porządku! To tylko głupi sen!" "Hej! Obudź się!"
Mimo wszystko decyduję się na otworzenie oczu. Zauważam pochylającego się nade mną blondyna.
- Już wszystko w porządku. Jestem tu - szepcze mocno przytulając mnie do swojej nagiej klatki piersiowej. Nadal mam na sobie jego bluzę.
- Zostań ze mną - rzucam bałagalnym tonem, na co on uśmiecha się nieśmiało i kładzie obok mnie, okrywając przy tym kołdrą. Wtulam się w niego i starając się nie myśleć o tym co mi się śniło zasypiam...

Hejka. Jak widać udało mi się napisać dziś kolejny rozdział. Między Sophie, a Justinem zaczyna się coś dziać. Piszcie co sądzicie i do zobaczenia wkrótce. Bye x

You're My Purpose Baby...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz