One

5.7K 364 235
                                    

Pierwszy dzień w nowej szkole zawsze jest stresujący. Zwłaszcza kiedy masz zamiar uczęszczać do trzeciej klasy liceum, w którym nie znasz zupełnie nikogo.

— Po lekcjach wyznaczę ci ucznia, który oprowadzi cię po szkole i opowie, na jakich zasadach funkcjonujemy. Jeżeli czegoś nie będziesz wiedziała, zawsze możesz zapytać — głos dyrektorki szkoły rozbrzmiewał w moich uszach, z każdą kolejną sekundą przyprawiając mnie o chęć ucieczki. Kobieta po czterdziestce, w błękitnej sukience, butach na wysokim obcasie i włosach upiętych w wysokiego koka kroczyła dumnie przede mną.

— Dobrze, dziękuję — powiedziałam cicho, prawie niedosłyszalnie. Byłam tym wszystkim przerażona. Nowa szkoła, miejsce zamieszkania i ludzie. Tego było zbyt wiele.

Dzięki mojemu wspaniałomyślnemu ojcu, bo tatą go nazwać nie można, wraz z mamą musiałyśmy się przeprowadzić, co wiązało się z koniecznością zmiany szkoły. Przez dwa lata udawał kochającego męża i ojca, jednocześnie budując sobie nową rodzinę, ze swoją kochanką. Był cholernym tchórzem. Przez dwa lata nie potrafił przyznać się, że ma syna z inną. Kiedy w końcu zdobył się na odwagę, wyznał mamie, że była jego największym błędem w życiu. Nienawidzę go za to. Tym samym wymierzył mi ogromny cios w serce. Skoro mama była jego „największym błędem", to w takim razie, co ja robię na tym świecie?

Moja rodzicielka to naprawdę silna kobieta. Po jego odejściu, gdy zostawił nas z zerowym dochodem i depresją, której dzięki niemu się nabawiła — nie poddała się. Walczy codziennie, pokazując mi, że nawet strata bliskiej osoby, nie jest w stanie jej załamać. Kocham ją najbardziej na świecie i tylko dzięki niej mam siłę na kolejne dni.

Stanęłam przed drzwiami sali numer piętnaście, zaciskając pięści ze zdenerwowania. Moje serce biło niezwykle szybko, a w uszach szumiała mi przepływająca krew. Przyłożyłam dłonie do twarzy, starając doprowadzić się do porządku.

— Za chwilę poznasz swoją klasę — odparła dyrektorka, lekko się uśmiechając. Wzięłam głęboki wdech, podążając za nią do środka. Aktualnie odbywała się lekcja matematyki. Gdy tylko weszłam, dwadzieścia pięć par ciekawskich oczu spojrzało w moją stronę.

— Drodzy uczniowie — zaczęła, rozglądając się po sali, jakby skanując twarz każdego z obecnych. Przyciągnęła tym wszystkie ciekawskie spojrzenia na siebie. — Od dzisiaj, do waszej klasy dołączy nowa uczennica, Kim Jisoo* — mówiąc to, uśmiechnęła się w moją stronę promiennie, kiwając głową, bym się przywitała. Teraz cała uwaga była skupiona na mnie. Wypuściłam powietrze z płuc, oblizując wargi ze zdenerwowania.

— Cześć, miło was poznać — powiedziałam, przypadkowo nawiązując kontakt wzrokowy z jakimś chłopakiem. Siedział w ostatniej ławce, sam i przyglądał mi się uważnie. Miał czarne włosy, ukryte pod czapką, założoną do tyłu daszkiem. Jego bystre, ciemne tęczówki śledziły każdy mój ruch. 

Jestem zamknięta na kontakty międzyludzkie. Jakkolwiek to brzmi. Człowiek, gdy traci coś dla siebie ważnego, staje się inny. Przestaje się uśmiechać, jest apatyczny i nie patrzy już tym samym wzrokiem na świat, co wcześniej. Pogrąża się w bólu i rozpaczy, zwłaszcza kiedy traci ukochaną osobę. Życie przeszłością to najgorsze, co można zrobić. Gdy myśli się o tym, co było, nie zwraca się uwagi na to, co dzieje się obecnie. Nie mówiąc już o tym, co dopiero się wydarzy, co będzie. To masochistyczne podejście, naprawdę. Nawet jeżeli myślenie o tym, co było, daje nam jakiegoś rodzaju ukojenie, to nie powinniśmy tego „stosować". To, co daje nam chwilowe poczucie spokoju, tak naprawdę zapędza nas w pułapkę, z której później ciężko jest się wydostać. O ile w ogóle można się z niej uwolnić.

Nie stałam się taka „oziębła", jeżeli można tak to nazwać, po odejściu ojca. Miałam kogoś, kto był dla mnie wszystkim. Dzięki komu uśmiechałam się i miałam siłę, żeby stawić temu wszystkiemu czoła. Teraz już go nie mam. Nie ze względu na to, że nie dogadywaliśmy się i mnie zostawił. Nie tylko kłótnia czy też sprzeczność zdań rozdziela ludzi, czasem na zawsze. To śmierć. Właśnie ona zabiera najcenniejszych dla nas ludzi. Ludzi, dla których bylibyśmy w stanie zrobić wszystko. Mnie właśnie zabrała taką osobę.

I can be your heroWhere stories live. Discover now