Rozdział XVII

213 19 1
                                    

*GRAFIKA NIC NIE MA WSPÓLNEGO Z TEMATEM ROZDZIAŁU (no może troszkę ;-;)*


Mizu


Specjalnie wstałem wcześniej niż zwykle. Co nie zdarza się w ogóle. . Na dworze było już widno. Przez uchylone okno słyszałem szum wiatru przeplatany z poranną mżawką. Zdecydowałem się wyjść z łóżka w momencie kiedy Satoru pił poranną kawę opierając się o blat kuchenny. Przeciągnąłem się leniwie i ruszyłem do kuchni. On kiedy zauważył mnie trochę się przejął. Jakoś się tak stało że jak mam jakiś problem to przychodzę do niego rano.

-Coś się stało? -zapytał troskliwie, ja usiadłem przy stole. Wciąż ma ślad po tym jak go uderzyłem.

-Nie, wszystko dobrze- westchnąłem uśmiechając się. On skończył kawę i poszedł po torbę.

-Ja już będę wychodził -rzucił zakładając buty
-Wrócę dzisiaj późno do domu- powiedziałem wstając od stołu

-Nad godziny?- zapytał zainteresowany

-Nie, Waru zaprosił mnie do siebie- mruknąłem nie pewnie. Nie codziennie wychodzę do prawie obcych ludzi.

-Waru?- zmarszczył brwi, wymawiając jego imię miał ten swój obojętny wyraz twarzy. Jakby w ogóle się nie przejmował tym że gdzieś idę. Na pewno się przejmował.

-Wczoraj mnie odprowadził po pracy -odpowiedziałem masując nerwowo nadgarstki

-Aha- westchnął układając usta w cienką linie

-Zazdrosny?- zapytałem podchodząc do niego obdarzając go najpiększniejszym uśmiechem

-Nie -pokręcił głową- Tylko... No wiesz zawsze trzymałeś się z dala od kontaktów z innymi- mruknął- Martwię się o ciebie -rzucił przeczesując moją rozczochraną grzywkę

-Nie martw się -uśmiechnąłem się promiennie- Spróbuję wrócić wcześniej byś się nie martwił za bardzo -rzuciłem całując go w policzek

-Skoro tak mówisz- złączył na chwilę nasze wargi w czułym pocałunku, po czym otworzył drzwi- Będę czekać! -rzucił na pożegnanie

-Pa pa!- krzyknąłem machając mu. Myślałem że będzie gorzej. Westchnąłem cicho. Trochę przejąłem się tym że Satoru tak strasznie się martwi. Robi to cały czas. Dlaczego akurat to mnie zaskoczonego. Przecież Waru to miły, nie niebezpieczny facet. Mam taką nadzieję.

Parę godzin później

Może to trochę głupie ,ale przed wyjściem nie mogłem się uspokoić. Byłem podekscytowany tym że od paru lat ktoś mnie zaprasza do siebie. Nie licząc mojego Satoru ,który zrobił to przy pierwszej okazji. Przed wyjściem nie mogłem usiedzieć na miejscu. Zachowywałem się dziwnie. Nie mogłem się odczekać aż spotkam Waru. Chociaż czułem się źle z tym że Satoru źle odebrał osobę Waru. No cóż zdarza się. Po paru godzinach w wannie i grzebaniu w szafie Satoru wyszedłem do pracy. Mam przyjaciela. Rozpierało mnie szczęście. W kawiarni nie mogłem usiedzieć na miejscu. Przez to przydzielono mnie do zbierania zamówień, co zmusiło mnie do myśleniu o zamówieniach. W lokalu klienci zajęli większość wolnych miejsc. Było dużo roboty. Po paru godzinach spędzonych w towarzystwie Hinami ,która ekscytowała się każdym zdanie o Satoru, to taka jej dziwna cecha. Starałem się tak strasznie nie ekscytować i skupić na pracy, ale wtedy przyszedł Waru. Było to wtedy jakaś dziewiętnasta. Rzuciłem mu wesołe „Cześć" i wróciłem do pracy. Ubrany był w ciemny płaszcz, czarną koszulę z rozpiętym guzikiem przy szyi i szarawe jeansy. Zamówił jak zwykle espresso i ciastko czekoladowe. Gdy wybiła godzina dwudziesta zacząłem się zbierać. Przebrałem się w normalne ciuchy i pożegnałem się z pracownikami. Waru czekał na zewnątrz.

Sairen? 
サイレン| YAOIWhere stories live. Discover now