Dzień 45

170 24 40
                                    

Dzisiaj nie szlam do szkoły. Czułam się okropnie. Czy ty jesteś już chora z miłości, Minlee? To bardzo prawdopodobne. Poczekajmy jeszcze trochę, a umrzesz przez to. Miłość, to chyba jednak śmiertelna i nieuleczalna choroba. Ale w sumie... Czy z miłości można mieć gorączkę? Cóż, nie jestem lekarzem, ale chyba miłość póki co jeszcze nie ma takiego objawu. Świetnie, Minlee, przeziębiłaś się. W dodatku jeszcze trzy dni przed wyjazdem do Chin, cudownie, wręcz wspaniale.

Powoli wstałam z łóżka. Musiałam powiedzieć mamie, że dzisiaj nie mam zamiaru iść do szkoły. Właściwie, tyle razy mnie nie było w ciągu ostatniego miesiąca, że ten jeden nie zrobi jej różnicy. Wiecie, to aż podejrzane, że szkoła jeszcze nie wykonała żadnego telefonu do mojej mamy w sprawie tych nieobecności. W gimnazjum od razu dzwonili, przez jedną, głupią nieobecność, natomiast w liceum to trochę zlewają. Cóż to za nieodpowiedzialne liceum.

Ja zdecydowanie się przeziębiłam. Dreszcze przechodziły po całym moim ciele, a ja zamarzałam. Już stałam przed drzwiami do sypialni mamy. Delikatnie w nie zapukałam i weszłam do pomieszczenia.

Mama właściwie jeszcze spała. Nie chciałam jej budzić, jednak nie miałam wyjścia i musiałam to zrobić. Delikatnie szturchnęłam jej ramię.
- Mamo... - powiedziałam cicho, a kobieta powoli otworzyła oczy. Jej słaby sen jest naprawdę zaskakująco słaby. Spojrzała na mnie - Nie czuję się zbyt dobrze. Zostanę dzisiaj w domu.
Nie wiem czy do końca dotarło do niej to co właśnie powiedziałam, ale po prostu przytaknęła głową i ponownie zamknęła oczy. Wróciłam do siebie.

Mój materac dzisiaj wydawał mi się być niebem, boskim rajem, do którego dążę. Nawet nie wiecie jak cudownie się czułam, kiedy ponownie się w nim znalazłam. Dopóki Saeron nie opuści domu, nie będę mogła wejść do łóżka.
- A tobie co się dzieje? - spytała, kiedy wróciła po plecak.
- Jestem chora.
- A tak szczerze, to nawet taki kujon jak ty ma już dość szkoły i chce mieć jeden dzień wolny, który spędzi w domu, tak? - czy ty myślisz, że ja nazywam się Kim Saeron i nie poszłabym do szkoły, bo nie chciałoby mi się? Chyba coś ci się pomyliło, koleżanko. Przewróciłam oczami i wzięłam telefon do ręki. A może by tak... Wpadłam oczywiście na najbardziej genialny pomysł tego świata. Postanowiłam napisać do Hyuka, Dongmina i Bina, że jestem chora, a na podstawie ich reakcji, podejmę decyzję kto jest tym najważniejszym. Genialne, prawda?

Ja
Jestem chora i ogólnie to czuję się okropnie. Możesz mi coś na to polecić?

Pozostało mi tylko czekać na odpowiedź. W sumie to nie musiałam czekać długo.

Park Minhyuk
Ojejku, biedactwo. Zaraz u ciebie będę!

Lee Dongmin.
To coś poważnego? Mam nadzieję, że szybko wyzdrowiejesz. Postaram się do ciebie przyjść jak najszybciej! Trzymaj się do tego czasu!

Bakłażański Palant
Nie piszesz mi tego bez powodu, co? Twoje najlepsze lekarstwo zaraz u ciebie będzie.

Mam się teraz zabić czy zabić? Trójka chłopaków przyjdzie do mojego domu. Nie sądziłam, że każdy z nich będzie chciał się ze mną zobaczyć tylko dlatego, bo jestem przeziębiona. W sumie to kochane z ich strony, że się tak bardzo mną przejmują, jednak to nie ułatwia mi wyboru. Spokojnie, Minlee, jeszcze dasz radę jakoś z tego wybrnąć... Chyba. To będzie trudne, ale jako przyszła pani prezes wielkiej chińskiej korporacji dasz radę zrobić wszystko, prawda? Prawda, więc się nie załamuj teraz.

Saeron zdążyła wyjść z domu, zanim trio jakże kochanych chłopaków pojawiło się u mnie. Oczywiście weszli bez pukania, bo jakby mogło być inaczej, kiedy Minlee jest chora, wręcz umierająca. To aż dziwne, że wszyscy przyszli w tym samym czasie.
- Jak się czujesz?! - krzyknęli w trójkę kiedy tylko znaleźli się w moim pokoju. Wspaniale, jak widać.
- Nie najlepiej. - ciekawe co by powiedziała mama, gdyby zobaczyła ich wszystkich tutaj. Załamałaby się czy raczej cieszyła, że tyle osób interesuje się jej córką? W sumie po niej to można spodziewać się każdej reakcji. Nie wiem jak źle wyglądałam, ale wszyscy wyglądali na zmartwionych, nawet taki palant jak Bin nie wyglądał tak wesoło jak zawsze - Ale spokojnie, to tylko przeziębienie! - musiałam ich uspokoić. Po ich minach, miałam wrażenie, że zaraz zadzwonią na pogotowie i skończę w szpitalu, a akurat tam nie mam zamiaru wracać, tym bardziej, że za trzy dni mam lecieć do Chin.
- Przeziębienie, nie przeziębienie - nie możesz tego zlekceważyć. - powiedział Dongmin. On był szczególnie zaniepokojony. Czy to dlatego, bo w tym tygodniu lecimy do Chin? Już czuję, że podczas tego pobytu w Chinach stanie się najbardziej troskliwą osobą na tym świecie.
- On ma rację; musisz wypoczywać. - Minhyuk był również zaniepokojony moim stanem.
- Ale najlepiej wypoczywaj ze mną. - któż inny jak nie Moon Bin, mógłby to wypowiedzieć? Takie absurdalne rzeczy mogły wydostać się z jego ust i tylko on mógł tak bezmyślnie zmarnować powietrze. Hyuk spiorunował go wzrokiem.
- Potrzebujesz czegoś? - spytał spokojnie Dongmin - Chciałbym dla ciebie zagrać właśnie teraz - jestem pewny, że po tym poczułabyś się lepiej, ale jak widzisz, nie mam tutaj pianina, ech. - westchnął cicho.
- Nie, nie, jest w porządku!
- Kiedy tylko wrócisz do zdrowia, to obiecuję, że zagram dla ciebie najlepszy koncert na świecie. - uśmiechnął się szeroko. Wzrok Minhyuka przeniósł się na Dongmina. On ich zaraz zabije, czuję to. Rocky, proszę cię, uspokój się i zrób to w trybie natychmiastowym.
- Myślę, że powinniśmy zostać z Minlee sami. - prawie warknął. Dla mnie też masz zamiar być taki ostry jak oni już wyjdą?
- Chyba nie bez powodu do nas też napisała. Nie powinniśmy wychodzić. - Jezu, Eun Woo, mógłbyś przynajmniej raz posłusznie wykonać to co mówi Hyuk. Ja nie chcę być świadkiem morderstwa.
- Luzuj, Rocky, przecież nie możesz mieć Minlee tylko dla siebie. - co? Czy ty otwarcie przyznałeś się, że chcesz mnie odbić, panie Moon? A raczej, że chcesz żyć w trójkącie ze mną i Hyukiem? Masz ty w ogóle świadomość, że ci się to nie uda? Zauważyłam, że Hyuk zaraz nie wytrzyma i wybuchnie. Musiałam załagodzić sytuację, nie wiedziałam tylko jak mogę to zrobić.
- Bin, wyjdź. Proszę cię, zrób to. - to chyba jedyne co mogłam teraz zrobić - Przepraszam, że do ciebie też napisałam, ale chyba jednak naprawdę muszę spędzić czas z Rockym.
Nie byłam pewna jak on na to zareaguje, ale miałam nadzieję, że posłucha się mnie i posłusznie opuści ten dom albo przynajmniej to pomieszczenie.
- Przecież ja też się o ciebie martwię. Wbrew pozorom, to jestem nawet bardzo zmartwiony, Minlee. - to może zachowuj się tak jakbyś się przejmował?
- Nie masz się czym przejmować, Bin. Od tego się nie umiera. - no chyba że wystąpią u mnie powikłania i nabawię się czegoś gorszego. Wtedy ryzyko mojej śmierci wzrośnie. Szatyn przewrócił oczami.
- Jeszcze tu wrócę. - boję się, to brzmi jak poważna groźba. Znając ciebie, planujesz mnie zgwałcić i zrobisz to, twierdząc, że to miało mnie wyleczyć. W każdym razie, pozbyłam się go, więc teraz Hyuk już nie powinien się denerwować. A przynajmniej tak mi się wydawało.
- Dongmin, czy ty też możesz wyjść? - ach, no tak. Jego rywal numer jeden ciągle tu jest. Nie wiedziałam czy jemu też powinnam kazać opuścić ten pokój, czy siedzieć cicho.
- Wybacz, Minhyuk, ale to, że jesteś jej chłopakiem nie sprawia, że ja, jako jej przyjaciel nie mogę spędzić z nią czasu kiedy jest chora. Czy, jeśli Harim by tutaj przyszła, to wyrzuciłbyś ją, bo również się martwi?
- Nie, ale...
- W takim razie mnie też nie wyrzucisz stąd. - widzę, że nie dajesz za wygraną, Dongmin. Rocky nie był już zdenerwowany. On był wkurwiony. I w tym momencie pani Kim Minlee powinna załagodzić tę sytuację, ale tego nie zrobi, bo jest trochę ciotą i nie ma pojęcia co może zrobić.
- Wiesz, w takim razie zajmij się nią dzisiaj lepiej jako jej "przyjaciel". Mam nadzieję, że będziecie się świetnie bawić. - wyszedł. Zaraz, co? Nie masz zamiaru walczyć, ani zrobić czegokolwiek by zmusić Eun Woo do wyjścia? Wspaniały z ciebie chłopak, wiesz, Rocky? Twoja dziewczyna jest chora, a ty zostawiasz ją z jej najlepszym przyjacielem.
- Widać jak mu na tobie zależy.
- Och, zamknij się.

W sumie to miłe, że wszyscy woleli przyjść do mnie i spędzić ze mną czas niż pójść do szkoły.
- Mam nadzieję, że szybko ci się polepszy. Nie chciałbym usłyszeć, że jednak nie lecisz do Chin.
- Też mam taką nadzieję.
- Tak w ogóle to będzie twój pierwszy raz w Chinach? - przecząco pokiwałam głową.
- Byłam tam już raz, w Szanghaju i pamiętam, że było wspaniale. Chciałabym kiedyś powrócić do Szanghaju. To znaczy, nie mam wyboru, bo i tak tam wrócę.
- Praca?
- Praca, ech... - westchnęłam cicho - Naprawdę nie wiem czy chcę przejąć firmę taty. Co prawda, nie mam wyboru, jeśli nie chcę zawieść taty, ale przy okazji sama nie wiem czy dam radę i czy w ogóle chcę zajmować się taką firmą.
- Dasz radę, Minlee. Wierzę w ciebie. Jednak jeśli nie chcesz przejmować tej firmy, po prostu powiedz o tym rodzicom. Raczej to zrozumieją, w końcu jesteś ich córką. Zaakceptują to mimo wszystko. - uśmiechnął się.
- Wiem, że to zaakceptują, ale boję się, że zawiodą się na mnie. Od zawsze chcieli żebym przejęła firmę po tacie, pomimo że to Saeron jest starsza. Cóż, dobrze wiesz, że moja siostra nie jest tak odpowiedzialna jak ja, więc chyba lepiej będzie jeśli poświęcę się dla dobra interesu taty. - spuściłam głowę, a Eun Woo położył swoje dłonie na moich ramionach.
- Nie myśl teraz o tym. Póki co jesteś w Seulu i jesteś chora. Musisz najpierw wyzdrowieć, skończyć liceum, następnie czekają na ciebie studia i właściwie dopiero po studiach zdecydujesz czy przejmiesz firmę taty. - gdyby to jeszcze było takie proste. Przecież przed pójściem na studia muszę już wiedzieć co chcę robić w życiu, panie mądry - Poza tym, nie ważne co wybierzesz, ja zawsze będę cię wspierał, Minlee. Kocham cię. - mocno mnie przytulił. W tym momencie cieszyłam się, że zostałam z nim sama. Właściwie to on najlepiej wiedział jak mnie pocieszyć. Poczułam się lepiej, wiedząc, że nawet jeśli podejmę złą decyzję, to ktoś będzie po mojej stronie. To znaczy, nawet jeśli Eun Woo nie byłby ze mną, to pozostaje Rocky. Tak, on zostanie ze mną nie ważne co się stanie. 

Nie spodziewałam się, że ktokolwiek wejdzie do mojego pokoju. Przez tego jagodowego gałgana całkowicie zapomniałam, że w domu jest jeszcze mama. Drzwi powoli się otworzyły, a w nich zobaczyłam czterdziestoletnią kobietę.
- Minlee, idę do sklepu, może mam ci coś... - przerwała kiedy zobaczyła, że jest ze mną Dongmin - Och, jak to miło, że przyszedłeś odwiedzić Minlee. To ty byłeś z nią ostatnio w Incheon, prawda? Nie zrobiliście tam nic złego, tak? Jeszcze nie zostanę babcią, prawda?
- Mamo! - kocham tę kobietę, ale nie powinna chyba tak mówić przy moim przyjacielu. Eun Woo tylko uśmiechnął się.
- Jeszcze nie proszę pani, ale mam nadzieję, że w przyszłości z radością będę mógł się do pani zwracać "mamo". - nadzieja matką głupich, tak pragnę przypomnieć. Ogólnie to w tym momencie mama zaczęła feelsować jak ja kiedy EXO miało comeback w zeszłym roku. Nawet nie wiecie jak bardzo cieszyła się, że mój "chłopak" jest taki odpowiedzialny. Ciekawe co by powiedziała, gdyby dowiedziała się, że Eun Woo to tak naprawdę tylko mój przyjaciel. Wyrzuciłaby go z domu? Nie, raczej nie. Pewnie tylko byłaby zawiedziona, że jestem tutaj z przyjacielem, a nie chłopakiem. No cóż... Życie.

Czterdziestolatka szybko zostawiła nas samych. Dongmin wkrótce też musiał już iść.
- Nie chcę zostać sama. - złapałam jego dłoń, kiedy chciał odejść.
- Jeśli jutro również będziesz się źle czuć, to obiecuję, że znowu przyjdę. Wracaj do zdrowia. - pocałował mnie w czoło, uśmiechnął się i wyszedł. W tym momencie poczułam, że ogarnął mnie dziwny smutek. Naprawdę nie chciałam by odchodził. Chciałam by został ze mną jeszcze przez chwilę, głupie pięć minut. Zamknęłam oczy. Ech, Minlee, twoje serce jest podzielone na kilka części. Musisz je w końcu złożyć w jedną, sensowną całość i zdecydować co i kto jest dla ciebie ważny. To nie może trwać wiecznie. Powrót z Chin to twój deadline na podjęcie decyzji. Po jakimś czasie zasnęłam. Śniłam o mojej pracy w korporacji.

ASTROnomical School ClubOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz