Rozdział 6

213 17 2
                                    

"Jest znacznie łatwiej burzyć niż budować, szkodzić niż pomagać, nienawidzić niż kochać."*

Miesiąc minął mi jak makiem zasiał. Nie działo się nic godnego uwagi. Każdą wolną chwilę spędzałam nad książkami. Nie miałam czasu dla siebie ani dla Zbyszka. No właśnie. Martwię się o niego. Cały czas chodzi jakiś zamyślony, nieobecny. Jakby myślami znajdował się w innym świecie. Oddaliliśmy się od siebie. Rzadko rozmawiamy, nawet gdy idziemy do szkoły towarzyszy nam cisza. Nie wiem co było tego powodem. Jeżeli chodzi o Andreasa to stwierdziłam, że moja "akcja" była totalnie bezsensowna i nieprzemyślana. Chciałam go bliżej poznać. Ale dlaczego? Sama nie wiem. Przez ten tydzień obserwowałam go bacznie i doszłam do wniosku, że jest normalnym nastolatkiem. Fakt, ma oziębły charakter, obojętni są dla niego inni ludzie i nawet nie stara się być dla nich miły. No ale co ja sobie myślałam? Że zbliżę się do niego? A co potem? Gdy pomyślę o tym, jak głupie to było czuje okropne zażenowanie. Ponadto zdążyłam do już znienawidzić. Postanowiłam również, że najbliższy weekend spędzę w domu rodzinnym. Byłam tu nieco ponad miesiąc ale stęskniłam się za Alą, Kacprem, Adamem i rodzicami. Nie mówiłam o tym jeszcze nikomu. Chciałam ich jak najszybciej poinformować. I właśnie w tym celu podążam teraz do pokoju Zbyszka. Zapukałam, lecz nie słysząc odpowiedzi postanowiłam wejść. Siedział przy oknie i z zafascynowaniem obserwował świat po drugiej stronie szyby.

- Zbyszek? - Powiedziałam niepewnie.

- Przepraszam, nie słyszałem kiedy weszłaś. - Zero uśmiechu, puste spojrzenie, włosy w nieładzie. Ewidentnie coś go dręczyło, a moim zadaniem było dowiedzieć się co. Nie mogłam dłużej patrzeć na takiego Zbyszka, takiego podłamanego.

- Pukałam ale.. Zresztą nie ważne. Wszystko u ciebie w porządku? 

- Oczywiście, dlaczego pytasz? - Tym razem zmusił się na jakiś blady uśmiech, ale mnie to nie przekonało. Jego oczy zdradzały wszystko.

- Dobrze wiem, że coś jest nie tak. Proszę przestań mydlić mi oczy. Martwię się o ciebie. Strasznie dziwnie się zachowujesz. Mało jesz, z nikim nie rozmawiasz, prawie wcale nie wychodzisz z pokoju a jak już wychodzić to znikasz z domu i nawet nie mówisz, gdzie idziesz. Mi możesz zaufać, przecież wiesz.

- Nie potrzebnie się martwisz, nie masz o co. Po prostu miałem ostatnio kilka spraw na głowie to dlatego. 

- Przecież wiem, że nie mówisz mi prawdy. - Powiedziałam cicho, spuszczając głowę w dół. Zabolało mnie to, że mi nie ufał. 

- No dobrze powiem ci, ale jeszcze nie teraz. To nie jest rozmowa na tą chwilę, muszę wszystko jeszcze przemyśleć. Jak sobie to poukładam to obiecuję, że o wszystkim się dowiesz. Zgoda? No nie smuć się już, chodź tu do mnie. - Przytulił mnie mocno, na co trochę mi ulżyło. Czułam się w jego ramionach tak bezpiecznie, tak dobrze. 

- Zgoda. - Wyszeptałam nadal tuląc się w jego tors. Chciałam, aby ta chwila trwała wiecznie, ale przypomniało mi się po co tak naprawdę tu przyszłam. - Chciałabym pojechać do domy na weekend. Myślałam nad tym, czy może...

- Tak, Janeczko, z chęcią z tobą pojadę. - Pocałował mnie w czubek głowy i rozdzielił nasze ciała. Pierwszy raz od dłuższego czasu obdarzył mnie swoim szczerym, pięknym uśmiechem. Zdecydowanie właśnie tego mi brakowało. 

                               ***

Od kilku dni całą naszą uwagę poświęcamy na załatwianiu wyjazdu do domu. Niby to tylko 3 dni, ale trzeba było porozmawiać z Panią Celiną, powiadomić naszych rodziców i załatwić wszystkie formalności typu kupno biletów itp. Od tamtego wieczora, kiedy rozmawiałam ze Zbyszkiem coś się zmieniło. Jest taki jak kiedyś, albo stara się taki być. W każdym bądź razie ogromnie się z tego cieszę. Wyjeżdżamy jutro od razu po szkole, więc myślę, ze pod wieczór powinniśmy być w domu. Tak strasznie się cieszę! Mam tyle do powiedzenia Ali, że głowa jej spuchnie od samego słuchania mnie. Jednak listy to nie to samo co siedzieć z przyjaciółką twarzą w twarz i widzieć jej reakcje i emocje. 

Miłość krwią splamionaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz