Rozdział 18: Levi!!!

1K 98 16
                                    

Słowa:  845

Tydzień później

Miną już tydzień od kąt mieszkam w domu Natsu i jego kota. Przez ten czas wiele się o nich dowiedziałam, między innymi to, żeby nie jeść nic przygotowanego przez nich, no może z wyjątkiem ryby. To że na prawie każdy kroku Natsu rozrzuca swoje ubrania. No, ale mają też dobre strony, takie jak dbanie o pamiątki, o wszystkie wspomnienia. To bardzo dobra cecha.

Ubrana w pomarańczową bluzkę na ramiączkach, czarną spódnicę i czarne podkolanówki, stałam przed kuchnią i robiłam trzy omlety. Po chwili wparował  chłopak, który pewnie poczuł zapach jedzenia.
~ Lucy jestem głodny.
~ I co mam zrobić z tą informacją?
~ Nie znęcaj się tylko powiedz kiedy będą gotowe omlety.
~ Natsu jesteś, jak dziecko. Powiem, jak będą gotowe.
~ Ale słodkie dziecko.
~ Nie, denerwujące...

Po tych słowach chłopak usiadł przy stole z fochem na twarzy, a obok niego Happy, który wyraźnie był rozśmieszony całą sytuacją.

Po 5 minutach jedzenie było gotowe. Talerze postawiłam przed nimi, wraz z kubkami gorącej herbaty. A ja usiadłam na przeciwko Natsu i widziałam, jak jego foch zmienił się na szeroki uśmiech.
~ Lucy wyjdź za mnie!
~ Jeszcze przed chwilą byłeś na mnie zły.
~ No bo nie mogę czekać na twoje jedzenie, ono jest pyszne.
~ Aye, Lucy jest cudna, zamieszkaj tutaj na stałe.
~ Pff, muszę was zmartwić, bo dzisiaj idę do Levi i nie wiem kiedy wrócę.
~ Lucy, jak możesz. A mówiłaś, że na obiad zrobisz rybkę.
~ Przepraszam Happy.
~ Lucy odprowadze cię.
~ Nie trzeba, dam radę.
~ Lucy jesteś taka głupia.

Zrobiło mi się trochę przykro, bo usłyszałam te słowa od niego... Resztę śniadania zjedliśmy w ciszy, po czym wyszłam z jego do i skierowałam się w stronę domu Levi. Obym tylko nie trafiła na taki moment, jak ostatnio.

Tym razem droga do mojej przyjaciółki minęła bez problemu, brawo ja. Zapukałam w drewniane drzwi i po chwili otworzyła mi niska, niebiesko włosa dziewczyna. Uff, Levi...
~ Lu-chan, chodź do środka.

Nie trzeba było mnie długo namawiać, żeby wejść do środka, po czym usiąść na ogromnej, miękkiej kanapie w salonie. Po chwili dołączyła do mnie przyjaciółka z ciastkami i gorącą czekoladą.
~ Nie ma tutaj tego chłopaka?
~ Heh? Jakiego?
~ No tego, co ostatnio otworzył mi drzwi.
~Aaaaa - Levi strzeliła buraka- To Gajeel mój chłopak.
~ Gratulacje musisz mi go przedstawić.
~ Oczywiście, a ty Lucy masz chłopaka? Jak tam sprawy z Natsu?
~ Nie mam... Czemu pytasz się o Natsu?
~ Bo pasujecie do siebie
~ J Ja i i N Natsu?!- tym razem to ja spaliłam buraka...
~ No, a nie podoba ci się?
~ No podoba, ale nie wiem co on do mnie czuje, a nie chce żeby między nami było niezręcznie. Nie chcę tego popsuć.
~ To się go zapytaj. To Natsu, jest głupi, a poza tym działaj póki nie ma Lisanny.
~ Kogo?
~ No fakt, nie znasz jeszcze ich. Niektórzy są na misjach, a Lisanna jest jedną z nich. To dziewczyna, która kocha Natsu, ale on ją nie. Więc się do niego przykleiła, jak pijawka. Nie wiem, kiedy wróci. Jednak wiem jedno, że jesteś od niej o wiele ładniejsza! Dużo razy podejrzewałam ją też o zdradę ... Ale nie mów tego nikomu!
~ Dobra obiecuję, ale jaką zdradę?
~ No strażnicy czasami wiedzieli, że będziemy napadać w tym miasteczku, lub okradać tego bogatego człowieka. Chyba dlatego mistrz wysłał ją na dłuższą misję.
~ Heh, a kto jeszcze jest na dłuższych misjach?
~ Widzę, że wcale się nie przejmujesz rywalką w miłości. No, ale mniejsza z tym. Na dłuższych misjach są jeszcze cztery osoby. Jedna z nich niedługo wraca będzie za dwa dni.
~ Nie przejmuje się, bo powiedziałaś, że Natsu ją nie kocha.

Wraz z Levi spędziłam wspaniały dzień, na pogaduchach. Gdy postanowiłam wracać, było już ciemno, a niebo pokrywały piękne, jasne gwiazdy. Trochę się bałam wracać, ale nie będę jej sprawiać kłopotów. Jeszcze przed wyjściem zostawiłam Levi złoty klucz koziorożca i dopiero potem wyszłam. Przeszłam dziesięć kroków po czym coś zaczęło szeleścić w krzakach. Przestraszyłam się i chciałam biec, jednak nieznana postać złapała mnie za nadgarstek. Do oczu napłyneły mi łzy i nie obracając się powiedziałam:
~ Natsu pomocy...

Postać przyciągnęła mnie od tyłu do siebie i zbliżyła swoją twarz do mojego prawego ucha.
~ Bu!

Odwróciłam gwałtownie głowę i zobaczyłam, że był to Natsu.
~ To twoja nauczka.
~ Głupek! Mógłbyś chociaż poczekać, jak normalny człowiek, a nie po krzakach łazić! Co ty dzik z buszu! Głupek! Nienawidzę cię!

Po policzkach zaczęły spływać słone łzy, a Natsu pocałował mnie w policzek.
~ Przepraszam. Martwiłem się i tak jakoś wyszło, do tego byłem jeszcze zły, że mimo ostatnich wydarzeń zachowujesz się tak beztrosko. Naprawdę przepraszam, nie wiem co się ze mną stało.
~ Natsu, ty się o mnie martwiłeś? Ale przecież nic by mi się nie stało...
~ A jeśli coś by się stało? Obiecałem, że ciebie obronię, nawet jakbym miał się bawić w dzika z buszu. I tak powiem to martwiłem się, jak cholera! To takie zawstydzające...

Swoją dłonią przysłonił twarz, aby ukryć rumieniec, który zdobiły jego twarz. Ja lekko się uśmiechnęłam i przytuliłam do niego.
~ Dziękuję...

*****
Witajcie misie. I jak rozdział, podobał się? Ja myślę, że Natsu chciał się tylko pobawić w takiego dzika pośród saren. Tylko, że tam ich nie było, no i coś mu nie pykło :(


Klucz do Serca Pirata (NaLu)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz