Rozdział 16

154 11 6
                                    

Naszyjnik. Srebrny naszyjnik, w którym się zakochałam. Był jeszcze piękniejszy niż ostatnio. Siedziałam i wpatrywałam się w niego, jakby był jakiś magiczny, nie z tego świata.

Ocknęłam się i ostrożnie odłożyłam biżuterię na szafeczkę nocną, i ponownie sięgnęłam po kopertę, tym razem wyjmując list. Zaczęłam czytać powolnie, analizując, każde słowo, każdy wers. I nie wierzyłam. Nie mogłam uwierzyć, w to co widzę.

„Jak wiesz, nie za dobrze wychodzi mi mówienie o uczuciach. I często, nawet gdy, staram się zrobić coś dobrze, wychodzi źle. Nie chcę nikogo krzywdzić, ale nie chcę też, aby ktoś krzywdził mnie. Dlatego piszę ten list, żeby ci podziękować. Dziękuję, że jesteś, że mnie nie oceniasz, że pomagasz.
Andreas"

Bolało mnie serce, czułam tak silny ból wewnętrzny, spowodowany wyrzutami sumienia, tak bardzo było mi wstyd. Andreas mi zaufał, uwierzył mi, a ja go zawiodłam. Oceniłam go, a to najgorsza rzecz, jaką kiedykolwiek mogłam zrobić. Powinnam go zaakceptować, takim jaki jest, a nie próbować zmieniać.

Jednak, im dłużej siedziałam przy tej kartce papieru, tym silniej zaczęłam myśleć o tym, że to jego kolejna gra. Miałam mieszane uczucia, bo pisał jedno, a robił drugie. Cały czas w głowie, miałam obraz jego twarzy, która tępo spoglądała w moją stronę.

Wiedziałam jedno, nie miałam już sił, żeby o tym myśleć. Potrzebowałam snu, który być może pomoże mi zrozumieć.

Schowałam list pod poduszkę i położyłam się wygodnie. Spojrzałam w okno i zasnęłam, podziwiając spokojne gwiazdy na niebie.

***

Andreas od 3 dni nie chodził do szkoły. Chciałam z nim porozmawiać, wyjaśnić wszystko, może nawet przeprosić, ale póki był nieobecny, nie miałam takiej możliwości.

Nie potrafiłam sama poradzić sobie z tą sytuacją, a Zbyszkowi nie chciałam zawracać głowy. Być może jego kontakty z blondynem się poprawiły, ale jestem pewna, że chłopak nadal pamięta trudne początki.

Chciałam opowiedzieć o wszystkim dziewczynom, ale one są dość specyficzne i bałabym się, że zrobią coś głupiego. To nie tak, że im nie ufam, bo z dnia na dzień coraz bardziej się do siebie zbliżamy, ale jednak wolę spać spokojnie.

Moją jedyną nadzieją, była Ala. Zdawałam sobie sprawę z tego, że lubi Andreasa i pewnie będzie się starała jakoś go bronić i usprawiedliwiać, ale w tamtym momencie to nie miało dla mnie wielkiego znaczenia. Po prostu musiałam z kimś o tym porozmawiać.

Tak jak się umawiałyśmy, Ala dzisiaj przyjeżdża. Rozmawiałam o wszystkim z Panią Celiną i pozwoliła jej zostać na tak długo, jak tylko będzie chciała. Zadeklarowała się również, że pojedzie ze mną ją odebrać.

Zbyszek specjalnie ewakuował się dzisiaj z domu, żebyśmy mogły się sobą nacieszyć. To nie było konieczne i mówiłam mu, że z pewnością nie będzie nam przeszkadzał no, ale ten chłopak zawsze musi postawić na swoim.

Po tym, jak pomogłam Pani Celinie w kuchni, pojechałyśmy na dworzec. Kobieta została w samochodzie, a ja podeszłam bliżej, żeby Ala nie miała kłopotu ze znalezieniem mnie. Stałam obserwując ludzi dookoła, kiedy w tłumie dostrzegłam Niemca. Kompletnie zapomniałam o Marku i o tym, że jego przecież też musi ktoś odebrać.

Staliśmy od siebie kilkanaście metrów, a mimo to czułam się nieswojo. Nie patrzyłam na niego, a on nie parzył na mnie. Zachowywaliśmy się, jakbyśmy byli dla siebie obcy.

Miłość krwią splamionaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz