Rozdział XIV

219 23 3
                                    


Mizu
Obudziłem się strasznie wcześnie. Co jest dla mnie nowością. Satoru już dawno wstał by wyjść do pracy. Cała noc męczyły mnie sny ze wczorajszym wypadkiem. A co jeśli...? Tysiące negatywnych myśli przepływało mi przez głowę tej nocy. Bałem się że ktoś zrobi mi krzywdę. Jak kiedyś. Na szczęście miałem Satoru. Usiadłem na łóżku. Czułem się dziwnie, kręciło mi się w głowie, było mi gorąco, a jednocześnie zimno i ta głupia suchość w gardle. Usłyszałem odgłos gotującej się wody w czajniku. Satoru jeszcze nie wyszedł. Ruszyłem do kuchni. On stał oparty o blat kuchenny ze skierowaną twarzą w stronę morza, mając w dłoniach kubek parującej kawy. Podeszłemu do niego obejmując go w pasie, przycisnąłem twarz do jego pleców. Od razu poczułem przyjemne ciepło jego ciała. Chciałem jego bliskości .On obrócił się w moją stronę.

-Czemu jeszcze nie śpisz?- zapytał chwytając w moją twarz w dłonie. Widać że był trochę mną zaskoczony. Nie często wstaje tak wcześnie.

-Źle się czuje- mruknąłem nadymając policzki, a on sprawdził mi temperaturę po czym uśmiechnął się do mnie

-Nie masz gorączki -rzucił- To przez ten 'wypadek'?- zapytał

-Tak-odpowiedziałem cicho- Boję się- szepnąłem chowając głowę w zagłębieniu jego szyi, a on mocno mnie objął. Tyle rzeczy może się teraz wydarzyć.

-Za bardzo to przeżywasz- rzucił - Na razie spróbuj o tym zapomnieć

-Gdyby to było takie łatwe-westchnąłem stając przed nim. Zmusiłem się na drobny uśmiech

-Eh, pora na mnie- mruknął spoglądając na zegar. No tak było już po czwartej. Czyli jedynie spotkamy się w domu po dwudziestej - Do zobaczenia - rzucił całując mnie czule, a ja podskoczyłem przestraszony nie będąc pewny co on robi. Chyba nigdy nie przywyknę do tego. Co z tego że oficjalne jesteśmy razem od paru tygodni. Nie przywykłem do tego. Zawsze to robi znienacka i jak ja mam się na to przygotować psychicznie i fizycznie? Powoli odszedł ode mnie jakby chciał sprawdzić moją reakcję , a moją reakcją były szkarłatne rumieńce. Uśmiechnął się do mnie i ruszył w stronę drzwi zabierając ze sobą klucze ,i torbę. - Nie przejmuj się tym, bo jeszcze będziesz bał się wyjść z domu -krzykną zamykając drzwi

Po chwili już go nie było. Zostałem sam. Gdyby jeszcze była Vivi. Westchnąłem cicho. Na dworze powoli się rozjaśniało. Pogoda wciąż była taka sama. Dużo chmur, mgła, wiatr. Może kiedyś się ogarnie. Napiłem się wody, która stała niedaleko mnie, poczym uznałem że wezmę długą kąpiel. Wszedłem do łazienki i zacząłem napełniać wannę. Było strasznie cicho. No tak, była piąta rano i nikogo nie ma w domu. Zdjąłem ubrania i wszedłem do wanny. Od razu zanurzyłem się cały. W mojej głowie pojawiały się myśli z wczoraj. -'Spróbuj o tym nie myśleć' -nakazałem sobie w myślach. Jednak to nie było takie proste. Pojawienie się ogona znów zmusiło mnie do przypomnienia sobie wszystkiego. Pamiętam wzrok ludzi, emocje. Szok, zaskoczenie, przerażenie. Od urodzenia jestem wybrykiem natury. Od najmłodszych lat oddawany z rąk do rąk aż ... W końcu znikłem. Nie chce tego powtarzać. Nie chce odejść.

Parę godzin później

Satoru

Jechałem do uniwersytetu. Pogoda całkowicie się zepsuła. Wiało coraz silniej i chyba zapowiadało się na deszcz. Na szczęście połów się udał. Jednak martwiłem się najbardziej na to co mnie czeka. Byłem przygotowany na ogrom pytań ze strony Hinami i Akinoriego. Tego nie da się logicznie wytłumaczyć. Nie wiedziałem co miałem im powiedzieć. Jak wytłumaczyć że Mizu jest syreną. Nie uwierzą? Wyśmieją mnie? Teraz wiem jak czuł się Mizu gdy chciał mi to wyznać. Drobny stres, tylko to. Jednak nie rozumiem jego strachu. Czego miałby się bać? Co się stanie jeśli ludzie się dowiedzą? Może jest to połączone z jego przeszłością? Tyle pytań. Wjechałem na parking. Przed budynkiem oni już czekali. Westchnąłem głośno. Zostawiłem zamknięty samochód i poszedłem w ich stronę. Oni patrzyli na mnie z nieufnością. Jakbym ujawnił ich największy sekret, a to mój Mizu to zrobił. To jego sekret.

Sairen? 
サイレン| YAOIWhere stories live. Discover now