Główna kopalnia ze wszystkich North West Mines była dokładnie taka, jaką ją zapamiętała - zimna, mokra, przerażająca. Skrywała w sobie uosobione zło, które tylko czekało, aby ją i jej przyjaciół dorwały szpony śmierci, którym będzie przewodzić. Każda skała zdawała się przesiąkać mrokiem jak namoczony materiał. Słaby strumień światła pozwalał jedynie na patrzenie pod własne nogi, ale musieli z tym żyć i iść dalej. Mieli jeszcze zamiar wrócić, dołączyć do pozostałych na terenie sanatorium. Później już tylko do Vancouver, a z niego prosto do domu. W myślach Emily to wydawało się dużo łatwiejsze niż do wykonania w rzeczywistości.
— Nie mogę uwierzyć, że Hannah żyje i naprawdę jest... tym czymś — mruknęła smutno Em, bardziej do siebie niż przyjaciół.
— Boże, co za tragedia. Hannah jest wendigo, Beth i Josh nie żyją. — Wspomniała Samantha, wzdychając boleśnie. — Kiedy to wszystko się stało?
— Byliśmy ślepi. Sam nie pamiętam nic szczególnego, nagle była tylko śmierć i strach. — Mike dołączył się do wspominek.
— Tak, bo ty najwięcej się bałeś. — Zironizowała go ciemnowłosa.
— Nie rób z siebie księżniczki, Em.
— Kutas — rzuciła cicho, nie mając ochoty na sprzeczki z byłym chłopakiem.
Samantha natomiast wolała nie wtrącać się w ich kłótnie, mimo chęci bronienia Mike'a. Wiedziała jednak, że przegadać Emily Flynn to misja niemożliwa.
— No to, nasze drzwi do śmierci czekają na otwarcie — powiedział Mike dla rozluźnienia atmosfery lecz nikomu nie było do śmiechu.
Przystali przed pancernymi wrotami, za nimi kryło się gniazdo wendigo. Sam poczuła ucisk w gardle. Znów naszły ją wątpliwości. Czy zniesie widok martwego Josha? Czy odczuje ten cios bardziej niż jest na to przygotowana?
Nie mogła się wycofać, przysięgła odnaleźć zwłoki Washingtona i to zrobi. A zawsze, gdyby działo się coś niedobrego, Mike jest przy niej. No i mają jeszcze Emily. Da sobie radę, musi. Dla siebie, dla Josha, dla bliźniaczek. I dla Michaela. Przecież nie po to go tu ciągnęła, żeby zrezygnować w takiej chwili. Choć on by zrozumiał przecież byli... przyjaciółmi.
Uświadomiła sobie w jak dziwacznej sytuacji jest. Kocha Mike, mogłaby spędzać z nim każdą chwilę, być mu bliska. Ale to zmarły Josh był miłością jej życia. I jak z tym żyć? I czy Mike czuje do niej to samo? A może nadal wzdycha do Jess?
Tę ostatnią opcję wykluczyła. Jessi była piękna, ale denerwująca bardziej niż Emily, a Mike nie lubi takiego charakteru. Na pewno. Nie znaczy to odrazu, iż kocha Sam.— Mam nadzieję, że to dobra decyzja — rzuciła brunetka tonem pełnym wahania.
— Nadzieja matką głupich, ale jak każda matka - swoje dzieci kocha. — słowa Sam polepszyły nastrój i Flynn i Mike'owi.
— Na pewno otworzyłeś je gdy wracaliście z Joshem? — dopytywała Benson.
— Tak, tak — odparł. — Nie wiem co mnie wtedy naszło. Ale chyba dobrze zrobiłem?
Obie dziewczyny wzruszyły ramionami, bo obie miały mieszane uczucia.
— No to już!
Wszyscy troje pchnęli drzwi i po chwili znaleźli się po drugiej stronie. Coś zatrzeszczało, z sufitu posypał się gruz.
— Co je...
Munroe nie zdążył dokończyć swoich słów, kopalnia zaczęła się trząść. Sufit rozkruszył się, ogromne głazy zaczęły spadać na ziemię. Chłopak w ostatniej chwili chwycił Sam i przeturlał się z nią kawałek dalej nim największa skała przygniotłaby blondynkę. Dziewczyna uderzyła się w głowę, z której poleciała strużka krwi. Trzęsienie powoli ustępowało, w powietrzu miotał się pył, a na głowy wciąż spadał drobny gruz. Tąpnięcie na zawsze zawaliło drzwi skałami, których nie zdołają przesunąć.
![](https://img.wattpad.com/cover/59340491-288-k180209.jpg)
YOU ARE READING
Until Dawn: O Death
Fanfiction,,Im bliżej świtu, tym noc ciemniejsza" Miesiąc po wyderzeniach z Blackwood Pines. Prawie całej grupce przyjaciół cudem udało się przeżyć. Policja nie wierzy w istnienie wendigo i zamyka sprawę. Tylko przyjaciele wiedzą, że w kopalni uwięziony jest...