16. Terytorium wroga, cz. I

472 50 4
                                    


 Kosa zeskoczył z kilku ostatnich metalowych prętów i wylądował twardo na betonie. Omiótł słabym światłem sylwetki Maryśka i Burżuja, po czym skierował latarkę w stronę ścian. Na czerwonych cegłach znajdowały się szarobiałe nacieki, które zapewne zaschły już wiele lat temu. Młodzieniec zerknął na brudny beton i przejechał światłem po reszcie podziemnego kanału. Pośrodku znajdowała się głęboka wnęka z ciemnym osadem powstałym po spływie ścieków. Błyszczał się słabo w świetle małej latarki, co wskazywało na to, że był jeszcze wilgotny.

Młodzieniec wziął kilka głębokich oddechów, wciągając zapach starych murów i rdzy. Ze zmarszczonymi brwiami powiódł wzrokiem po nie za szerokim kanale, patrząc za i przed siebie. Nie miał pojęcia, którędy iść. Tunel zdawał się ciągnąć w nieskończoność. Nikłe światło biegło jedynie kilkanaście metrów przed siebie, dalej panował gęsty mrok, przypatrujący się biernie poczynaniom stalkerów.

Szatyn skrzywił się, montując małą latarkę do karabinu. Skierował światło na Maryśka, a ten odwrócił się i machnął mu ręką, nakazując iść. Kosie nie podobało się to miejsce. Było w nim coś niepokojącego. Ciszę przerywał jedynie niespokojny oddech idących stalkerów oraz spadające gdzieś krople wody, które głośno uderzały w twardy beton.

Blask latarki ogarnął czerwony mur, po którym spływała ciemna ciecz, biegnąca dalej przez posadzkę i spływająca do głębokiej wnęki. Kosa dotknął palcem wskazującym tajemniczej substancji i syknął cicho, gdy ta wypaliła mu kawałek materiału. To nie był dobry pomysł, przemknęło mu przez głowę.

W oddali coś stuknęło cicho, ale dźwięk wzmocniony echem wydawał się znacznie głośniejszy. Stalkerzy na przodzie nie odwrócili się, ale szatyn nie potrafił się powstrzymać od nerwowego zerknięcia za siebie. Tylko ciemność. Mimo to miał wrażenie, że w tym mroku coś było i się mu przypatrywało. Dziwne uczucie czyjejś obecności nie chciało go opuścić nawet na krok. Serce biło niespokojnie, ręce drżały pod wpływem emocji. Chyba jestem przeczulony, pomyślał Kosa, potrząsając głową i doganiając towarzyszy. Ich obecność sprawiała, że czuł się bezpieczniejszy. Pozostawiony sam na sam w ciemnościach chyba by nie wytrzymał. Kiedyś mrok nie robił na nim większego wrażenia, ale teraz zdawał się lepko przyklejać do ciała, przenikając do środka i wypuszczając swoje więzy strachu.

Przełknął ciężko ślinę, czując potworną suchość w gardle. Świecił co chwilę po murowanych ścianach, mając wrażenie, że nawet one go obserwują.

Nagle usłyszał dziwny szelest za sobą. Coś zaszurało ciężko po betonie, jakby jakieś stworzenie sunęło po nim swym potężnym cielskiem, wlokąc za sobą równie wielki odwłok. Tym razem Kosa nie odwrócił się i nie zrobili tego również jego towarzysze. Zdawali się nic nie słyszeć, a on bał się spojrzeć prawdzie w oczy. Wydawało ci się, upewniał się w myślach, zerkając na sylwetki stalkerów. Jeśli żaden z nich nic nie słyszał, to ty masz urojenia.

Szelest ponowił się, choć teraz szatyn nie był pewien tego, co rozbrzmiało po tunelu. Może to nie był szelest? Może to był czyjś szept? Ciche pieszczoty mroku, przyprawiające o ciarki na plecach? A może to był jęk?

Nie wytrzymał. Musiał zerknąć za siebie i znowu zobaczyć tę ciemność. Zdawała się wiernie kroczyć za nim i otaczać z każdej strony. Młodzieniec odnosił wrażenie, że mrok stał się odważniejszy i podchodził coraz bliżej. Wcześniej światło sięgało dalej niż teraz...

Zacisnął nerwowo dłoń na karabinie, rzucając przekleństwa w myślach. Zrównał się z Maryśkiem, a ten rzucił mu zdziwione spojrzenie, ale jak na wyrażenie zgody skinął głową i cofnął się, by iść za nim. Kosa nie poczuł się ani trochę bezpieczniejszy. Oczy nadal biegały z kąta w kąt, wypatrując potworów czyhających w ciemności. Zamiast tego jedynie dostrzegł słabe pulsowanie nad osadem w głębokiej wnęce i mały przedmiot, który turlał się w miejscu i wydobywał z siebie słabe światło. Czyżby artefakt?

Deszcz łusekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz