Epilogos

525 61 24
                                    

Przewrócił się na drugi bok, jego lewy policzek dotknął czegoś zimnego i twardego. Zmarszczył brwi i poruszył śmiesznie nosem. Próbował otworzyć zaspane oczy, ale jasne promienie padające z odsłoniętego okna drażniły gałki oczne, przez co ciężko było tak szybko przyzwyczaić się.

Przeciągnął się w miejscu wydobywając z siebie jakiś dziwny wewnętrzny pisk. Dłońmi przetarł zaspaną twarz i podniósł się na przedramionach. Rozejrzał się po pokoju i dopiero wtedy zaczęła do niego docierać rzeczywistość. Przypomniał sobie cały wczorajszy dzień i serce podskoczyło mu do gardła. Szybko prześwidrował pokój nie dostrzegając torby Aylar na krześle, tym bardziej jej leżącej obok niego.

Dech uwiązł mu w gardle i zrobiło się słabo. Poderwał się szybko z łóżka, jednak kiedy był już w futrynie drzwi zatrzymał się, opierając ręce o nie.

Odwrócił głowę w kierunku łóżka i dostrzegł coś leżące na poduszce, co prawdopodobnie przylgnęło do jego policzka. Nie potrafił zidentyfikować przedmiotu, ale kiedy podszedł do łóżka, nachylił się nad nim i podpierając się jedną dłonią o materac, drugą łapiąc rzecz zrozumiał, że to był zwykły, czarny zeszyt.

Zmarszczył na niego brwi. Pierwsza myśl: co to było, skąd się tu wzięło i w jakim celu?

Wyprostował się trzymając w dłoniach zeszyt. Obracał go w rękach uważnie oglądając go z każdej strony. Wrócił do przedniej okładki i kiedy ułożył go pod pewnym kątem do światła mógł dostrzec na środku okładki wygrawerowaną literkę "P".

- "P"? Co to ma znaczyć? - zadał sobie pytanie, nic z tego nie rozumiejąc. Odstawił zeszyt na biurko i szybko ruszył na dół w celu skonsultowania braku Aylar z rodzicami.

Po drodze zabrał leżącą na skraju łóżka bluzę i zarzucił ją na ramiona, biegnąc ze schodów. Szybkimi krokami skierował się w stronę kuchni, gdzie powinni znajdować się rodzice, jak każdego poranka.

- Dzień dobry synu - zaczął uśmiechnięty ojciec, upijając łyk swojej kawy z bitym wzrokiem na Luke'a.

- Nie widzieliście Aylar? - pominął kwestię przywitania i przeszedł do konkretnego tematu, który go najbardziej ciekawił. Miał zdenerwowaną minę, dłonie mu się pociły, a kolana drżały. Nogi miał niczym z waty, ledwo stał, bo bał się wyciągnąć wnioski.

- Nie. Nic nie słyszeliśmy. Dopiero wstaliśmy - wymienił się wzrokiem z Morgan, która jadła kanapkę. - Nie ma jej w pokoju?

- Sam się obudziłem - jego głos zadrżał. - Nie ma nawet jej rzeczy - potarł dłonie o spodnie dresowe, czując nieznaczny przyrost pocienia się rąk.

- Może poszła do domu? - zagaiła mama chłopaka.

- Ponad sto kilometrów? Niemożliwe, że taki szmat drogi poszłaby piechotą.

- To może ktoś po nią przyjechał?

- Nie ma jak zadzwonić, bo nie ma telefonu.

Pociągnął się za włosy, nie wiedząc, co ma w teraz zrobić. Nie chciał nawet dopuszczać do siebie myśli, które aktualnie pchały się do jego umysłu z każdej strony.

- Jadę jej szukać. - zignorował rodziców i pobiegł z powrotem na górę w celu przebrania się. Wyjął z szafy szybko jakieś jasne spodnie, bluzę i podszedł do łóżka, gdzie rzucił ubrania i zaczął zdejmować strój do spania. Wciągnął spodnie i zapiął guzik, rozporek oraz pasek, aż sobie o czymś przypomniał. Skierował wzrok na leżący zeszyt na biurku.

Skąd to się tutaj wzięło? Moje to nie było - powtarzał w głowie. Po dłuższej chwili wpatrywania się w przedmiot podszedł do niego i zabrał z podłoża. Przyjrzał się jeszcze raz uważnie okładce z wygrawerowaną literką "P", ustawiając zeszyt pod światło.

psychopatka.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz