Eleven

2K 271 66
                                    

Oparłam się plecami o drzwi, następnie po nich zjeżdżając. Yoona zdecydowanie niepotrzebnie otwiera usta w towarzystwie innych. Czułam się okropnie.

— Jisoo — usłyszałam zza drzwi głos Kihyuna. Oparłam czoło na kolanach, nie odzywając się ani słowem. — Otwórz drzwi — kontynuował. — Chcę tylko z tobą porozmawiać.

Przetarłam twarz dłonią, powoli dźwigając się do góry. Otworzyłam delikatnie drzwi, lekko się z nich wychylając.

— Mogę? — zapytał chłopak, chwytając za klamkę.

Kiwnęłam głową, podążając w głąb pomieszczenia. Zajęłam miejsce na łóżku, przytulając do siebie poduszkę. Kihyun poszedł w moje ślady, także zajmując miejsce na łóżku.

— Naprawdę chciałaś się zabić? — rzucił po chwili, przerywając milczenie.

Splotłam razem swoje dłonie, opierając je na kolanach.

— A czy to jest teraz ważne? — zapytałam, unosząc wzrok. — Chciałam odciąć się od przeszłości i o tym wszystkim zapomnieć — dodałam, czując, jak do moich oczu napływają łzy.

— Dlaczego chciałaś to zrobić? Dlaczego chciałaś się zabić?

Przygryzłam wnętrze policzka, zaciskając pięści. Podniosłam wzrok, spoglądając na Kihyuna. Przyglądał mi się wyczekująco ze smutną miną.

— Chcesz wiedzieć? Zrobiłam to, bo nie dawałam sobie rady. Widziałam, jak on cierpi. Jak stara się znieść ból, który go łamie — powiedziałam, biorąc głęboki wdech. — Cholernie się do niego przywiązałam, a kiedy umarł, nie mogłam się z tym pogodzić. W pierwszym tygodniu nie spałam po nocach, tylko płakałam. Nie jadłam też ani nie wychodziłam na zewnątrz, do ludzi. Nie widziałam takiej potrzeby — kontynuowałam, czując, jak po moich policzkach spływają łzy. — W końcu nie wytrzymałam. Kiedy nie miałam już czym płakać, wyszłam wieczorem na spacer. Spacer, z którego miałam nie wrócić. Ale nie wszystko poszło wtedy po mojej myśli. Miałam ochotę rzucić się pod samochód, ale stchórzyłam. Nie miałam i nadal nie mam w sobie tyle odwagi — dodałam, spuszczając głowę.

Przetarłam wierzchem dłoni zapłakane oczy, czekając na reakcję chłopaka. Spodziewałam się, że wyjdzie, trzaskając drzwiami. Jednak nic takiego się nie wydarzyło. Zamiast tego, poczułam jego silne ramiona, oplatające moją talię. Przyciągnął mnie do siebie, opierając swoją brodę na mojej głowie. Niepewnie odwzajemniłam uścisk, splatając swoje ręce za jego plecami. Nie potrzebowałam słyszeć żadnej odpowiedzi z jego strony. Wystarczył mi ten gest, który wyrażał więcej niż tysiąc słów. Oparłam głowę o jego klatkę piersiową, wsłuchując się w bicie serca.

— Dlaczego wcześniej mi o tym nie powiedziałaś? — zapytał, lekko łamiącym się głosem.

— Bo bałam się, że odejdziesz — odpowiedziałam, nadal trwając w jego objęciach.

Po chwili jednak ugryzłam się w język.

Zbyt dużo mówię.

— Powiedziałem, że nie pozwolę ci utonąć. I obietnicy dotrzymam — odparł, odsuwając mnie tak, bym mogła spojrzeć mu w oczy. — Rozumiesz? Ja dotrzymam obietnicy.

Popatrzyłam na niego, zaciskając usta w cienką linię.

— Zobacz — powiedział po chwili, chwytając moją dłoń. — Jak byłem mały, tata mnie tego nauczył — mówiąc to, zacisnął moją dłoń w pięść, uwalniając jedynie kciuk i mały palec. Ze swoją zrobił tak samo. — To przysięga, „na paluszek". Nie można jej złamać — kontynuował, chwytając swoim małym palcem mój. — Teraz tylko wystarczy przypieczętować — dodał, stykając nasze kciuki. — I już. Obietnica złożona.

Przyglądałam się naszym dłoniom, próbując powstrzymać narastającą gulę w gardle. Poczułam, jak mój żołądek kilka razy wywinął fikołka.

On był zbyt dobry.

— Dlaczego to robisz? — zapytałam, powoli zabierając rękę.

— Nie rozumiem?

— Dlaczego taki dla mnie jesteś. Chcesz mi pomóc, chociaż nic nie będziesz z tego miał — odparłam, przenosząc na niego wzrok.

— Jak to nic? — zapytał, szeroko się uśmiechając. — A twój uśmiech i twoje szczęście?

Potrząsnęłam głową, wypuszczając powietrze z płuc.

— Ja pytam naprawdę. Dlaczego? — nie dawałam za wygraną.

Kihyun zastanowił się chwilę, zanim udzielił odpowiedzi.

— Ja naprawdę chcę, żebyś była szczęśliwa. Żebyś codziennie była wesoła i żebyś obdarzała mnie tym ślicznym uśmiechem — odpowiedział, szczypiąc mnie w policzek.

— Mówisz, jakby naprawdę ci na tym zależało. Jeszcze się w tobie zakocham — mruknęłam, starając się, żeby mój głos brzmiał normalnie.

Chłopak przysunął się do mnie bliżej, posyłając mi jeden ze swoich pięknych uśmiechów.

— A może właśnie mam taki zamiar. Wiesz, żebyś się we mnie zakochała — rzucił, patrząc mi prosto w oczy.

— Dobry żart — powiedziałam, wybuchając histerycznym śmiechem.

A co, jeżeli jest już za późno?

— Jisoo — zaczął, nagle przybierając poważny wyraz twarzy. — To nie był żart. Proszę, nie odbieraj tego jako żart.


Zaniemówiłam.


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Dzieńdoberek!

Mam nadzieję, że spodobał Wam się ten rozdzialik!

Za wszelkie błędy przepraszam ;-;

I can be your heroOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz