Rozdział 6

6.3K 267 37
                                    

Jeszcze tego samego dnia zadzwoniłam do rodziców i opowiedziałam o tym jak minął mi dzień oraz o tym co planowane jest na jutro.

Podczas mojej rozmowy z rodzicami, Archer skorzystał  z prysznica i teraz siedział ( w samym ręczniku ) obok swojej walizki i wyrzucał z niej co raz więcej rzeczy.

- I wtedy zauważyliśmy...

-Mamo, zaczekaj moment. - przerwałam rodzicielce i spojrzałam na chłopaka.

- Archer, wszystko okej ? - spytałam podchodząc bliżej niego.

- Tsa. - to była jedyna odpowiedź jaką od niego otrzymałam.

- Ale na pewno,bo...

- Powiedziałem tak, więc się odwal ! - spojrzał na mnie z błyszczącymi oczami i kręcąc głową zniknął za drzwiami łazienki.

No dobra

Zakończyłam rozmowę z mamą i po zabraniu ciuchów do spania ruszyłam pod drzwi łazienki, w które nie pewnie zapukałam.

- Archer ?

- Wejdź. - usłyszałam jego cichy głos.

Policzyłam do trzech i pociągnęłam za klamkę, wchodząc do środka i zastając tam chłopaka opierającego się dwoma rękami o umywalkę i pochyloną głową.

- Ten wisiorek należał do mojej siostry...- zawachał się i podniósł na mnie swój wzrok. - Zmarła, 5 lat temu  i tylko on mi po niej pozostał. A teraz zniknął. - posłał mi lodowatej spojrzenie.

- Myślisz ,że to ja go wzięłam ? - spytałam cofając się i czując jak do oczu napływają mi łzy.

- A kto inny ?! - zbliżył się do mnie i złapał za ramię. - Mieszkamy tu tylko we dwoje.

- Nie wzięłam go, Archer. - powiedziałam w miarę spokojnie i wyszarpałam się z jego uścisku. - To przykre, że uważasz, że to ja.

Odwróciłam się i łapiąc po drodze bluzę, wybiegłam z naszego domku i pobiegłam prosto w stronę domku Kayli, który od razu gdy zobaczyła mnie płaczącą chciała iść udusić Archer'a, ale na szczęście ją powstrzymałam.

- Ten dupek naprawdę uważa, że to ty ? - spytała nie spokojnie krążąc po pokoju.

- Tak, ale pewnie jest zdenerwowany to dlatego. - wyjaśniłam.

- No dobra, może być zdenerwowany, ale nie powinien oskarżać ciebie.

- Może...Dajmy temu dzisiaj spokój i chodźmy spadź, dobrze ? - spojrzałam na przyjaciółkę, która w zamyśleniu skinęła głową.

- Nate ! Śpisz w kuchni ! - krzyknęła do chłopaka, który obecnie znajdował się w łazience.

- Dlaczego ? - głowa chłopak wychyliła się za drzwi pomieszczenia. - Ooo cześć, Damaris.

- Ponieważ twój przyjaciel to taka sama świnia jak ty i Damaris nie ma gdzie spać.

- Archer ? Co zrobił ? - spytał, patrząc na mnie zszokowany.

- Oskarżył mnie o to, że zabrałam jego wisiorek, który kiedyś należał do jego siostry. - wyjaśniłam po raz drugi.

- No tak, to poważna sprawa. Ten wisiorek jest dla niego bardzo ważny.

- Wiem. - przyznałam, siadając na brzegu łóżka i chowając twarz w dłoniach. 

- Na pewno do rana go znajdzie i przyjdzie tu prosić abyś mu wybaczyła. - powiedziała Kayla, siadają obok mnie i obejmując przyjacielsko ramieniem. - A jeśli tego nie zrobi, to ja się z nim rozliczę.

- Zapamiętam. - zaśmiałam się.

- Kayla skarbie, ale tutaj jest tak niewygodnie. - usłyszałyśmy głos Nate, który musiał spać na fotelu, który miała chyba z 50 lat i był strasznie niewygodny.

- Trudno, ciesz się, że nie wygoniłam cię na zewnątrz. - odkrzyknęła mu przyjaciółka i uśmiechnęła się do mnie.

You're never gonna get it

I am a hazard to myself

I'll break it to you easy

This is hell, this is hell

You're looking and whispering

You think I'm someone else

This is hell, yes.

Literal hell.

We don't have to talk

We don't have to dance

We don't have to smile

We don't have to make friends

It's so nice to meet you,

Let's never meet again  

Rano w ramach podziękowania za nocleg przygotowałam przyjaciółce i Nate'owi śniadanie i zaraz po tym ruszyłam w drogę powrotną do siebie.

Już będąc na ganku usłyszałam niepokojące hałasy z środka, dlatego czym prędzej otworzyłam drzwi i weszłam do środka, prosto do kuchni, gdzie naprzeciw siebie stali Archer oraz jakiś inny chłopak, który prawdopodobnie nazywał się Philip.

- Przez ciebie zraniłem jedyną osobę, która próbowała mnie zrozumieć ! - wykrzyczał w stronę chłopaka, mój współlokator.

- A-ale ja...

- Wynoś się stąd i nie próbuj wracać. - zarekomendował Archer.

Przestraszony chłopak zdołał jedynie pokiwać głową i wymijając mnie pobiegł w stronę drzwi.

Obróciłam się w stronę Archer'a, który oparł się o jedną z szafek i przyglądał mi się spod przymrużonych powiek.

- Gdzie byłaś przez całą noc ? - spytał, podchodząc do mnie powolnym krokiem.

- U Kayli.

Pokiwał głową i zatrzymał się parę metrów ode mnie.

- Przepraszam cię za to, że osądziłem cię o coś czego nie zrobiłaś. Przepraszam cię za to, że ci nie ufałem i...

Podeszłam do niego i mocno przytuliłam, wchłaniając jego słodko- gorzkawy zapach.

- Gdy wyszłaś, myślałem, że zaraz wrócisz, ale gdy tego nie zrobiłaś zadzwoniłem do Kayli, która powiedziała, że cię u niej nie ma, a wtedy...cholera Damaris, bałem się o ciebie. 

- Przepraszam. - szepnęłam.

- Nie masz za co, przecież to moja wina, gdybym na ciebie nie nakrzyczał to byłabyś ze mną cały czas - przyłożył jedną ze swoich dłoni do moich włosów i zaczął nią powoli jeździć w górę i w dół. - Ze mną.

..........................................................................................................

Hej...

Już na początku informuję, że ten rozdział nie jest jeszcze skończony, ponieważ nie jestem pewna czy to co jest u góry pasuję do reszty, czy mam coś w nim zmienić. Dlatego proszę was,abyście w komentarzach, pisali czy jest okej czy mam coś zmienić.

Dzięki :*

Desire✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz