Rozdział 15

142 9 1
                                    


Leżałam na ławce na dworze rozmyślając nad całym moim życiem. Lekkie promienie słońca otulały moją twarz a delikatny wiatr sprawiał, że moja sukienka i włosy swobodnie powiewały.

Dzisiejszy dzień minął mi dość klasycznie. Byłam w szkole, później odwiedziłam Pana Czesława, wróciłam do domu i trochę się pouczyłam. Jednak szybko straciłam motywację i postanowiłam odpocząć. Musiałam się zrelaksować przed spotkaniem z Andreasem. Może to dziwne, ale czułam podenerwowanie i stres. Przez cały dzień w szkole starałam się dyskretnie przepytać go jakie ma plany, jednak ten kurczowo trzymał się tego, że ma to być niespodzianka.

- Tutaj jesteś. – Usłyszałam głos Zbyszka.

Otworzyłam jedno oko, spojrzałam na bruneta i ponownie je zamknęłam. Poczułam jak chłopak lekko unosi moje nogi, siada na ławce i kładzie je na swoje kolana.

- Nic nie powiesz? – Spytał po chwili.

- Relaksuję się. – Mruknęłam cicho.

Chłopak westchnął a ja się uśmiechnęłam. Opuściłam jedną rękę, żeby bezwładnie opadała na dół i powolnymi ruchami dotykałam trawę. Kiedy to robiłam w mojej głowie powstało wyobrażenie, że leżę na ławce przed moim prawdziwym domem. Myśl, że jestem tak daleko od tego co kocham przytłaczała mnie.

- Może w najbliższym czasie wybralibyśmy się do domu na dłużej? – Spytałam ale nie uzyskałam odpowiedzi.

Podniosłam głowę i moim oczom ukazał się brunet, który miał głowę odchyloną do góry, ręce założone za głową, wyprostowane nogi i zamknięte oczy. Jego klatka poruszała się równomiernie i powolnie.

- Hej, no co ty śpisz?

Lekko szturchnęłam go nogą w brzuch. Mimo, iż Zbyszek się nie odezwał wiedziałam, że nie spał, bo jego brew cały czas się poruszała. Uniosłam się na łokciach do góry i zaczęłam wbijać mu palce między żebra. Chłopak jednym ruchem ubezwładnił moje ręce i ponownie wrócił do wcześniejszej czynności, czyli ignorowania mnie.

- No co ty robisz? – Zapytałam posyłając mu pytające spojrzenie, jednak on nie mógł tego zobaczyć.

- Relaksuję się. – Powiedział podkreślając te dwa słowa bardzo wyraźnie. Uśmiechnął się i puścił moje ręce. Popatrzyłam na niego mrużąc oczy i lekko uchylając usta.

- Naśmiewasz się ze mnie? – Zapytałam krzyżując ręce na piersiach.

- Gdzież bym śmiał. Absolutnie. – Zbyszek patrzył na mnie rozbawionym wzrokiem.

- Czy mówiłam ci jak bardzo cię nienawidzę? – Usiadłam obok niego i położyłam mu głowę na ramię.

- Tak, tysiące razy. – Zaśmiał się i objął mnie w talii. Siedziałam uśmiechnięta do momentu, aż przypomniałam sobie o spotkaniu z Andreasem.

- Która godzina? – Szybko złapałam za nadgarstek chłopaka, na którym znajdował się zegarek i momentalnie mi ulżyło. Na szczęście miałam jeszcze całą godzinę, żeby się przygotować. Wstałam i kierowałam się w stronę domu.

- Gdzieś się wybierasz, panienko? – Zapytał Zbyszek mocnym, niskim głosem z powagą wypisaną na twarzy. Już dobrze wiedziałam w kogo on się bawił.

- Wychodzę, tatusiu. – Odpowiedziałam przesłodzonym głosem.

- Nie przypominam sobie, żebym wyrażał na to zgodę. – Powiedział równie poważnie co wcześniej. – Z kim wychodzisz?

Miłość krwią splamionaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz