XXIV

1K 120 43
                                    

Leżymy na kanapie, wtuleni w siebie. Słyszę bicie jego serca, słyszę bicie mojego. Biją równo, razem. Puk, puk, puk.

– Coś ci zrobił? – pytam. Milczy. Wiem, że zamyka oczy. Odtwarza w głowie całe spotkanie.

– Nie – w końcu odpowiada. Co się stało? Co się tutaj stało? W tym salonie. Przed godziną. Stał tam, kiedy otworzył drzwi. Przestraszył się, zaczął się cofać. Stanął na środku salonu, zasłaniał sobą ślady mojej obecności. Dopóki nie przyszedłem, Moran nie wiedział o mnie. Co się mogło tutaj stać?

Co? Jim, opowiedz mi, proszę. Jim.
To zbyt trudne, zbyt świeże. Zbyt boli.
Jim.

Boli? Czemu boli?

– Wciąż coś do niego czujesz?

Jim się wzdryga. Nie chciał tego pytania.
Ty też byś nie chciał, żebym cię zapytał, czy wciąż coś czujesz do Johna, prawda?
John. John. To nie to samo. Odpowiedziałbym, że nie, ale to nieprawda, przecież ja go kocham, tak? Tak?! Tak?
Robię to dla niego, cały czas robię to dla niego. To wszystko jest kłamstwem, kłamstwem. Wszystko jest kłamstwem, to wszystko jest prawdą.
Naprawdę myślisz, że zakochałbym się w tobie?
Przyspieszony puls. Rozszerzone źrenice. Erekcja.

Mętlik w głowie. Bałagan w pałacu pamięci. Ściany się walą. Bałagan.

Jim coś mówi. Jim?

– Sherlock?

Otwieram oczy.

– Zasnąłeś?

Myśl. Myśl. Myśl.

– Przepraszam. Pałac pamięci. Zgubiłem się.

Obraca się w moją stronę. Smutny. Patrzy tak smutno. Zrób coś. Co? Nie wiem, pocałuj. Partnerzy tak robią. Partnerzy?

Oblizuję wargi. Lekko spierzchnięte. Przydałoby się coś do picia. Serce przyspiesza. Dobrze, niech Jim wie, co zrobię, niech wie.

– Zgubiłeś się? O czym myślałeś?

Co? Co powiedzieć? Co? O czym myślałem? O tym, że chcę go pocałować? O nim? O nas? O Sebastianie, Johnie? O tym, co się stało? O czym?

Chrząknięcie.

– O uczuciach. O tym, co się stało. O Sebastianie, Johnie, tobie. O nas.

Wyrzucam z siebie wszystko, Na raz, szybko. Przymykam oczy, przytulam go do siebie. Jim. Jim. Drży. Pociąga nosem. Płacze.
Płacze.
Płacze.

Co się robi, gdy ktoś płacze? Co się robi? Co się robi? Co? Jim, nie płacz. Będzie dobrze. Wszystko będzie dobrze. Nie płacz, Jim.

Cichy płacz przeradza się w szloch. Jim. Nie płacz, Jim.

Przytulam go mocniej, kołyszę w ramionach. Nie płacz, Jim.

Zasypia.

Jego oddech się uspokaja, ciepłe powietrze z jego ust owiewa moją szyję, uścisk się rozluźnia.

Zasnął. Śpi.

Słyszę ciche tykanie zegara w sąsiednim pokoju, szum wody z piętra poniżej i odległe dźwięki londyńskiej ulicy. Przypominam sobie o wcześniejszych zdarzeniach w sklepie, o fance i tajemniczych słowach, które zapisała na kartce.

Johnlock. John-lock. John Locke. Nie. John. Lock. Lock. Sherlock? John?
Fani. Nazwa. Pytała o związek. Tak!
Johnlock to nazwa związku!

Sheriarty? Też. Każda z tych nazw jest związkiem. Sher-iarty. Sher-lock. Mor-iarty. Och.

Fani myślą, że byłbym w stanie związać się ze swoim największym wrogiem? Głupota! Oni wszyscy są takimi idiotami!
Spójrz, kogo ukołysałeś do snu.
Och.

To dla Johna! Robię to dla Johna! Naprawdę!

Mycroft w pałacu pamięci stoi i kręci głową. Denerwuje mnie.

Oczywiście, braciszku. Oczywiście.

John. Staje obok Mycrofta. Nie uśmiecha się. Wie, co się działo, wie wszystko. Zna każdy pocałunek, każde szybsze bicie serca, każdą erekcję. Zna ich przyczyny. Patrzy.

Na początku było dla mnie, niech ci będzie. Ale już kilka godzin później z nim spałeś. Następnego dnia mogłeś go zostawić, wrócić do mnie, chociaż się odezwać, powiedzieć, że wszystko w porządku, że żyjesz, że mam się nie martwić! Zawsze dbałeś tylko o siebie, o to, żebyś miał z kim rozwiązywać sprawy, żeby ktoś ci robił zakupy, żeby ci serce nie pękło, jak ten ktoś zginie. Myślałem, że się zmieniłeś, byłeś inny, kiedy wróciłeś. Ale okazało się, że się myliłem, jesteś dokładnie taki sam! Dbasz tylko o siebie, o swoje "serce"! Łatwo ci było o mnie zapomnieć tutaj. Pamiętałeś tylko wtedy, kiedy Moriarty mi groził. Ale chwilę później, kiedy się całowaliście, myślałeś tylko o nim. Zostawiłeś mnie samego! Żeby mnie nie stracić! Ale nie pomyślałeś o tym, że ja też nie chcę cię stracić?

John.
John.
Wybacz.
John! Wybacz. Wybacz mi, proszę, wybacz.

Wybacz? Prosisz mnie o to drugi raz. Drugi. I znowu, zależy ci tylko na sobie! Na sobie! Jesteś takim egoistą!

Wybacz, wybacz...
John! Wybacz!

Po prostu do mnie wróć. Wróć do mnie. Wróć, Sherlock...

Kiwam głową. Odwracam się i biegnę. Trzy schodki na raz, w górę. Trzask drzwi, kolejny. Ciemność.

_________________
Dzień dobry!
Przepraszam, że tak późno...
Mam nadzieję, że czekaliście cierpliwie, że mnie nie opuściliście i że będziecie ze mną do końca!

Pozdrawiam Was wszystkich bardzo cieplutko w te coraz zimniejsze październikowe dni,
SH xxx

(pamiętajcie, że kocham komentarze!)

Did You Miss Me? |plOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz