Rozdział 9

1.3K 96 25
                                    

Usiadłam na oknie skupiając wzrok na szatynie siedzącym na łóżku na przeciwko mnie.

-To może ty pierwsza?-zapytał.

-Okay...Więc moja opininia tutaj jest nienajlepsza. Nigdy nikt się do mnie nie odzywał wszyscy wymyślali na mój temat coraz to nowe plotki. Nie wiem czemu uważają mnie za inną... Może to coś na zasadzie wybrania czarnej owcy w stadzie i zrobienie z niej dziwadła dlatego, że ma inne zdanie niż wszyscy. Wierzę w przeznaczenie i jeśli tu jestem to tak miało być. A gdybyś teraz się przeniósł to było by jeszcze więcej gadania, że jestem taka masakryczna, że nie chciałeś ze mną mieszkać...

-Woah...nie wiedziałem, ale myślę, że teraz ja przejmę twoją opinę albo nie będziesz z tym sama... A co z 0038? On jest twoim przyjacielem?

-No z nim to nawiązałam kontakt dzień przed twoim przyjazdem, pomagał mi z transportem twojego łóżka i jakoś tak wyszło, dobra to teraz ty-uśmiechnęłam się nie pewnie

-Dobra ale przysięgniesz, że się mnie nie wystraszysz ani się ode mnie nie odwrócisz- powiedzial siedemnastolatek.

-Przysięgam-położyłam dłoń na sercu a drugą uniosłam.

-Ehh...Jeszcze przed moim urodzeniem moi rodzice mieli problemy finansowe i pewnego dnia laboratorium szukało płodnej kobiety do eksperymentu i dawali za to duże pieniądze...-mówił a moje oczy rozszeżały się coraz bardziej.
-I moi rodzice poszli się zgłosić...na moje nieszczęście, wybrali właśnie moją mame. Miała zajść w ciążę normalnie a oni wszczepią dziecku coś w kod dna czy genetyka coś takiego, nie znam się na tym. I potem się urodziłem. Najpierw stwierdzili że eksperyment się nie powiódł ale moi rodzice i tak dostali pieniądze za udział i jakieś 3 lata temu to co mi wszczepili zaczęło działać... i w szkole dręczyli mnie już z powodu mojej orientacji i jeszcze doszło to... - jego oczy zaszkliły się ale mówił dalej.
Zeszłam z okna i mocno go przytuliłam.

-Ale już po wszystkim... Nikt już nie będzie cię prześladował..Popracujemy razem. Tylko co masz na myśli mówiąc, że to zaczęło działać?-zapytałam unosząc brew gdy się od siebię odsuneliśmy.

-J-Jestem hybrydą.

-A jaśniej? Wybacz jestem nie kumata. Jedyne hybrydy jakie znam to paznokcie - nerwowo się zaśmiałam pocierając kark.

-Daj mi chwilkę- powiedział rozbawiony przecierając oczy i podchodząc do szafy z której wyciągnął parę czerwonych jeansów po czym skierował się do łazienki.

-Okay?-bardziej zapytałam niż stwierdziłam ale po co mu te spodnie?

Po chwili wyszedł z łazienki bez czapki, jego włosy były roczochrane i tworzyły arystyczny nieład.

-I co?-zapytałam nie wiedząc oco chodzi.

-Naprawde nie widzisz?-zapytał zdziwiony podchodząc bliżej. Po czym się odrócił a mnie zamurowało. Już rozumiem czemu z tyłu czerwonych spodni była dziura.

-C-Czy to jest..?

-Tak, ogon...koci ogon-powiedział, odwracając się do mnie przedem, speszony drapiąc się po szyji z tyłu.

-Niesamowite...

-Niesamowite?! Kocie uszy też mam. To jest niesamowite?!! Jestem nieudanym ekperymentem... Wolałbym się nie urodzić.

-Nie mów tak! Jesteś wyjątkowy i nie ukrywaj się z tym.

-Serio? Serio tak uważasz?

-Nie, na niby. Serio! Jesteś mega uroczy z tym puszystym ogonkiem.

-Dzięki-zaśmiał się.-Nie mówmy narazie 0038 ok?

-Ale miałeś się nie ukrywać

-A jak on ma inne zdanie niż ty...

-Nie mam, też uważam, że jesteś uroczy- powiedział 0038 który wszedł do pokoju sekunde po tym jak Louis skończył zdanie.

-Tak, Tak podsłuchiwałem i podglądałem okay? I nie patrzcie tak na mnie...

Spojrzałam na 0078 i oboje wybuchliśmy śmiechem patrząc na speszonego zieloonokiego.

-0038?-zapytał Lou gdy skończyliśmy się śmiać.

-Tak?

-Pamiętasz jak się nazywasz?

-No 0038...

-Ale jemu chodzi o imię... Ja jestem Agnes, 0078 to Louis a ty to...?

-Aaaaa... No chyba że...

-Więc?-dopytał 0078.

-Jestem Harry.

______________

Możecie mnie ukżyrzować ale myślę nad Larrym w tle... 😂

Komentarz i gwiazdka jeśli się spodobało ^^

Do następnego xxx

Inna? ✔Where stories live. Discover now