Rozdział 9

60 2 0
                                    

*Gdy staję na nogi słyszę pełen bólu, lecz znany mi głos.*

- J-julio, n-nie..

- Jacob? Co ty tu robisz do cholery? Chcesz żebym Cię zabiła? - z tymi słowami pomagam mu wstać.

Jacob jest jednym z moich kilku dobrych przyjaciół, właściwie pracujemy razem.

- Ty cholerna wariatko, prawie mnie zabiłaś! - krzyczy do mnie z wyrzutem w głosie. Na te słowa tylko cicho się śmieję.

- Oczywiście, a myślałeś, że zamierzam czekać aż osoba, która mnie śledzi zabije mnie, gdy ledwo przytomna będę się włóczyć po ulicy? Niedoczekanie twoje młotku. Ostatni raz pytam co tu robisz? I swoją drogą, marny z ciebie prześladowca. Twoje słoniowe kroki słychać aż ze 100 metrów.

Po chwili, w mroku wypatrzyłam oburzenie malujące na jego twarzy, wydął wargi jak małe pięcioletnie dziecko, równocześnie masując kark. W tej chwili nie mogłam powstrzymać uśmiechu, jest dla mnie jak brat, którego nigdy nie miałam, poza tym znamy się już od dawna.

- Zlecenie od szefa, dowiesz się wszystkiego, gdy się z nim spotkasz, wiele spraw się skomplikowało i jest gorzej niż było wcześniej.

- Gorzej? Co to ma znaczyć?

- Dow...

I nie dane mu było dokończyć, gdyż za sobą usłyszałam szyderczy śmiech.

Jasna cholera.     

Natychmiast odbezpieczyłam magazynek i z prędkościom światła odwróciłam się od Jacoba, celując w stronę z której dochodził śmiech.

- Ależ kochani, nie przeszkadzajcie sobie. Ja z wielką chęcią posłucham, co ciekawego dzieje się między relacjami z innymi gangami w tej okolicy - powiedział mężczyzna, który mogę się założyć, że miał przyklejony kpiący uśmieszek na twarzy.

W mojej głowie wiercąc wielką dziurę, boleśnie wiruje tylko jedno zdanie.

Zabij go.

Zaśmiałam się.     

- Nieładnie tak podsłuchiwać czyichś rozmów, bardzo nieładnie – rzuciłam z rozbawieniem w głosie.

Gdzieś po lewej stronie, przed sobą usłyszałam dźwięk odbezpieczanego pistoletu, a mężczyzna zbliżył się na odległość kilku metrów.

Jest ciemno i nawet słabe światło latarni ledwo tu dociera. Mimo, iż moje oczy przyzwyczaiły się do ciemności, nadal miałam problem z wyłapaniem w niej pistoletu przeciwnika.

- Czy ma to jakieś znaczenie, skoro zaraz i tak zg...

Wiedziałam, że z końcem tego zdania strzeli, dlatego to ja byłam szybsza o pół sekundy. Starałam się celować w rękę, w której trzymał pistolet, modliłam się w duchu by kula przeszyła jego prawą rękę, a nie głuchą ciemność. Wiedziałam, że jeśli chybiłam – umrę. Na moje szczęście trafiłam go, bo usłyszałam głuchy, niosący się krzyk i zderzenie się pistoletu z podłożem.

Do dwóch razy sztuka. Już szłam w jego stronę.

- Ty mała, cholerna dziwko pożałujesz tego co właśnie zrobiłaś - wysyczał z wyczuwalnym bólem w głosie.

Teraz już stałam nad nim z pistoletem wycelowanym w jego głowę. Cała aż trzęsłam się z podniecenia, byłam już w transie. Świat jakby się zatrzymał, otaczając tę chwilę jakąś niewidzialną, grubą barierą. Przekrzywiłam głowę w bok, patrząc szalonym i nieprzytomnym wzrokiem w jego zmieszane od bólu, lekkiego strachu, i gniewu oczy. Na ten widok uśmiechnęłam się szeroko.

- Ubolewam na tym, że tak nonsensowne słowa są ostatnimi, które wyszły z twoich ust w twoim całym życiu.

No już, zabij go.

I już dobrze wiedziałam, że z tym zdaniem przed oczyma przemknęły mu wszystkie wspomnienia, decyzje czy też dobre i złe chwile. Ten moment wprawiał mnie w ekstazę jeszcze bardziej. Już się nie kontrolowałam, po prostu pozwoliłam mojemu drugiemu ja wejść w moje     ciało. Nie sądził, że jakaś 17 latka będzie w stanie go zabić, nie docenił mnie.

Przyciskam mu pistolet do czoła i bez wahania pociągam za spust. Teraz moje podniecenie sięga zenitu, w duchu cieszę się jak dziecko. W powietrzu niesie się dźwięk wystrzału i krew rozpryska się na boki, gdzieniegdzie rozbryzgując się też na moim ciele, i ubraniu. Ja tylko kucam przy bezwładnym ciele, wyszukując jakichkolwiek dokumentów, które ukażą mi jego tożsamość.

Kogo tym razem zabiłam?

Gdy znajduję portfel, a w nim dowód, tylko intensywnie wpatruję się w imię i nazwisko.

Patrick Ghal.

Wstaję i rzucam dowód w stronę Jacoba.

- Powiedz Jasonowi, że ma o jednego mniej na głowie – mówię zupełnie obojętnym głosem, jakbym przed chwilą zrobiła coś zwyczajnego. 

I po tych słowach odchodzę, zostawiając Jacoba samego na środku ścieżki, koło martwego już ciała. Wiem, że Jacob nienawidzi tej mojej strony, nienawidzi, bo jest ona żądna, bezwarunkowa i władcza. Boi się tej obojętności, bo wie, że z takim podejściem jestem zdolna do wszystkiego. Pewnie czasami zastanawia się czy aby na pewno mam poukładane w głowie, czy jestem poczytalna. Ale czy nie o to właśnie chodzi w tej pracy? Właściwie u mnie nie do końca. Ja czuję, że gubię się w tym, że ugrzęzłam w tym jak w wielkim głębokim bagnie, a co najgorsze nie chcę z niego wyjść, tylko brnę dalej i głębiej.

Wilgotną chusteczką czyszczę pistolet i moje ciało z krwi. Gdy upewniam się, że wszystko wygląda tak jak powinno, ruszam w kierunku tak wyczekiwanej przeze mnie imprezy.

Idę wolno oświetlana słabym światłem z latarni. Powolutku, małymi kroczkami podbiega do mnie świadomość. Rzeczywistość, która     krzyczy tak przeraźliwie i głośno, że rozbija wszystkie szyby przez które jestem otoczona. 10 minut temu zabiłam człowieka, a teraz idę się bawić na imprezę. Czy tym właśnie jest człowieczeństwo? Wątpię.

Czym więc jest?

Teraz już wiem.

Muszą siedzieć we mnie dwie różne osoby, ciągle kłócące się o dominację nad moim umysłem. Pierwsza zła do bólu, bezuczuciowa, chcąca wykorzystać wszystko dla przyjemności, wysysająca energię z człowieka i szyderczo szepcząca. Druga, przyćmiona przez pierwszą, jednak uczuciowa, walcząca bezsilnie z bezuczuciowością. Ona słabnie, wygasa jak całonocny ogień, zostawiając po sobie tylko ciemny dym, przegrywa. Wiem to, bo słyszę ten cichy, ale stanowczy szept z tyłu mojej głowy. 

Diabeł nigdy nie śpi.

To siedzi głęboko we mnie, rozrastając się coraz bardziej, przenika przez kości, szczypiąc w skórę.

Jestem szalonym człowiekiem o dwóch twarzach.

***
A oto jest 9 rozdział! Jeszcze nie wiem kiedy pojawi się następny, ale pewnie jakoś na początku września. Komentujcie i głosujcie, bo miło jest zobaczyć, że komukolwiek podoba się to co piszę.

SleepwalkerWhere stories live. Discover now