- Ymm z Danką, Kamilą i Wandą.

- To twój szczęśliwy dzień. – Krzyknął radośnie, wyrzucając ręce w powietrze.

- Ojej ojej, dziękuję ojcze! – Krzyknęłam równie entuzjastycznie co on. Zbyszek podszedł do mnie i wskazał palcem swój policzek. Pokręciłam głową z rozbawieniem i lekko go pocałowałam. Odwróciłam się do niego plecami, kierując się w stronę domu kiedy odezwał się ponownie.

- Jeszcze jedno Janka. Pozdrów ode mnie Andreasa. – Powiedział szeroko się uśmiechając a ja się zarumieniłam.

- Skąd wiesz? – Zapytałam zdziwiona.

- Instynkt ojcowski. – Zaśmiał się. – No idź już bo się spóźnisz!

Zbyszek zaczął mnie gonić, krzycząc różne śmieszne rzeczy. Z uśmiechami na twarzach wbiegliśmy do domu i popędziliśmy wprost na górę. Ja skierowałam się do swojego pokoju a on do swojego. Obejrzałam się w lustrze i stwierdziłam, że muszę zrobić coś z włosami. Spięłam kilka kosmyków, tak aby nie wchodziły mi w oczy i ruszyłam w drogę.

Z uśmiechem szłam w stronę domu Andreasa. Umówiliśmy się w parku obok jego domu. Ponoć miejsce w które chce mnie zabrać znajduje się niedaleko. Szczerze mówiąc już o tym nie myślałam. Nie ważne było dla mnie to gdzie się udamy, ważne było to, że spędzę czas właśnie z nim. A ostatnimi czasy dawało mi to dużo satysfakcji.

Gdy doszłam do parku, nie dostrzegłam nigdzie blondyna, więc postanowiłam, że usiądę na ławce i na niego poczekam. Obserwowałam przechodzących ludzi i uśmiechałam się do nich bez powodu. Tak po prostu, żeby poczuli się lepiej.

- Spóźniłem się? – Zapytał zasapany Andreas.

- Nie, to ja przyszłam wcześniej. – Uśmiechnęłam się i wstałam.

Zaczęłam iść nie patrząc na blondyna, ale kiedy dostrzegłam, że nie ma go obok mnie zatrzymałam się i odwróciłam głowę do tyłu. Andreas stał w miejscu z rozbawioną miną a ja nie do końca rozumiałam o co mu chodzi.

- Masz zamiar tak stać cały dzień? – Zapytałam, zakładając ręce na biodra.

- Właściwie to nie. – Był ewidentnie rozbawiony, tylko szkoda, że nie wiedziałam czym.

- Nie powinniśmy iść?

- Powinniśmy, ale w przeciwnym kierunku.

Przewróciłam oczami, westchnęłam i ruszyłam w stronę wskazaną przez Andreasa. Minęłam blondyna nawet na niego nie patrząc, co spowodowało kolejny śmiech chłopaka. Dogonił mnie i szliśmy już ramie w ramie.

Andreas praktycznie całą drogę opowiadał mi różne historię z jego życia. Nigdy nie był przy mnie tak bardzo otwarty. Nie pytałam, nie prosiłam aby mi powiedział a mimo to mówił. A ja szłam w skupieniu słuchając każdego jego słowa. Co chwilę tylko na niego zerkałam i uśmiechałam się pod nosem.

Gdy Andreas się zatrzymał, stanęłam tuż obok niego i spojrzałam przed siebie. Widok był niesamowity. Cała Warszawa była teraz przed moimi oczami. Nie wiedziałam gdzie dokładnie się znajdujemy, nie wiedziałam jak to możliwe, ale wiedziałam, że chcę tam zostać jak najdłużej i napawać się tym pięknym widokiem.

- Podoba ci się? – Zapytał blondyn, a ja nie odpowiedziałam bo to było oczywiste. Uśmiechnęłam się tylko i usiadłam na trawie nie przestając patrzeć przed siebie.

- Skąd znasz to miejsce? – Spytałam, kierując swój wzrok na chłopaka, który siedział obok mnie i przyglądał mi się z ukosa.

- Wiedziałem, że ci się spodoba. – Zignorował moje pytanie.

Miłość krwią splamionaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz