Rozdział 2. Harriet

1.6K 130 8
                                    

— Jak było? — przywitała nas babcia Mary. Byliśmy już z powrotem w Anglii i od razu z lotniska pojechaliśmy do niej. Po chwili z ogrodu przyszedł również dziadek Gerald.
— Super! — wrzasnęliśmy zgodnym chórem. Jeszcze przez chwilę panował wesoły rozgardiasz, ale w końcu zanieśliśmy swoje rzeczy do pokoi i zeszliśmy na obiad. Każdy z nas pochłaniał tak duże ilości jedzenia, jakbyśmy nie jedli przez tydzień. Chociaż na wakacjach jedzenie było dobre, nic nie mogło dorównać pysznemu, domowemu obiadowi babci Mary.
Po zjedzeniu od razu pobiegłam do Amandy. Niestety nie było jej w domu. Szukałam w różnych miejscach, ale jakby zapadła się pod ziemię. Smutna i rozczarowana wróciłam do babci, zastanawiając się, gdzie Krukonka mogła się podziać.
Resztę dnia spędziłam z dziadkami, opowiadając im o ostatnich miesiącach szkoły i tym, jak uratowaliśmy Kamień Filozoficzny przed Voldemortem. Pominęłam tylko fakt, że omal nie przeżyłabym tej walki. Uznałam, że nie musieli wiedzieć wszystkiego.

Amandę spotkałam dopiero następnego dnia nad strumyczkiem.
— Mama mówiła mi, że mnie szukałaś — powiedziała, jak tylko mnie zobaczyła.
— Zastanawiałam się, gdzie zniknęłaś. — Uśmiechnęłam się do niej i usiadłam na kamieniu.
— Poznałam czarownicę. — Spojrzała na mnie z entuzjazmem. — Jest naprawdę fajna! Dużo rozmawiamy o magii, pomaga mi w odrobieniu zadań domowych, ma ogromną biblioteczkę, do której mam nieograniczony dostęp. Dziś znów do niej idę, chodź razem ze mną!
Spojrzałam z wątpliwościami. To, że w okolicy znalazł się czarodziej, nie oznaczało, że można było mu ufać. Jednakże Amanda znała tę kobietę już jakiś czas, więc może miała rację? Może była to miła pani, która uwielbiała książki? Uzgodniłam z Amandą, że po śniadaniu pójdę razem z nią.

Stanęłyśmy przed zadbanym domkiem. Moją uwagę zwróciły przepiękne, kolorowe kwiaty. Rzadko kto potrafił wyhodować tak piękny ogród. Zastanawiałam się, jakich czarów użyła.
— Piękny, prawda? — zapytała Amanda, wskazując na dom. Pociągnęła mnie za rękę i wkrótce stałyśmy przed drzwiami. Zanim zapukałyśmy, drzwi się otworzyły i zobaczyłam w niej piękną, trzydziestoletnią kobietę, która szeroko się do nas uśmiechała.
— Amanda! — powiedziała z radością. Miała taki aksamitny głos, niezwykle przyjemny dla ucha.
— Cześć! Przyprowadziłam przyjaciółkę!
Kobieta spojrzała na mnie. Przez moment zauważyłam zdumienie w jej oczach, ale zniknęło tak szybko, jak się pojawiło.
— Isabella Potter — przedstawiłam się.
— Harriet Larsson — powiedziała melodyjnym akcentem, na który od razu zwróciłam uwagę. Weszłyśmy do domu.
— Pani nie jest stąd — zauważyłam. Może nie było to zbyt uprzejme, jednak Harriet zaśmiała się.
— Możesz mi mówić po imieniu. — Skinęłam głową. — Pochodzę ze Szwecji. Uczęszczałam do tamtejszej Szkoły Magii, jednak na trzy ostatnie lata przeniosłam się do Hogwartu. Trafiłam do Ravenclawu, ale czasami na zajęciach pracowałam razem z twoją mamą.
— Znałaś moją mamę? — zapytałam z niedowierzaniem.
— Tak, biedna Kate — powiedziała ze smutkiem, jednocześnie wyciągając pudło z szafki. — Nie mogłam uwierzyć, kiedy usłyszałam, co się stało.
Kiedy otworzyła pudło, zobaczyłam, że jest w nim pełno zdjęć, na których ruszały się postacie. Chwilę grzebała w pudle, a następnie wyciągnęła kilka z nich i mi je podała.
Na jednym była Harriet z moją mamą.
— To było na piątym roku — powiedziała. — Krótko po tym, jak przybyłam do Hogwartu.
— Byłyście ze sobą blisko? — zapytałam z ciekawością, czy była mi w stanie powiedzieć coś więcej o mojej mamie.
— Byłyśmy dobrymi koleżankami, ale nie nazwałabym tego przyjaźnią — odpowiedziała w zamyśleniu. — Nie zdradzałyśmy sobie naszych tajemnic, niechętnie mówiła o swoich relacjach ze znajomymi. Szczególnie o jednym Ślizgonie... mimo że później został śmierciożercą, ona go nie opuściła. Nigdy nie potrafiłam tego zrozumieć... Tak samo, jak byłam zaskoczona jej ślubem z Syriuszem, nigdy nie sądziłam, że coś do niego czuje...
Zapadła cisza, podczas której zaczęłam się zastanawiać, czy Severus na pewno powiedział mi wszystko.
— Pewnie za słabo ją znałam, żeby móc rozpoznać i zrozumieć jej uczucia. — Harriet uśmiechnęła się, a ja spojrzałam na drugie zdjęcie. Widziałam na nim swoją mamę, Syriusza i siebie. Podobne zdjęcie znalazłam w albumie Severusa. Na kolejnym zdjęciu zobaczyłam mamę ze swoim bratem, Lily oraz Harrym. Na kolejnych była mama z różnymi ludźmi, których nie znałam. Harriet tłumaczyła mi, kim oni są, ale właściwie to nie był nikt ważny dla Kate. W końcu spojrzałam na ostatnie zdjęcie.
— A to... — zaczęła Harriet.
— Severus — mruknęłam szybko.
— Znasz go? — zapytała z zaskoczeniem.
— Jest moim ojcem chrzestnym — odpowiedziałam. Jej oczy powiększyły się ze zdumienia. — I jest moim prawnym opiekunem. Ze względu na jego pracę większość roku mieszkałam z Nikeyami...
— Córką Mary i jej rodziną?
— Tak.
— A czym się on zajmuje? — zapytała z ciekawością, patrząc na zdjęcie.
— Jest nauczycielem eliksirów w Hogwarcie. — Była zaskoczona.
— No tak, z eliksirów zawsze był najlepszy — mruknęła. — I Dumbledore go zatrudnił jako nauczyciela? — Pokręciła głową z niedowierzaniem. Wzruszyłam ramionami, a ona wyszła z pokoju. Po chwili wróciła z herbatą i ciasteczkami.
Nadal przypatrywałam się zdjęciu Kate i Severusa. Oboje uśmiechali się szeroko, a ona była wpatrzona w niego jak w obrazek. Gdybym miała o tym więcej pojęcia, powiedziałabym, że była w nim zakochana. Odłożyłam zdjęcie do pudełka, myśląc, że pewnie znów dopatruję się czegoś tam, gdzie niczego nie ma. Przecież gdyby ona go kochała, powiedziałby mi o tym, prawda? Nie mógłby zataić takiej informacji, wiedział, jak bardzo mi zależało, żeby dowiedzieć się o mojej mamie jak najwięcej.

Isabella Potter 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz