X

1.1K 152 12
                                    

Nie odpisał.
Nie odpisał.
Nie odpisał.
Czemu nie odpisał?

John, czemu nie odpisałeś?
Coś ci się stało?
Coś powiedziałem nie tak?
John! Odpisz!

Idę do pokoju, swojego pokoju. Pakuję tylko najważniejsze rzeczy. Ulubione koszule, spodnie od garnituru, bieliznę. I jeden sweter Johna. Przełykam gwałtownie ślinę, kiedy dochodzi do mnie jego zapach.

Przepraszam, John.
Muszę cię opuścić.

Przechodzę do salonu i zabieram Willa. Z kuchni biorę najważniejsze odczynniki i ulubioną herbatę Johna, opróżniam pudełeczko z marihuaną pani Hudson i plastry wkładam do kieszeni płaszcza.

John!
Czemu nie odpisałeś?

Siadam przy biurku, otwieram komputer. Na poczcie nic, na stronie nic. Na blogu Johna nic.

– John!

Przychodzi pani Hudson. Jeszcze w porannym szlafroku. Niesie herbatę.

– Dziękuję.

Patrzy na mnie, jakby stał się cud. Ach, rzeczywiście.

– Pani Hudson. Odchodzę.

Patrzy na mnie, jakby zawalił się świat. Ach, rzeczywiście.

Siada na moim fotelu.

– Jak to? Nie podoba ci się tutaj?

– Podoba mi się, oczywiście. Ale to już nie jest to samo, co z Johnem.

– Och.

Patrzy na mnie smutno, jakby coś wiedziała.

– Mówiłam ci, że małżeństwo wszystko zmienia. Pasowaliście do siebie. Szkoda.

– Ale on przecież nie jest gejem.

– Tak zawsze powtarzał. Skłonna jestem twierdzić, że jednak był. Widziałeś, jak na ciebie patrzył?

– Nie odpisuje mi.

– Och, biedaczku. A kiedy mu napisałeś?

– Dwie godziny temu.

– Może jeszcze śpi? Jest dopiero ósma. Ty też zazwyczaj o tej porze śpisz.

– Cała reszta mi odpisała. Molly, Gavin, Mycroft, Jim. Odpisali.

– Jim? Gavin?

– Och, Lestrade.

– Ma na imię Greg, złotko.

– Nie ważne.

– Molly miała pewnie dyżur w nocy. Greg też. Mycroft...

– Greg i Mycroft są razem.

Patrzy na mnie zdziwiona.

– Są parą. Pewnie dlatego nie spali.

– Och! Przekaż im moje gratulacje!

– Nie wiem, czy się z nimi zobaczę – odpowiadam jej.

– To w takim razie gdzie odchodzisz? Nie do brata?

– Nie lubię jego domu.

– Będziesz szukać nowego mieszkania?

– Nie, już mam.

– A mogę wiedzieć gdzie?

– Nie.

Nie wypada tak! John!

– Przepraszam, pani Hudson, ale nie mogę powiedzieć gdzie to mieszkanie. To ważne dla sprawy.

– Jakiej sprawy? Ostatnio nic nie było – mówi. Patrzy na mnie oskarżycielsko.

– Moriarty wrócił.

Otwieram pocztę.

Drogi Sherlocku,
Przyjdę troszkę wcześniej, jeżeli Ci to pasuje. Dzisiaj, druga? Na herbatkę?
Jim,
xxx

– Wrócił? Chodzi o ten komunikat w telewizji?

– Wrócił.

Drogi Jimie,
Oczywiście, że mi pasuje. Czekam.
SH,
xxx

Wstaję gwałtownie, odsuwam krzesło. Zamykam laptopa, razem z kablem pakuję go do walizki. Pani Hudson coś jeszcze mówi, ale jej nie słucham. Szukam futerału na skrzypce.

– Czy mogłaby mnie pani obudzić o pierwszej? Muszę się przygotować.

Jest za stosem papierów, tam, w rogu. Pakuję skrzypce, kładę je na zamkniętej walizce.

– Oczywiście, Sherlock. Dobranoc.

Opuszczam salon, zabierając po drodze filiżankę herbaty i trzy herbatniki.

Nie boję się. Przecież tylko z nim zamieszkam. Uratuję Johna. Wszystko będzie w porządku. W jak najlepszym porządku. John będzie żyć.

Piję herbatę.

Uratuję Johna.

Zjadam herbatniki.

Wszystko będzie w porządku.

Kładę się do łóżka.

W jak najlepszym porządku.

Zasypiam.

John będzie żyć.


_______

Dzisiaj trochę później, bo zdecydowanie za późno wstałam. Fale mi szumiały za oknem i nie umiałam spać (nienawidzę fal, ale takie uroki mieszkania nad bułgarskim morzem).

Rozdział był trudny.

I w sumie nie podoba mi się.

Ale zostawiam go Wam do oceny.

Także pozdrawiam Was wszystkich cieplutko, liczę na dużo komentarzy (bo uwielbiam je czytać)

SH

PS. rozpisałam sobie kolejne rozdziały. Możliwe, że w czwartek dowiecie się, czemu John nie odpisuje!

Did You Miss Me? |plWhere stories live. Discover now