Rozdział 5

1.4K 87 11
                                    

Hogwart wyglądał wyjątkowo pięknie podczas ostatniego tygodnia lata. Leniwie wschodzące coraz wyżej słońce, odbijało się w ciemnej tafli jeziora, które przyciągało uczniów, by to właśnie przy nim spędzać przerwy pomiędzy zajęciami lub popołudniami odrabiać lekcje.

Pomiędzy żółknącymi liśćmi drzew, Harry również znalazł dla siebie miejsce, będąc przy tym w odpowiedniej odległości, by na chwile odpocząć od ciągłego uczucia ciekawskich i zawiedzionych spojrzeń na jego plecach. Pierwsze kilkanaście dni z powrotem w szkole było cięższe, niż Potter się spodziewał, że będą. Dość spora grupa gryfonów przestała przychylnie na niego patrzeć, nie mówiąc już o reszcie hogwartczyków. Podczas gdy puchoni nawet nie zerkali w jego kierunku, krukoni starali się pozostać bezstronni, jednak podejrzliwi, a ślizgoni zdawali się być wyjątkowo zadowoleni z całej sytuacji. Brunet nie raz, nie dwa, dostrzegał kątem oka, jak Crabe z Goylem chichotali, pokazując sobie palcami wybrane fragmenty kolejnego przekłamanego artykułu w "Proroku Codziennym". Potter nie miał zamiaru nikomu udowadniać swojej racji co nie znaczy, że bycie nazywanym kłamcą i zdrajcą nie robiło na nim wrażenia.

Z tego względu wolał unikać towarzystwa zbędnych osób. Zazwyczaj spędzał swój czas wraz z Hermioną i Ronem lub bliźniakami, jednak coraz częściej wolał zaszywać się gdzieś sam. Jego przyjaciele najwyraźniej nie chcieli na niego naciskać, gdyż po pierwszym tygodniu, przestali pytać, gdzie Potter ma zamiar iść. Gryfon czuł się z tym lepiej, czasami on sam do końca nie wiedział, gdzie tak naprawdę wyląduje. Czasami była to jedna z opuszczonych klas, gdzie odrabiał zadania lub czytał książki kiedy biblioteka była zbyt zatłoczona. Innym razem zabierał swoje rzeczy i szukał pierwszego pustego korytarza, gdzie mógł w spokoju usiąść i pomyśleć. Jednakże w dni takie jak ten, słoneczne i przepełnione lekkim, letnim wiatrem, który zdawał się rozwiewać myśli o standardowej, deszczowej pogodzie, Harry najczęściej przesiadywał przy wodzie, oparty o jedno z wielu drzew zakazanego lasu. Uczniowie stronili od wchodzenia w jego granice, przestraszeni wieloma opowieściami, które usłyszeli od absolwentów lub starszego rodzeństwa. Brunet natomiast dobrze wiedział, że ma kogoś kogo powinien się bać bardziej.

Wydarzenia z poprzedniego roku szkolnego nadal nie dawały mu spokojnie spać w nocy. Każdego wieczora kładł się spać do łóżka, nakładając na siebie niewidzialną otoczkę strachu, który towarzyszył mu przy zasypianiu. Niejednokrotnie śnił o tym, co się stało na cmentarzu, przez co odgrywał to w swojej głowie w ciągu dnia. Starał się nie myśleć o martwym spojrzeniu Cedrica, jednak czasami nie potrafił. To przerażało go jeszcze bardziej. Ta lekkość w wymierzaniu śmierci przez Voldemorta, który nawet nie zawahał się, przed wydaniem rozkazu. Dotyczyło się to również jego podwładnych. Najlepiej wyszkolone maszyny do zabijania, nie posiadające sumienia czy jakiejkolwiek szlachetności.

Ciarki na plecach przeszły Bliznowatego, który po raz kolejny w tym tygodniu pozwolił sobie na odpłyniecie myślami, zamiast skupiać się na pisaniu eseju na eliksiry. Od pewnego czasu czuł się wyjątkowo słaby, dlatego obraz Toma Riddle'a potrafił doprowadzić go do takiego stanu. Dodatkowo zmiana nauczyciela Obrony Przed Czarną Magią też nie napawała go optymizmem. Co prawda przez większą część czasu starał się nie reagować na coraz to dziwniejsze zagadnienia i metody prowadzenia lekcji przez Dolores Umbridge, która nie robiła nic, poza czytaniem coraz to nudniejszych paragrafów z kilkusetstronicowego podręcznika, wydanego dekady wcześniej.

Niemniej jednak, Gryfon musiał odrzucić wszystkie swoje troski na bok i skupić się na rzeczywistości. Pomimo, że było już dawno po obiedzie, na chłopaka czekały jeszcze zajęcia z Historii Magii oraz pierwszy w tym roku szkolnym trening quidditcha, który połączony był z naborem nowych członków do drużyny. Angelina już dwa tygodnie wcześniej dała mu do zrozumienia, że liczy na pełną gotowość zawodników w nadchodzącym sezonie i Harry obawiał się, że może być surowszym kapitanem niż Oliver Wood. Jednak był jej za to wdzięczny. Wiedział, że za niedługo pomiędzy lekcjami, zadaniami, nauką oraz quidditchem, nie będzie miał czasu na wyciąganie przeszłości na wierzch.

Druga Natura - DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz