#4 Każdy książę potrzebuje swojej księżniczki

17.4K 679 19
                                    

Jego twarz zaczęła się niebezpiecznie zbliżać do mojej. Nagle się przebudziłam z oszołomienia i odepchnęłam go od siebie w momencie, gdy nasze usta już się prawie ze sobą stykały. Przez mój nagły ruch chłopak się zachwiał i wpadł do jeziora.

-Nie zbliżaj się do mnie, dupku. - warknęłam i zaczęłam odchodzić w kierunku mojego motoru.

-Pożałujesz tego, księżniczko! -usłyszałam jeszcze za sobą jego zdenerwowany głos, ale postanowiłam go zignorować.

****
-Co ty jeszcze tu robisz? - zapytałam zmęczonym głosem, gdy weszłam do mojej sypialni i ujrzałam Andrew.

-Martwiłem się o ciebie, gdzie ty się podziewałaś? - zapytał z troską.

-Byłam się przejechać, chciałam pobyć chwile sama i pomyśleć - westchnęłam głośno i położyłam się na łóżku obok przyjaciela.

-W środę wypada... -przerwałam mu.

-Tak.

-Nie martw się będę z tobą, ale laska, nie możesz się dziś tym przejmować, zabieram cię na imprezę. - oświadczył, nie pytając mnie nawet o zdanie i wyszczerzył się.

-Nie chcę mi się.- mruknęłam z niechęcią.

-Kim jesteś i co zrobiłaś z moją BFF? - zapytał z udawanym przerażeniem, specjalnie podkreślając określenie użyte na końcu zdania, przez co zaczęłam się z niego śmiać.

-Jesteś debilem.

-Za to mnie uwielbiasz. - puścił mi oczko, a ja bezradnie pokiwałam głową.

-Dobra, powiedz mi lepiej w co ja mam się ubrać?

-Jest! Idziemy! - wykrzyczał, a w jego oczach pojawiły się iskierki radości.

-Już się tak nie podniecaj. -zachichotałam.

****
Ubrana byłam w czerwony, przyległy crop top, czarne, obcisłe rurki i tego samego koloru ramoneskę. Do tego założyłam czarne szpilki z czerwoną podeszwą i złotą biżuterię. Włosy wyprostowałam i zostawiłam rozpuszczone. Makijaż jak zazwyczaj miałam dość mocny, w szczególności podkreślający oczy i usta.

Spod mojego domu pojechaliśmy taksówką i po zaledwie dziesięciominutowej podróży, znaleźliśmy się pod klubem. Gdy weszliśmy do środka, mijając przed tym kolejkę dzięki naszym znajomościom, poczułam bardzo dobrze mi znany odór alkoholu, potu i dymu papierosowego. Nie zważając na innych ludzi przecisnęłam się przez gromadę spoconych "tancerzy" i dotarłam wraz z Andrew do baru. Wypiliśmy po kilka przeróżnych drinków, po czym wspólnie ruszyliśmy na parkiet. Na początku przez cały czas tańczyłam z moim przyjacielem i nie odstępowaliśmy się na krok, kilka razy poszliśmy spożyć jeszcze alkohol i w ten sposób mijał nam czas. W pewnym momencie musiałam skorzystać z toalety, więc zostawiłam na chwilę Andrew samego, uprzedzając go przed tym. Jak wróciłam z ubikacji okazało się, iż mój towarzysz aktualnie tańczy z jakąś rudowłosą pięknością. Nie chciałam mu przeszkadzać, więc zaczęłam samotnie poruszać się w rytm muzyki. Wczułam się w słyszane rytmy i po prostu dałam się ponieść tańcu. Czułem na sobie palące spojrzenie nieznanych mi osób, ale nie czułam się skrępowana, pewnie dzięki alkoholu płynącemu w moich żyłach i pewności siebie. Nagle poczułam duże, ciepłe dłonie na moich biodrach, przez co odrobinę się spięłam. Zrzuciłam ręce tej osoby i starałam się dalej tańczyć nie przejmując się obecnością tego kolesia za mną. Niestety gościu był natarczywy i powtórzył swój ruch. Nie wiem czy wiecie, ale ja nie należę do osób cierpliwych... Odwróciłam się do mężczyzny i nie patrząc kim on jest uderzyłam z prawego sierpowego. Przez siłę uderzenia jego głowa odchyliła się w bok, a on zatoczył się do tyłu. Po chwili, złapał się za nos, z którego zaczęła sączyć się czerwona ciecz. Nie miałam ochoty patrzeć dalej na tego gościa, więc odwróciłam się na pięcie i skierowałam w stronę wyjścia z klubu. Straciłam chęć na dalsze imprezowanie. Chciałam jeszcze poinformować mojego przyjaciela o moim wyjściu, ale nie wzięłam telefonu z domu, więc postanowiłam go poszukać.

Niestety po około dwunastu minutach poszukiwań nigdzie nie mogłam go znaleźć, a zamiast tego po raz kolejny zachciało mi się siku. Byłam zmuszona pójść po raz drugi do tego ohydnego kibla, no trudno...

Po wypróżnieniu się umyłam dłonie, przemyłam delikatnie twarz wodą i wyszłam z pomieszczenia. Nie miałam zamiaru szukać już Andrew, więc od razu skierowałam się do wyjścia i pieszo ruszyłam w stronę mojego domu. Na szczęście nie byłam na tyle pijana, więc wiedziałam co się dzieje dookoła mnie. Po chwili spacerku zaczęły mnie okropnie boleć stopy, przez co przystanęłam na chwilę i zdjęłam szpilki. Usiadłam na ławce, która była niedaleko miejsca mojego postoju i zaczęłam rozmasowywać obolałe stopy.

-Może pomasować ci nóżki? - usłyszałam męski głos za sobą, przez co podskoczyłam ze strachu.

Obróciłam się w stronę nieznajomego i okazało się, że jest to ten debil, Noah. Westchnęłam głośno i bez słowa wstałam z ławki i ruszyłam w kierunku mojego domu.

-Ej! Poczekaj no! Ja tu jestem miły, oferuje pomoc a ty mnie tak po prostu olewasz? Nie bądź taka chamska. - powiedział z wyrzutem i już po chwili szedł obok mnie.

-Och dziękuje, że książę oferuje pomoc, ale podziękuje. - odpowiedziałam przesłodzonym głosikiem.

-Wiesz... Każdy książę potrzebuje swojej księżniczki, więc czy chciałabyś nią zostać? -wybuchnęłam śmiechem na jego słowa i poważny ton głosu.

On zdecydowanie nie jest trzeźwy...Spojrzałam na niego jak na idiotę (którym jest).

-W twoich snach, Romeo.

-W moich snach robimy o wiele ciekawsze rzeczy -uśmiechnął się cwaniacko i poruszył znacząco brwiami, przez co znowu zaczęłam się śmiać.

-Jesteś skończonym idiotą.

-Może... Ale mam to. -zza pleców wyciągnął flaszkę wódki i wyszczerzył się.

-I co zamierzasz to sam wypić? -zakpiłam.

-Nie. Zapraszam panią na wspólne delektowanie się o to tym napojem - uśmiechnął się ukazując rząd białych zębów.

-Raczej odmówię - wzruszyłam ramionami.

-No weź... - uśmiechnął się zachęcająco, a ja dopiero teraz zwróciłam uwagę na jego spuchnięty i zaczerwieniony nos.

-Co ci się stało? -zapytałam jakby... zaniepokojona? Sama nie wiem czemu tak zareagowałam przecież mogłam to po prostu olać.

-Chciałem potańczyć z taką super laską na imprezie, przez co dostałem od niej w ryj, a teraz ryzykuje po raz drugi w ciągu dnia oberwaniem i staram się ją namówić na wspólne picie. - obydwoje zaczęliśmy się śmiać. -Muszę przyznać, że masz dobre uderzenie.

-Trzeba się jakoś bronić przed takimi typami jak ty. - zachichotałam -Wiesz... Chyba powinieneś jechać z tym do szpitala -wskazałam na jego twarz.

-Spokojnie, to nie popsuje mojej urody. -odrzekł pewnie.

-Masz racje, już nie da się jej zaszkodzić -zaśmiałam się.

-Wiem, że kłamiesz skarbie. - puścił mi oczko.

-Mylisz się kochany. - odpowiedziałam słodziutkim głosikiem.

Kochany? Serio? Co ja wygaduję...

-Chodź ze mną się napić. -zmienił nagle temat i uniósł delikatnie jeden kącik ust ku górze.

Zgodzić się czy nie?

Przygryzłam delikatnie wargę i odpowiedziałam...


★★★

Rozdział poprawiony przez @Magiagala  

Queen of Death ✔Where stories live. Discover now