Rozdział 9

1.3K 111 6
                                    

Wierząc w dobro, wierzymy w głupotę. Tak naprawdę nigdy nie jest dobrze, a gdy myślisz, że tak jest - mylisz się. Można się łudzić o pogodne dni i radość otaczającą nas, ale wprawdzie nic nie jest takie, jak powinno. Wszystko się sypie, gdy nie potrafisz opanować własnego siebie, gdy nie potrafisz opanować swojego demona. Wtedy jesteś już tylko bliżej dna, a to uczucie jest najgorsze, bo wiesz, że się nie dźwigniesz. Spadając coraz niżej, masz wrażenie, jakbyś spadał całą wieczność, by na końcu tylko roztrzaskać się o ziemię, aż z ciebie zostanie tylko brudna plama krwi. Nikt nawet by się o tym nie dowiedział, bo go nie obchodzisz - to uczucie, kiedy masz związane ręce, wyniszcza się od środka. Niewiele możesz zrobić, więc tylko czekasz, czekasz na upragniony koniec, iż wiesz, że on jest coraz bliżej.

Owinęłam swoje nogi ramionami, z całej siły przyciskając je do klatki piersiowej. Odczuwałam chłód ogarniający całe moje ciało, dreszcze przechodziły po moich plecach, a ja trzęsłam się jak galaretka. Pierwszy raz czułam zimno ogarniające moje ciało. Jak zawsze nie potrzebuję żadnej narzutki na ramiona, teraz umierałam z zimna, mając wełniany sweterek. Chłodna ściana, o którą się opierałam, powodowała jeszcze więcej dreszczy, a przeciąg dobiegający ze szczeliny pod drzwiami owijał moje nagie stopy, przez co czułam się jeszcze gorzej.

Jedyne o czym teraz marzyłam to własne łóżku. Nienawidzę zostawać zamknięta w izolatce. To miejsce jest gorsze niż więzienie. Tam przynajmniej można patrzeć na strażnika, siedzącego za kratami, który nas pilnuje. A tutaj? Siedzisz zamknięty w pogrążonym w ciemnościach pokoju. Zero światła, zero ducha, tylko ty, samotność i własne myśli. Nie da się od nich uciec.

Podniosłam gwałtownie głowę, słysząc przekręcanie klucza. Drzwi uchyliły się, ale nikt w nich nie stał. Zmarszczyłam brwi, nic nie rozumiejąc.

Podparłam się dłońmi o podłogę w celu podniesienia się. Gdy stanęłam na równe nogi, zza drzwi wyłoniła się znajoma postać.

- Mama? - szepnęłam tak cicho, że wątpię, aby mnie usłyszała.

Zza ściany obok wyszła kolejna postać, której się nie spodziewałam, tak samo jak Blaise.

- Nel? - Rozwarłam usta w kształcie litery "o", z niedowierzaniem wpatrując się w stojącą przede mną rodzinę. Co tutaj robiły? I dlaczego otwarły mi izolatkę?

- Nie cieszysz się na nasz widok? - zapytała siostra z kamienną powagą.

Patrzyłam na nie dłuższą chwilę, w duchu zastanawiając się czy to nie podstępny sen, który sprawi, że gdy tylko otworzę oczy, zabierze ode mnie najbliższe mi osoby. Zacisnęłam wargi, gdy poczułam, jak w moich oczach tworzą się słone łzy. W tej chwili pragnęłam jedynie przytulić do siebie swoją matkę oraz siostrę. Chciałam trzymać w objęciach osoby, które są jedynym powodem, dla którego nadal żyję. Z sercem wybijającym zbyt szybki rytm, ruszyłam w ich kierunku. Wyciągnęłam ręce w stronę mojej siostry, a ona z dziwnym błyskiem w oku wykonała dwa kroki w tył, jednocześnie tworząc odpowiednią odległość między nami.

- Nel... - wydukałam zszokowana tym, co przed chwilą się stało.

Nie trudziłam się, aby zatrzymać łzy, które zaczęły wypływać z moich oczu. Byłam przerażona tym, do czego doprowadziłam. Poczułam, jak moje ciało zaczęło delikatnie drżeć. Niepewnie uniosłam głowę i spojrzałam w orzechowe oczy mojej starszej siostry. Stała tam i patrzyła na mnie, niepewnie zaciskając swoje dłonie na niebieskim swetrze.

- Ja-a nie chciałam - wyjaśniłam, po czym zacisnęłam wargi. Chciałam zatrzymać łzy, które cały czas spływały po moich policzkach, tworząc mokre ślady. Nel spojrzała prosto w moje oczy i dopiero wtedy zauważyłam, że jej oczy również są zaszklone. Ku mojemu zdziwieniu, brunetka ruszyła w moim kierunku, całkowicie zmniejszając odległość, którą utworzyła zaledwie kilka sekund wcześniej. Zarzuciła ręce na moje ramiona i z całej siły mnie przytuliła.

psychopatka.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz