Rozdział 12

317 19 1
                                    

            Od kilku dni nie sypiam. Jak już to tylko robię sobie krótkie drzemki w szpitalnej poczekalni. Siedzę i czekam, aż w końcu się obudzi. Byłem u niej parę razy i siedziałem tak długo jak to było tylko możliwe, ciągle modląc się, żeby z tego wyszła. Jej rodzice ani razu nie zjawili się tu, aby odwiedzić własną córkę. Przecież są tak bardzo ''zapracowani'' że nie mają na nic czasu. Skądś to znam...

Znów czekałem na to, aż przyjdzie pielęgniarka i pozwoli mi na wejście. Po około 15 minutach zjawiła się.

-Możesz wejść do sali.- uśmiechnęła się.

-Wreszcie- odparłem i ledwo sił wstałem z miejsca i udałem się w stronę drzwi.

-Wszystko w porządku? Nie opuszczał pan szpitala przez wiele dni.

-Nic mi nie jest. Muszę ją zobaczyć.

-Ehh no dobrze. Nie będę pana dłużej męczyć- po tych słowach odeszła, a ja wszedłem do środka.

Dziewczyna tak jak zwykle leżała nieprzytomna na łóżku. Była blada, a na głowie znajdował się bandaż. Jej twarz i ręce były całe posiniaczone. Przysunąłem sobie krzesełko, aby móc siedzieć obok niej. Delikatnie złapałem ją za rękę. Zamknąłem oczy i znów zacząłem się modlić, aby w końcu się obudziła. Tak bardzo tego pragnąłem, tak bardzo chce zobaczyć te piękne czekoladowe oczy, a najbardziej pragnę znów poczuć ten niesamowity smak jej ust. Do oczu napłynęły mi łzy, a chwile później płakałem jak małe dziecko.

Nagle poczułem jak ktoś ściska mi dłoń. Spojrzałem w górę i zobaczyłem wpatrującą się we mnie szatynkę. Jej spojrzenie było pełne nienawiści, ale także smutku i współczucia. Zabrała rękę z mojego uścisku, a ja znów opuściłem głowę.

-Tak bardzo cię przepraszam. Jestem dupkiem, skończonym dupkiem. Nie dziwię ci się, że mnie nienawidzisz, też bym siebie nienawidził za takie coś...Tak się martwiłem, że się już nie obudzisz. Siedziałem tu dzień i noc modląc się, abyś wyszła z tego cało. Przysięgam, jak znajdę tego kto ci to zrobił to go zabije.

-Jesteś jednym wielkim kłamstwem.- odpowiedziała słabym głosem.

-Laura proszę...

-Zawołaj moich rodziców.

-Nie ma ich tu.

-Co?

-Jestem tylko ja. Oni przyszli tylko raz. W dzień kiedy trafiłaś do szpitala. Powiedzieli mi, że mają dużo rzeczy do zrobienia i że gdy tylko się obudzisz to do nich zadzwonią i powiedzą wszystko.

-W takim razie...Idź i powiedz lekarzom, że się obudziłam i mają zadzwonić do moich rodziców.- powiedziała to tak jakby to co właśnie usłyszała nie miała dla niej większego znaczenia, ale ja wiem, że wcale tak nie było.

Tak jak prosiła wstałem i udałem się w kierunku drzwi. Zatrzymałem się.

-Ross.- odparłem nagle.

-Co?- zapytała zaskoczona.

-Ross, tak mam na imię. Przepraszam, ale tylko tyle mogę ci powiedzieć.- po tych słowach wyszedłem i powiadomiłem pielęgniarki, że Laura się wybudziła. Te od razu powiadomiły lekarzy no i oczywiście rodziców dziewczyny. Mnie poprosiły o to aby jak zwykle zaczekał w poczekalni, albo udał się do domu. Tyle, że ja nie mam domu, wiec zostałem.

Po około 15 minutach zjawił się Damiano i Ellen. Jednak szatynki nie było w sali. Lekarz wziął ją na badania, wiec oni usiedli niedaleko mnie w poczekalni.

Say You'll Stay- Raura [PL]Место, где живут истории. Откройте их для себя