XXII

1K 133 46
                                    

– Jestem pewien, że wiesz.

Przecież wiem! Przecież wiem! Jedyne, co nie wiem, to czemu powiedziałem, że nie wiem! Źle! Fatalnie!

– Nie wiem.

Jeszcze gorzej!

– Och, Sherlock... Pożegnaj się z Johnem!

Odsuwa krzesło. Wstaje od stołu.

Pożegnaj się z Johnem? Co ma na myśli? John? John? Przecież mówiłeś, że go nie skrzywdzisz! Nie!

Wychodzi.

– Jim! Zaczekaj!

Idę za nim. Zatrzymuje się.

– Nie musisz zabijać Bogu ducha winnego człowieka tylko z tego powodu, że stwierdziłem, że nie jest dla mnie ważny.

– Nie jest dla ciebie ważny?

Jest! Jest!

Kręcę głową.

– Nie jest.

– Nie miałem zamiaru go zabić, Sherlock.

To dobrze. Bardzo dobrze.

– A jaki miałeś zamiar?

– Nie dopuścić cię do niego nigdy więcej. Ale skoro nie jest dla ciebie ważny... Kiedyś był. Jeszcze niedawno.

Nadal jest. Nadal, nadal, nadal jest.

– Teraz ty jesteś najważniejszy, Jim.

Podchodzę do niego bliżej. Graj, Sherlock, graj! Nachylam się nad nim. Jest niższy, tak uroczo niższy. Ale wyższy niż John. To dobrze. Jest mi łatwiej. Podnosi się na palcach. Gorąco. Kładzie rękę na moim policzku. Moje serce. Opiera się o ścianę. Przechodzą mnie dreszcze. Całuje. Gorąco! Przenosi obie ręce na moją szyję. Moje serce! Przyciąga mnie do siebie. Bije tak szybko. Napięcie. Za duże napięcie. Całujemy się. Coraz intensywniej. Coraz mocniej. Nie wytrzymam! Napięcie! Zmniejszyć napięcie! Oddech! Brakuje oddechu! Jim!

Odsuwam się. Oddycham tak, jakbym nie oddychał od minuty, co poniekąd jest prawdą. Uspokajam się. Opieram się o ścianę obok Jima. Oddycham. Oddycham.

– Masz rację.

– Co? – pyta.

– Masz rację. Wiem, jak to zrobiłeś.

– Och!

– Wiem, ale nie obchodzi mnie to, Jim. Ważne, że jesteś.

Graj, Sherlock, graj.

– Sherlock?

– Tak?

– Skąd ta zmiana?

– A nie jesteś z niej zadowolony?

– Jestem, Sherlock, jestem. Ale skąd się wzięła?

– Uświadomiłem sobie coś.

Graj, Sherlock, graj. Zjeżdżam po ścianie ja podłogę. Jim robi to samo. Kładzie głowę na moim ramieniu. Obejmuję go. Przyjemne. Ciepło drugiego człowieka. Przyjemne.

– Sherlock?

Odwracam głowę.

– Ty nie grasz prawda? Ty nie udajesz? Nie udajesz. Nawet ty byś nie potrafił specjalnie przyśpieszyć rytmu serca.

Udaję! Przecież ja udaję!

– Nie, Jim. Nie udaję.

Udaję. Muszę udawać.

Did You Miss Me? |plWhere stories live. Discover now