#8

75 4 4
                                    

Przez myśl o Kolu, po policzku spłynęła mi łza. To dziwne. Mimo tego jak bardzo mnie skrzywdził, kiedy zobaczyłam go na zjeździe motocyklowym, gdzieś w głębi ucieszyłam się.
Co stało się między nami?
Ponad dwa lata temu w Walentynki, kiedy mieliśmy swoją rocznicę, zaprosił mnie na "randkę". Mimo że miał dopiero 18 lat (jest o 2 lata starszy), to całkiem dobrze wszystko zaplanował. Najpierw mieliśmy pójść na kolację do restauracji, potem do kina a na koniec romantyczny spacer brzegiem morza, przy świetle księżyca.

Bardzo długo przygotowywałam się na te spotkanie. Strasznie się stresowałam. Ten dzień miał być taki wyjątkowy.
Przed godziną 18 brat zawiózł mnie w umówione miejsce. Mieliśmy spotkać się w parku. Usiadłam na ławce i czekałam. Minęło kilkanaście minut. Jednak nadal nie ruszyłam się z miejsca. Ludzie przechodzący chodnikiem, analizowali moją osobę od góry do dołu. Czułam się strasznie niekomfortowo. Kol często się spóźniał i szczerze to nie dziwił mnie fakt, że nadal go tam nie było.
Minęła godzina. Dzwoniłam do niego chyba sto razy, jednak nie usłyszałam nic poza głuchym sygnałem. Postanowiłam, że ofiaruję mu ostatnią szansę. Dałam mu dziesięć minut. Nie przyszedł. Dopiero wtedy zrozumiałam, że mnie wystawił. W naszą rocznicę. Cała zapłakana wróciłam do domu. Od razu ruszyłam do swojego pokoju i płakałam do poduszki. Wszyscy pytali o co chodzi, jednak w odpowiedzi dostali mój szloch. Już go nigdy nie spotkałam. Zniknął ze szkoły. Nie odbierał telefonu. Wysłałam mu milion wiadomości, ale nie otrzymałam nic w zamian. Przez długi czas martwiłam się o to, że tak nagle zniknął. Bałam się, że coś mogło się mu stać. Nikt nie znał powodu wyprowadzki rodziny Mikalesonów. Słyszałam jedynie plotki

-Hej co tutaj robisz? Poczułam czyjąś dłoń na ramieniu. Przetarłam oczy, ponieważ mimowolnie łzy spływały mi po policzku.Odwróciłam się. To był Poll.
-O Hej- powiedziałam nieśmiało.
-Mała Ty płaczesz?- przytulił się do mnie.
-Nie, wszystko jest okej- skłamałam. Za każdym razem kiedy myślałam o moim ex, chciałam płakać. Mimo tak wielkiej krzywdy, jaką mi zaoferował, nigdy nie mogłam o nim zapomnieć.
-Dina, przecież widzę że coś jest nie tak.- gdy siedziałam w jego objęciach, stwierdziłam, że mogę mu zaufać. Poll kilka dni temu także powierzył mi swoją tragiczną przeszłość . Doszłam do wniosku, że mogę mu powiedzieć o wszystkim.
-To przez mojego chłopaka.
-Zaraz, zaraz, Ty masz chłopaka?- zapytał zaskoczony i nieco zdezorientowany.
-Ehh nie, ale miałam.
-Nie rozumiem- odparł.
Odpowiedziałam mu całą historię i po raz kolejny rozpłakałam się. Powiedziałam mu też o tym, że Kol wrócił. Chłopak otarł moje łzy i przytulił mnie do swojej klatki piersiowej.
-Nie przejmuj się tym chujem. Nie był ciebie wart. Chodź ze mną, chyba wiem jak mogę poprawić tobie humor. Poll wziął mnie za rękę i zaprowadził do swojego auta.

-Dokąd jedziemy?- spytałam.

-Do mojego ulubionego miejsca.- odpowiedział i uśmiechnął się zadziornie. Wyjął ze schowka płytę i włożył do stacyjki. Z głośników wydobył się zanany mi dźwięk, była to piosenka zespołu The 1975 - The Sound.

-O mój Boże, kocham ich- pisknęłam ucieszona.

-Hahah nie jesteś sama- znowu uśmiechnął się zadziornie. - Jesteśmy na miejscu- dodał po chwili i zaparkował auto. Wysiedliśmy z samochodu. Spojrzałam na lokal.

- Ohhh kocham tą restaurację. Zawsze przychodziłam tu z rodzicami w dzieciństwie.

-Nie wierze, miałem tak samo.- ucieszony objął mnie ramieniem i dodał- zawsze brałem naleśniki z owocami- oblizał usta. Weszliśmy do środka. Kelnerka podała nam menu, jednak my bez zastanowienia wybraliśmy nasz przysmak- naleśniki.

-Opowiedz mi coś o sobie. Znam tylko twoją bolesną przeszłość, a chciałabym poznać też te najmilej wspominane przez ciebie chwile.- po tych słowach mina chłopaka zmieniła się. Jego wyraz twarzy pokazywał zakłopotanie. Zdziwiło mnie to lekko.

Ehh...em-odezwał się po chwili- nie wiem co odpowiedzieć- umilkł na moment- Hmm mile wspominam całe dzieciństwo. Pamiętam jak pewnego dnia wybrałem się do lasu i zrobiłem z bratem domek na drzewie. Kilka nierówno zbitych desek, dach z gałęzi, za krzesła robiły worki wypchane słomą. Był malutki. Każdego dnia przychodziłem tam z bratem bawić się. Udawaliśmy leśniczych. Wypatrywaliśmy z góry różnych zwierząt. To było takie beztroskie, ale w końcu czar prysnął. Mój ojciec tradycyjnie wypił za dużo i wpadł w furię. W domu pobił mamę, potem przyszła kolej na nas. Wiedział dokładnie gdzie będziemy. To on kilka lat wcześniej zaprowadził nas do tego miejsca. Kiedy obserwowałem przez lornetkę sarnę, usłyszałem huk. Ktoś strzelił ze strzelby. Wystraszyłem się. Zauważyłem, że ktoś mierzy do mnie z broni. Zacząłem krzyczeć i chować się. Bałem się. Kiedy postać podeszła bliżej ujrzałem mojego ojca. Zaczął się na mnie drzeć.- Zamilkł na chwilę i przełknął ślinę. - Pociągnął za spust. Trafił mi w ramię. Mimo tego że był to zwykły straszak na zwierzęta, bolało jak cholera. Do ojca dotarło to co zrobił, dopiero gdy zobaczył jak krwawię. Od razu kiedy skończyłam 18 lat wyprowadziłem się. Jedyne co mi zostało po tym sukinsynie to blizna- pokazał na ramię.

Jego opowieść przerwała kelnerka. Podała nam zamówienie, życzyła smacznego i odeszła. Czułam się źle, że "zmusiłam" go do powiedzenia tego. Po policzku Polla spłynęły pojedyncze łzy.

-Poll, przepraszam- nie wiedziałam co powiedzieć- ja nie chciałam.- nagle chłopak pocałował mnie. Byłam w szoku. Był to krótki, ale jakże namiętny pocałunek.

-Nie przejmuj się tym. To już przeszłość.

Po kilkunastu minutach wyszliśmy z lokalu. Wolnym krokiem ruszyliśmy w stronę auta.
-Davina?!- usłyszałam za sobą bardzo dobrze znany mi głos.
Ahh to znowu on....

###

Kochani dziękuję za wszystkie wyświetlenia. Rozdział całkiem długi. Mam nadzieję, że te około 900 słów się wam spodobało. Na dziś to koniec. Zapraszam do obserwowania mojego profilu i opowiadania. Wtedy nie przegapicie nowego rozdziału. Zachęcam także do komentowania i gwiazdkowania ;D to bardzo motywuje

Pozdrawiam Madzix797

Ahh, to znowu Ty...Where stories live. Discover now