Rozdział 3

2.2K 152 17
                                    

Niesamowita radość Rebeliantów zamieniła się w przerażającą ciszę, którą co jakiś czas przerywały uruchamiające się silniki X-Wingów, bowiem większość z nich wciąż miała codzienne misje do wykonania, nieważne czy były zwyczajnym szkoleniem nowych jednostek, czy wymagały opuszczenia planety. Przywódca żołnierzy Nowego Porządku, syn marnotrawny, zabójca okrytego sławą Hana Solo stanął przed nimi w swoich czarnych szatach, lecz bez maski, bez swojego miecza świetlnego, który dodawał mu otoczki grozy. Prowadzony przez Chewiego prosto przed oblicze Generał Organy, która zamarła, widząc swoje dziecko bez ciemnej aparatury. Czy to naprawdę był jej mały Ben? Jej ukochany syn, którego przez całe życie traktowała jak oczko w głowie? Mimo czerwonej szramy na twarzy, wciąż widziała w nim tego wystraszonego młodzieńca, który pierwszy raz w życiu wychodził na szkolenie Rycerza Jedi.

- Mamo.. A co jeżeli nie okażę się wystarczająco dobry? Jeżeli wujek Luke stwierdzi, że marnuje tylko swój czas? Jednocześnie pragnę tego, i strasznie się boję. Jestem rozdarty. - ciemnowłosy chłopiec stanął przed Leią, niezbyt pewien, czy powinien opuścić dziś swój rodzinny dom. Mimo, iż ukończył zaledwie dziesięć lat,  zachowywał się nadzwyczaj dojrzale, przy okazji rosnąc i nabierając powoli postury dorosłego mężczyzny. Kobieta dostrzegała w nim wiele podobieństw do Hana, był czasem tak samo uparty i pyskaty, jednak w przypadku podejmowania ważnych decyzji, to zawsze ją pytał o radę. Uklęknęła przy nim, uśmiechając się łagodnie. W takich sytuacjach dziękowała sobie, że była dyplomatką.

- Ben, drzemią w Tobie ogromne pokłady Mocy. Należysz w końcu do rodziny Skywalkerów, nic więc dziwnego, że Luke zaproponował Ci szkolenie od najmłodszych lat. Urodziłeś się, aby zostać znakomitym wojownikiem Jedi. Wierzę w Ciebie, wierzyłam od samego początku. Zaufaj swojemu sercu. - mówiąc to, złożyła delikatny pocałunek na czole dziecka, po czym odprowadziła go do wyjścia, wiedząc, że prędzej czy później, sam uwierzy w swoje umiejętności.

Rey przyglądała się wszystkiemu z bezpiecznej odległości. Nie była pewna, czy powinna zbliżać się do Generał Organy, poza tym chciała się upewnić, że medycy czym prędzej zabiorą Finna do środka. Skrzyżowała zabandażowane ramiona na piersi, nerwowo przygryzając dolną wargę. Kylo nie wyglądał obecnie na największego wojownika Galaktyki, jednak wiedziała, że to tylko pozory. Wystarczyła tylko chwila nieuwagi i wszyscy mogli paść martwi. Zresztą, żaden z żołnierzy Ruchu Oporu nie opuścił blastera, nawet nie dostali takiego rozkazu. Cały czas mierzyli z niewielkiej odległości w postać chłopaka, czekając tylko na najmniejszy znak swojej Generał. Cisza zaczęła robić się naprawdę krępująca, dlatego Leia wstrzymała na chwilę powietrze i podeszła do związanego syna, spoglądając prosto w jego ciskające nienawiścią oczy.

- Ben..

- Nie mów tak na mnie! Ben Solo umarł na tamtej planecie, razem z resztą Rycerzy Jedi. Na imię mi Kylo Ren i możesz być pewna, że popamiętacie to porwanie. - wysyczał ciemnowłosy, jednak nie miał siły się szarpać, uścisk zwierzaka był zbyt mocny. Odważył się w końcu spojrzeć na swoją matkę, która powoli zbliżała się do sędziwego wieku. Nagle to w niego uderzyło.. Przecież tak dawno jej nie widział. Ile to minęło? Dziesięć lat? Może więcej, może mniej. Zamarł momentalnie, czując, że opuszcza go ochota na wszystko. Opuścił głowę, przymykając lekko powieki.

- Ben, możemy Ci pomóc. Tylko pozwól nam na to. W głębi duszy wiem, że nie jesteś złym człowiekiem, obrałeś tylko niewłaściwą drogę. - Leia nie dawała za wygraną, czasem bywała równie uparta co Han, bowiem nie znosiła słowa sprzeciwu, zwłaszcza ze strony rodziny. A o rodzinę należało walczyć do ostatniego tchu. Ignorując powarkiwanie Chewiego, podeszła do syna, uwalniając jego dłonie z mocno zaciśniętych sznurów. Powinien jej zaufać, zobaczyć, że nie straciła co do niego całej nadziei. Zaskoczony Ren, zamrugał kilkakrotnie powiekami, unosząc wolne dłonie przed siebie. Wciąż zakryte skórzanymi rękawiczkami, potrafiące zrobić tyle krzywdy zaledwie jednym skinieniem..

- Przestań o mnie walczyć, Generale. - odrzekł, zamiast słów podzięki, po czym rozejrzał się dookoła, lecz widząc uzbrojonych żołnierzy, zaniechał czegokolwiek. Nie miał szans, nie w tym położeniu, nie w tym stanie.

- Nigdy, Ben. Rozumiesz? Póki żyję, nie przest.. - głos uwiązł kobiecie w gardle, a sama sparaliżowana strachem nie była w stanie się poruszyć. Kylo trzymał dłoń przed jej szyją, uciskając ją za pomocą Mocy. Mężczyzna zacisnął zęby ze złości, czując, że gniew, który się w nim kumuluje, tylko sprawia, że Leia coraz szybciej traciła oznaki życiowe. Dookoła rozpętała się prawdziwa panika, żołnierze nie wiedzieli co mają zrobić, a Chewbacca został odepchnięty na bok przez drugą dłoń Rena. Ktokolwiek by się do nich zbliżył, zapewnie rozjuszyłby tylko mężczyznę.

- Kylo! Przestań, natychmiast! To Twoja matka! - głos Rey przebił się przez tłum, wwiercając się prosto w mózg oprawcy, sprawiając, że odzyskał panowanie nad swoim zdrowym rozsądkiem. Zdając sobie sprawę z tego co robi, przerażony opuścił dłonie, zataczając się do tyłu i opadając na kamienną posadzkę. Chewbacca podniósł się na równe nogi, gotów ponownie związać Bena Solo, jednak stanowcze spojrzenie Generał wmurowało stworzenie w ziemię.

- Dosyć! Uspokójcie się, wszyscy! Natychmiast opuśćcie swoje bronie, do cholery. Nie widzicie, że w tej sytuacji powinniśmy zachować spokój?! To mój syn, zatem stanowi to tylko i wyłącznie mój problem. Odsuńcie się od niego. I nie mam zamiaru słyszeć żadnych słów sprzeciwu. - kobieta podniosła się z ziemi, jak gdyby przed chwilą wcale a wcale nie była podduszana. Bez zbędnych ceregieli podeszła do leżącego na ziemi Bena, po czym ukucnęła przy chłopaku, ujmując jego twarz w swoje dłonie.

- Nie panuję nad sobą, nie wiem co robię. Daj mi odejść, inaczej skończy się to Twoją śmiercią. Nie mogę tutaj przebywać, nie.. - urwał w połowie zdania, kiedy poczuł jak Generał go do siebie przyciąga. Przytula, niczym prawdziwa matka po odzyskaniu utraconego dziecka. Zaskoczony Kylo wstrzymał oddech, jednak nie odwzajemnił uścisku. Nie czuł się do tego zdolny. Cała reszta wpatrywała się w ten obrazek, zupełnie oniemiała tą sytuacją.

Rey zamknęła buzię, czując, że miała ją otwartą przez dobre kilka minut. Nie mogła uwierzyć w to wszystko.. Jeszcze chwilę temu Ren był maszyną gotową do zabijania, a teraz potulnie siedział na ziemi, słuchając słów matki. Była to więc prawda, którą głosili ludzie przez wiele lat - a mianowicie, nikt nie potrafi wpłynąć na swoje dziecko w ten sposób, w jaki robi to jego rodzicielka. 

- Rey, wszystko w porządku? - zapytał Poe, który znienacka pojawił się przy boku zbieraczki złomu. Położył dłoń na jej odkrytym ramieniu, widząc, że wpatrywała się z przejęciem w to niezwykłe przedstawienie. Sam nie do końca wierzył w poprawę zachowania Kylo Rena, jednak wolał zachować własne zdanie dla siebie. Nie lubił się niepotrzebnie wychylać, poza tym, ufał poczynaniom Generał.

- T-tak, oczywiście. - dziewczyna pokręciła szybko głową, wprawiając swoje koczki w chwilowy taniec. Zwróciła swoje brązowe tęczówki w stronę pilota, siląc się na słaby uśmiech. Poczuła, że całe jej ciało przechodzą dreszcze, gdy raz jeszcze omiotła wzrokiem posturę Bena Solo. Generał wraz z Chewbaccą zabierali go do środka, co prawda otoczeni eskortą żołnierzy, jednak tym razem mężczyzna został oswobodzony z jakichkolwiek więzów.

- Nie mam co do tego dobrych przeczuć. - cmoknął Dameron, poprawiając nową kurtkę, która wisiała na jego ramionach. Miał sentyment do swojej starej pilotki, jednak Finn zasługiwał na nią w każdym calu. - Chodź, zobaczymy jak miewa się nasz ulubiony Szturmowiec. - dorzucił po chwili, wskazując na punkt medyczny, znajdujący się nieopodal. Tak, to był dobry pomysł. Musiała oczyścić swoje myśli, zastąpić je czymś innym. Najbardziej przerażał ją fakt, że będzie obcowała z mordercą Hana każdego dnia. Z drugiej jednak strony cieszyła się, że w jakimś stopniu przysłużyła się jego przybyciu tutaj. Cała Galaktyka tego potrzebowała, nie wspominając  o pokrzywdzonej matce. 

Chyba dobrze zrobiła, prawda? 

Moondust ☆Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz