Rozdział 27

4K 164 6
                                    

- Nigdy więcej mi tak nie znikaj, kochanie.

Lekko wystraszonym wzrokiem spoglądam na dwójkę chłopaków, z których jeden wczorajszego wieczora mnie pocałował,a dzisiaj bez żadnych wyrzutów mnie - ignorował.

- Pff, będę robiła co chcę. - odpowiadam chamsko, zerkając kątem oka na przyjaciela, który uniósł kciuk w górę.

- Damaris. - Archer podchodzi o krok do przodu, gdy ja się cofam,marszczy brwi w dezorientacji. - Co...?

Parskam śmiechem widząc jego nieporadność i nie obchodzi mnie to, że wszyscy to usłyszą -zaczynam mówić.

- O co mi chodzi ? - wyprzedzam jego pytanie, od razu udzielając odpowiedzi. - Chodzi mi o to, że jak już kogoś pocałujesz to nie wypada później zachowywać się jakby nic się nie stało.

Przez chwilę wszyscy stoimy w ciszy, ja z złością wymalowaną na twarzy, a Archer z bólem i determinacją.

- Nie rozumiesz. - mówi w końcu, a w jego głosie pobrzmiewa nuta szorstkości.

- Masz rację nie rozumiem. - odpowiadam kręcąc głową i spuszczając wzrok na ziemie pod sobą, ukrywając samotną łzę toczącą się po moim policzku.

Słyszę jego kroki i widzę jak staję przede mną, ale nadal usilnie staram nie spojrzeć mu w oczy.

-Eee...to chyba na tyle, przedstawienie się skończyło. - naszą"krepującą" sytuację przerywa Evan, który staje obok mnie i opiekuńczo obejmuję ramieniem. - Chodźmy stąd.

Przytakuję i przyjmuję wyciągniętą w moją stronę dłoń przyjaciela.

-Kayla ? - podnoszę wzrok i zerkam na przyjaciółkę, która podnosi się ze swojego miejsca spod drzewa i po zapowiedzeniu spojrzeniem wojny Nate'owi i Archer'owi łapie mnie za drugą dłoń i posyła wręcz diaboliczny uśmiech, które ma symbolizować rewanż.

Uśmiecham się pod nosem, widząc jak Archer zaciska dłonie w pieści i rusza w naszą stronę, lecz zostaje zatrzymany przez Nate.

- Odpuść. Pogadacie później. - mówi uspokajającym głosem, kładąc dłoń na ramieniu przyjaciela.

Gdy ich mijamy kątem oka zauważam jak Archer odpycha przyjaciela i odchodzi w przeciwnym kierunku.

- Musimy porozmawiać. - odwracam głowę w stronę Evan'a, który twardo spogląda przed siebie, ale wiem, że mówił do mnie i ,że nawiązuje do sytuacji sprzed chwili.

*

*

*

- Może w końcu dowiemy się co takiego wydarzyło się wczorajszego wieczoru ? - spytał Evan siadając na krześle naprzeciwko mnie i skupiając swój wzrok na mojej twarzy - co nie powiem było trochę krępujące, no bo kurde jego wzrok dosłownie mógł powalić kogoś na ziemie.

Nieco zażenowana spuściłam wzrok na swoje dłonie i nerwowo zaczęłam bawić się palcami.

- Więc...- odchrząkałam i uniosłam wzrok na dwójkę przyjaciół, którzy patrzyli na mnie naglącym,ale zarazem troskliwym wzrokiem. - Więc po tym jak spotkałam się z Archer'em koło ogniska, ruszyliśmy do lasu,który prowadził do wspaniałej polany/łąki z dmuchawcami i... no cóż chwilę tam porozmawialiśmy, a później mnie pocałował. - wzruszyłam ramionami jakby była to najnormalniejsza rzecz na świecie.

- I co dzisiaj udaje, że nic się nie zdarzyło, tak? - prycha Kayla opierając się o szafkę.

- Tak. - burczę przewracając oczyma.

- Musicie ze sobą na poważnie porozmawiać. - stwierdza Evan po paru minutach ciszy.

- Wiem, ale wiecie skoro on zrobił to tylko o tak i nie czuję do mnie nic więcej to jaki w ogóle jest w tym sens ? - zirytowana opieram dłonie na łokciach i spod przymrożonych powiek spoglądam na przyjaciół.

- Skąd wiesz, że nic nie czuję ? Archer bardzo często ukrywa swoje uczucia. - przyznaje przyjaciel odchylając się na krześle i zamykając oczy.

Zaciekawiona przysuwam swoje krzesło bliżej i uważnie słucham.

- Kiedyś, huh...przeprowadziliśmy pewną rozmowę, w której wyznaliśmy sobie parę rzeczy, w tym Archer tę dotyczącą ciebie. - uchyla jedno oko i posyła mi nikły uśmiech. - Boi się związków przez pewną sytuacje z przeszłości, ale na pewno nie jesteś mu obojętna, tylko no cóż nie potrafi ci tego dobrze przekazać.

Przez chwilę analizuję w głowię wypowiedz przyjaciela i stwierdzam, że chyba powinnam pogadać z moim współlokatorem...a propos niego...

W chwili, gdy mam się odezwać drzwi gwałtownie się otwierają i wchodzi przez nie Archer, a za nim kroczy nieco podenerwowany Nate.

- Stary...

Archer macha na niego ręką i odwraca się w moją stronę z desperacją wymalowaną na twarzy.

- Damaris, j-ja...

_________________________________________________________

Hmm...tak, WCALE NIE JESTEM POLSATEM - tak po prostu wyszło( wzrusza przepraszającą ramionami) Więc nie wiem kiedy pojawi sie następny rozdział bo robię sobie przerwę min. 2 tygodnie i może w tym czasie napiszę coś na zapasach...

Założyłam ask'a : Paulcia533 - każdy kto chcę o coś zapytać(związane z opowiadaniem) lub po prostu czegoś się ode mnie dowiedzieć to śmiało zadawajcie pytania ;)

Mam nadzieję do niedługiego zobaczenia :*



Desire✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz