Mój wykrywacz zapikał po raz kolejny. Spojrzałem pod nogi. Istotnie,jakiś właz pokryty piachem.
-Andrzej, odkop to! - Rozkazałem. - Śmieciu pierdolony – A to dodałem ot tak, żeby wiedział, gdzie jego miejsce.
- Już się robi szefie. - Powiedział ten idiota, po czym stanął na płycie. Ta pękła i wpadł do dziury.
-Eeeeej! Żyjesz? - Krzyknąłem do niego.
-Ta -Odparł.
- To wyłaź!
- Nie mogę, bo jeszcze lecę!
Nagle coś mi strzeliło do głowy. Obróciłem się i zobaczyłem, kto strzelał. Zza pobliskiej góry śmieci wyskoczyło kilku bandziorów.Największy z nich uzbrojony był w chińskiego kałacha, reszta miała jakieś gównobronie, gazrurki albo pistolety. Pistolety zrobione z gazrurek... Ciekawe, czy jak zabiję szefa, to reszta ucieknie? Na wszelki wypadek władowałem mu pięć kul w głowę.
- O ty chuju! - Wkurwił się herszt. Jakim cudem on to przeżył? -Zapierdole cię!
I wpakował mi cały magazynek na klatę. Reszta też strzelała z czego mogła. Kurwa, trochę zabolało. Józek nie wytrzymał i zginął. Jakoś nawet mi szkoda się nie zrobiło. Czas sięgnąć po większą broń. Wyciągnąłem grubasa...kurwa! Przehandlowałem go przecież za tych dwóch śmieci i ołowiane kondomy. Dobra,trzeba spierdalać. Tylko dokąd? Dobra, to chyba jedyne wyjście.Hop! I wskoczyłem do dziury.
YOU ARE READING
Fall (of) Us
HumorParodia post-apo, która kiedyś wydawała mi się zabawna. Teraz mój styl nieco się zmienił, ale możliwe, że kogoś jeszcze rozbawi. Jest niedokończona i raczej nie będzie, chyba, że ktoś ładnie poprosi.