P r e l u d e

444 39 27
                                    

              Nikotynowy dym owiał jej ciało. Zacząłem się zastanawiać, czy palenie mnie zabije? Tkając sobie szlugi do ust od tylu lat, mogłem być w grupie osób o podwyższonym ryzyku zachorowania na raka płuc albo cholernym farciarzem, który pożyje naprawdę długo. Czy mogłem powiedzieć, że dążę do autodestrukcji? A może już wszedłem w jedną z jej faz? 

              Odwróciła się na drugi bok. Pomyślałem, że niebo to pojęcie względne, bo przecież ja mam je tutaj z nią. Czy niebo to nie ten moment, w którym możemy kogoś obudzić i porozmawiać, gdy nie możemy spać? A może to jedynie moje wymysły, gdy elektroniczny zegar wskazuje czwartą nad ranem, woda w kaloryferach piszczy niemiłosiernie, a wiecznie padający deszcz zmienia się w szkło?

             Sapnęła, ostatnio znów miewała te sny. Od dawna wzdychałem, kiedy trzymałem swoje uzależnienie w dłoniach. Tak naprawdę nigdy nie wiedziałem, że jestem uzależniony, dopóki nie spróbowałem rzucić. Ale czasem nie da się wszystkiego dojrzeć ot tak, prawda? Czasem zakończenie powieści podane jest na tacy, w pierwszych zdaniach prologu, a mimo to, nikt go nie dopatrzy. Głupie? A może genialne?

             Odłożyłem niedopałek do popielniczki i położyłem głowę na twardej poduszce, obserwując, jak morderczy dym unosi się aż pod sufit.

Ashes Remain [short story]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz