Rozdział 36

2.8K 173 12
                                    

Odmowa.

Myliłam się. Hayley wytrwała okrągły miesiąc na bagnach. Nie było jeszcze śniegu ale na zewnątrz bez płaszcza i szala się nie wychodziło. Dookoła ludzie kupowali prezenty, dekoracje do domów. Na ulicy świeciły świąteczne lampki, a nawet było kilka choinek ubranych w kolorowe bombki. Nowy Orlean do świąt przygotowywał się pełną parą, ale nie my. 

Klaus był wściekły na Hayley, że woli siedzieć z wilkami niż z nim, chociaż w sumie jej się nie dziwię. Rebekah chodziła ostatnio jakaś zamknięta i mało rozmawiała. Elijah próbował przekonać wilczycę do powrotu, gdyż wkrótce będzie rodzić. 

Nie mogłam się doczekać przyjścia na świat cudownego dziecka, ale bardziej nie mogłam się doczekać przywrócenia Kola. 

Tydzień wcześniej z pomocą jednego z wilkołaków Hayley, Maxa, udało mi się zabić Bastianę. Nie było to nadzwyczaj trudne. Staruszka sama podsunęła nam się, tak jakby od dawna wiedziała, że czeka ją śmierć. Niestety gdy Bastiana umarła obudziła się kolejna dziewczyna ze Żniw, tylko, że nie Davina. 

Próbowałam zabić Geneviev, odkąd zaczęła spotykać się z Klausem było to o wiele prostsze, ale kobieta nie poddawała się. Z Sabine, a raczej Celeste było podobnie. Obie były twarde niczym skała. Jednak ktoś wykonał zadanie za mnie, a mianowicie Elijah z pomocą dziewczyny ze żniw, Monique. Nie obchodziło mnie dlaczego nam pomogła ale zapewne miała jakieś swoje sprawy. W końcu z tą śmiercią Davina mogła się odrodzić. Ucieszyło mnie to i zaczęłam planować wielkie przywrócenie Kola do życia. 

- Felicyty przepraszam ale nie mogę, nie teraz - odpowiedziała Davina.

- Ale dlaczego? Przecież nie tak dawno temu obiecałaś, że mi pomożesz. Ja pomogłam ci z magią...Proszę nie zostawiaj mnie z tym samej. Nie dam sobie rady. 

Wiedźma usiadła na łóżko i schowała twarz w dłoniach. Zdawałam sobie sprawę z tego, że brunetka jest zirytowana i ma mnie serdecznie dość, ale ja nie mogłam tak po prostu odpuścić. Nie kiedy byłam tak blisko.

- Przodkowie nie zezwalają mi na to, bym przywróciła twojego chłopaka. Jako dziewczyna ze żniw muszę się ich słuchać, Fel. Naprawdę chciałabym...

- Pieprz się - przerwałam jej rzucając księgą z zaklęciem na fotel. Zostawiłam brunetkę trochę zdezorientowaną na tym okropnym strychu i wróciłam do domu. Byłam wściekła. Najpierw obiecuje mi, że pomoże, a potem tak po prostu mnie olewa. 

Geneviev stworzyła śmieszną szkółkę dla dziewczyn ze Żniw. Uczyła je tam jak panować nad ich mocą. To było godne pożałowania. Gardziłam rudowłosą z całego serca, a to, że owinęła sobie Davinę wokół palca doprowadzało mnie do białej gorączki. Gdyby tego było mało dziewczyny ze Żniw w piątek miały poświęcić ziemię Nowego Orleanu. Wszyscy będą składać im dary i mówić jak to bardzo są wdzięczni. 

***

Nie chciało mi się siedzieć na całej uroczystości, więc cieszyłam się kiedy zadzwoniła Elena. 

Usiadłam wygodnie na łóżku gładząc swoją błękitną sukienkę, tak by się nie pogniotła. Odebrałam telefon. Chciałam brzmieć na szczęśliwą, ale wyszło jak wyszło.

- Felicyty, czy coś się stało? - spytała siostra. - Brzmisz jakoś tak...

- To pewnie przez chorobę - kaszlnęłam, żeby było wiarygodniej. - Ostatnio dopadło mnie choróbsko. Strasznie się przeziębiłam.

- Okeeej. W każdym razie. Dzwonię, by spytać czy nie chcesz do nas przyjechać? Na święta? Wiesz. Zawsze spędzaliśmy je razem, jak rodzina...

Little WitchOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz