06 - "Polecenie z góry"

6.8K 318 6
                                    


Dni mijały, pracuje już u Nicolasa drugi tydzień. Ogólnie wszyscy są mili, ale jak zawsze znajdą się wyjątki. O to jeden z nich idzie w moją stronę.
- Nico prosił, abyś do niego poszła - powiedziała jadowitym głosem i mordem w oczach Vanessa.
Dlaczego za sobą nie przepadamy? Ona jest łasa na Nicolasa, a ja jestem według niej „zagrożeniem".
- Okej, dziękuje za informacje - odpowiedziałam jej przyjaźnie.

Biuro Nicolasa znajduje się na tym sam piętrze co moje, ale po drugiej stronie korytarza.
Pukam.
- Proszę! - wchodzę.
- Prosiłeś, abym do ciebie przyszła.
- Tak, chciałem porozmawiać z tobą na temat firmy, w końcu jest nasza wspólna.
- Okej, o co chodzi?
- Myślałem nad przeniesieniem Cię na wyższe stanowisko - może to dziwnie brzmi, ale firma jest nasza, ale to Nicolas jest szefem, a ja tu tylko pracuje. Wiecie, ma większe doświadczenie ode mnie.
- Wiesz, jak na razie mi się dobrze pracuje.
- No tak, ale dostałem takie polecenie z góry - zaśmiał się na ostatnie, a ja zachichotałam.
- To, jaka jest od teraz moja rola?
- Żeby, nabrać doświadczenia od jutra zostaniesz moją sekretarką. Zorientujesz się jakich klientów mamy i poznasz wszystkie rachunkowości i inne papiery.
- Rozumiem przez to, że moje biuro zostanie przeniesione? - zapytałam.
- Tak, będzie obok mojego. To po lewej jest już gotowe, tylko rzeczy przenieś - uśmiechnął się delikatnie, kiedy już kierowałam się do wyjścia.

Podczas przerwy na lunch skierowałam się na niższe piętro w celu porozmawiania z Hunterem.
Huntera poznałam w pierwszy dzień pracy tutaj. Zaprzyjaźniliśmy się od razu. Niebieskooki brunet ma dziewczynę Layle i kota Rafała.
- Witaj mój koteczku! - przywitałam się, wchodząc do biura przyjaciela.
- Kogoż to moje oczy widzą! Toż to moja panda!
Czemu tak do siebie mówimy? On ma kota, więc ja do niego koteczku, a aj kocham pandy, więc do mnie pando.
- Co cię do mnie sprowadza?
- A nic, przyszłam odwiedzić mojego jedynego tutaj przyjaciela - odpowiedziałam z uśmiechem.
- A wiesz, że dobrze się składa? Wieczorem idziemy na imprezę pando.
- Przykro mi, ale ja nigdzie nie idę - wychodzenie z nim na imprezy w środku tygodnia do mądrych nie należy, bo zawsze muszę go z stamtąd wyciągnąć.
- Spokojnie Layla też idzie - puścił do mnie oczko.
- Ale jest środek tygodnia! - stąpałam przy swoim.
- Oj tam, nie przesadzaj. Będziemy u Ciebie o dwudziestej, a teraz won z tond!
I wyrzucił mnie z gabinetu. On. O nie ja się tak nie bawię. Pójdę do tego klubu i pokaże mu, że mnie się nie lekceważy. Ale najpierw...

Pan I Pani Moon [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz