Rozdział 7 - Dlaczego Twoje oczy ronią łzy?

1K 74 35
                                    

Ciel P.O.V

Siedziałem sobie w gabinecie i jadłem w spokoju czekoladowe ciasteczka popijając moją ulubioną herbatką. Usłyszałem pukanie do drzwi, a za chwilę wszedł przez nie Sebastian.

- Wybacz za najście Panie, aczkolwiek mam list od Królowej i jeszcze jakieś inne. - lokaj podał mi koperty. - A właśnie, mam wiadomość. Pańska narzeczona dzisiaj przy-...

- Ona nie jest już moją narzeczoną. - przerwałem mu. - Poza tym nie można tego przełożyć?

- Pragnę zauważyć, iż Elizabeth o tym nie wie. - powiedział podkreślając ostatnie słowa. - Ah, i niestety nie można, ponieważ panienka siedzi przed rezydencją i czeka aż otworzę jej drzwi.

- Dobrze. - westchnąłem, bo koniecznie chciałem się dowiedzieć co chciała Królowa, ale nie wypadałoby wygonić kuzynkę za drzwi. To z pewnością nie potrwa zbyt długo. Oby. - Wpuść ją, a potem wróć do swoich obowiązków.

- Yes, my lord. - (A/N jak ja kofam jak Sebek to mówi ;-;) lokaj ukłonił się zgrabnie, a później skierował się do drzwi.

Miałem jeszcze chwilkę na opracowanie planu rozmowy z Elizabeth. Tak, czuję to! Powiem jej! Nerwowo przyglądałem się listom. Pokusa nakazała mi otworzyć jeden z nich. Wyciągnąłem karteczkę z tekstem. W tym samym momencie drzwi się otworzyły. Szybko schowałem koperty pod jakąś książką. Wjechała do gabinetu radosna Lizzy, a ja natomiast wstałem się przywitać. Ale czemu jest na wózku? Ah, no tak! William przez przypadek połamał jej nogi. Ale przypał...

- Ahh, Ciel!!! - dziewczyna mocno przytuliła moje ciało pomimo, że to było lekko utrudnione. - Cześć!

- Witaj. - odpowiedziałem smutno. Odsunęła się ode mnie. Oparłem się rękoma o biurko. - Mam ci coś do powiedzenia.

Lizzy zaczęła się na mnie patrzeć zaniepokojona, smutna i kij wie jak jeszcze. Spuściłem głowę.

- Ciel, co się stało? Już mnie nie kosiasz? - Elizabeth chyba sobie zażartowała... w bardzo złym momencie.

- Oczywiście, że cię kocham... - Elizabeth nie zważając co chciałem jeszcze powiedzieć złapała mnie za rękę i lekko przyciągneła do siebie. Stałem sztywny jak łopata, a ona musneła mój prawy policzek, lol. Natychmiast ją odepchnąłem. Od kiedy jest aż tak śmiała do cholery!? - Kuźwa, nie dałaś mi dokończyć!

- Huh? - dziewczynie zbierały się łzy do oczu, ale próbowała tego nie pokazywać. - S-sam powiedziałeś, że mnie kochasz!

- Rodzinę trzeba kochać, kuzynko. - burknąłem. Kurwa, to źle zabrzmiało. Klęknąłem i złapałem ją za ramiona żeby nie płakała. Chyba nie jestem dobry w zrywaniu zaręczyn. - Z resztą podoba mi się ktoś inny... Przepraszam.

Natychmiastowo się rozpłakała. Trochę jej współczułem, też nie chciałbym aby osoba, którą darzę uczuciem mnie odrzuciła. Miłość nieodwzajemniona jest jak... Jest jak jeże. - są słodkie i niewinne, lecz im dłużej trzyma się je w dłoniach tym bardziej ranią. Troche zjebane to porównanie, ale zawsze coś. Wszyscy mnie pragną, a Lizzy podbija nie do tej ligi. Jestem taki wspaniały, że mogę się masturbować do własnej zajebistości. Elizabeth dała mi mocnego z liścia w ten sam policzek co jeszcze chwilę temu pocalowała. Złapałem się za niego i patrzyłem jak ucieka z rykiem. Westchnąłem siadając ponownie na swój fotel. Sebastian tylko zaglądnął do mnie przez otwarte drzwi i cicho zaśmiał się pod nosem. Czy on znowu nas podsłuchiwał? Spoglądnąłem na niego wkurwiony, ten zaś zaprzestał i sobie poszedł. Zająłem się szukaniem koperty co niedawno otwierałem. Na szczęście nie walnąłem jej gdzieś daleko. To od Królowej. List był napisany starannym i ładnym pismem. Kartkę ozdabiała mała różyczka u każdego z rogów. Zacząłem czytać:

Podniecające Przekomarzanki | Ciel X AloisWhere stories live. Discover now