1. Rozdział 4: (Nie) po myśli

Start from the beginning
                                    

– Jasne, to może pójdę do któregoś z twoich warzycieli i przewinę ją na stole. Zobaczymy, jak długo przetrwa twój interes, kiedy klienci dowiedzą się, co się dzieje obok kociołków – mruknęła.

Draco warknął pod nosem coś, czego Astoria nie mogła za nic zrozumieć.

– Coś mówiłeś? – spytała sztucznie miłym tonem.

– Byle szybko – powtórzył głośniej Draco, po czym odwrócił się i wyjrzał za uchylone okno, aby nie musieć oglądać Astorii w swoim żywiole... Poza tym, w tym miejscu miał dostęp do świeżego powietrza.

W tym czasie Hermiona siedząca w swoim gabinecie usilnie starała się coś podsłuchać. Wiedziała, że nie powinno ją to interesować – w końcu, jakby nie patrzeć, to było osobiste życie Malfoya i gdyby sytuacja była odwrotna, zapewne nie chciałaby, aby ktoś ingerował w jej sprawy... Ale, co tu kryć, była osobą ciekawską i już niewiele mogła z tym zrobić. Siedziała więc przy swoim biurku i starała oddychać się najciszej, jak się tylko dało, by nie zagłuszyć żadnego dźwięku. W duchu również przeklinała Draco za to, że musiał zamontować akurat szklane drzwi, przez co nie mogła podejść bliżej. Z jednej strony był to niewątpliwy minus, ale z drugiej... Cóż, prawdopodobieństwo, że zostanie przyłapana na podsłuchiwaniu, było niemalże zerowe... Wystarczyło, że schyliłaby się nad biurkiem i wtedy nie mogliby się domyślić, co robiła naprawdę.

Astoria okazała się prawdziwą profesjonalistką i bardzo szybko przewinęła Dianę. A mimo to, Malfoy miał wrażenie, że mijają całe wieki.

– Już? – pytał co kilka sekund, co doprowadzało ją do szału, ale nie dawała tego po sobie poznać. Więc rzucała mu krótkie „nie”, dopóki nie skończyła.

– Panie szlachcic, nie obrazi się pan, jeśli wyrzucę pampersa do pańskiego kosza? – spytała na koniec.

– Nie – odburknął chłopak. – Tylko zabezpiecz śmietnik, żeby nie śmierdziało.

Greengrass przewróciła oczami, chociaż Draco nie mógł tego dostrzec.

– Szkoda mi twojej przyszłej żony – mruknęła pod nosem.

– Przepraszam, mówiłaś coś?

– Ja? Nie, tylko powiedziałam, że zazdroszczę twojej przyszłej żonie – odpowiedziała słodko.

– Jasne – odburknął.

Astoria wsadziła Dianę do wózka i wręczyła jej ulubioną zabawkę. Mała zaczęła grzechotać, a w tym czasie niania pozbierała wszystkie rzeczy powoli do torby.

– Wiesz, Draco będziemy się już zbierać – rzekła.

– Co? Tak szybko? Dopiero co przyszłaś i wykorzystałaś moje biurko – stwierdził ze zdziwieniem.

– Racja. Ale, wiesz, przyszłam ci przypomnieć, że w czwartek obiecałeś pójść ze mną na Pokątną. Teodor się wywiąże, tego jestem pewna, ale ty... Cóż, lubisz sobie zapomnieć o różnych rzeczach, zwłaszcza o moich zakupach.

– Pamiętałem! – odparł z wyrzutem.

– Jasne. – Prychnęła. – Więc nie próbuj zapomnieć.

Astoria pożegnała się i wyszła z jego biura. Hermiona natomiast udawała, że szuka czegoś w szufladzie. Kątem oka dostrzegła, że panna Greengrass była jakoś dziwnie zadowolona. Czyżby spotkanie z Malfoyem przebiegło po jej myśli?

.*.*.*.

Od czasu, kiedy Ginny dostała zaproszenie na nabór do Wil z Waszyngtonu, dziewczyna wiele swojego wolnego czasu poświęcała na trening. Rano biegała, później wracała, przeznaczała chwilę na odpoczynek, po czym zabierała miotłę i szła na boisko. Wizja zostania jednym z członków tak prestiżowego klubu działała na nią bardzo motywująco. Dlatego też stawiała na ciężką pracę. W całym tym zamieszaniu znalazła czas na odwiedzenie swoich rodziców. Ojciec, który po wojnie został doceniony, miał o wiele więcej pracy, ale również i pensję. Natomiast jej matka... Ciężko jej było. Po śmierci Freda w jej sercu nadal widniała ogromna dziura, a dorastające dzieci – i co za tym szło – ich samodzielność, wcale jej nie pomagała. Miała mniej obowiązków, a przez to więcej czasu na rozmyślanie i wspominanie. A to nie działało na jej korzyść, wręcz przeciwnie – dziura w sercu, zamiast się goić, stale jest rozdrapywana.

Pełnia szczęścia | DramioneWhere stories live. Discover now