11. Podziemne laboratorium, cz. II

538 62 2
                                    


 Gdy wychodził, potknął się o coś twardego leżącego na ziemi. Szybko oświetlił przedmiot latarką i uspokajał umysł, widząc tylko przewaloną szafkę. Tym razem nie wyszedł z pokoju tak śmiało, jak z poprzedniego. Coś kazało mu przywrzeć do ściany i iść bardzo powoli, uważając, by nie narobić zbędnego hałasu. Aleksiej był tutaj szkodnikiem. Nieproszonym gościem. Zwykłym szpiegiem. Miał dziwne wrażenie, że coś żyło w tych ciemnościach. A może one same były jakimś organizmem? Poprzednio gęsty mrok nie chciał się rozproszyć, teraz zdawał się wręcz uciekać przed światłem, uchylając rąbka swych tajemnic.

I jeszcze ta cisza. Śmiertelna cisza, gorsza od najgłośniejszego hałasu. Cisza zwiastowała niebezpieczeństwo. Połączona z mrokiem i brakiem oznak życia tworzyła zabójczą mieszankę, która potrafiła obezwładnić nawet najodważniejszego stalkera. W takich warunkach ciężko było myśleć racjonalnie. Człowiek zbyt łatwo poddawał się panice.

Aleksiej szybko zamknął drzwi, by głośne skrzypnięcie nie zdążyło rozlec się po całym korytarzu. Stanął przy ścianie i uważnie rozejrzał się dookoła. Wszystko wydawało się być w porządku. Dwa pomieszczenia zwiedzone, jeszcze cztery kolejne. Co w nich mogło się znajdować?

Przyjrzał się uważnie każdym drzwiom z pomieszczeń, do których jeszcze nie wszedł. Większość z nich była odrobinę uchylona. Ktoś wyraźnie tutaj kiedyś zaglądał. Czyjeś ślady, które widział na samym początku, prowadziły do przejścia pozbawionego drzwi. Aleksiej stwierdził, że nie pójdzie tam od razu. Czuł, że to zbyt niebezpieczne. Wolał zajrzeć do każdego pomieszczenia i upewnić się, że nie czyha w nich nic strasznego, a dopiero później przejść korytarzem do kolejnego miejsca, które stało się siedzibą gęstego mroku.

Zerknął na stojące kilka metrów dalej drzwi. Powinien teraz zajrzeć do nich, ale poczuł, że to powinno zaczekać. Zerknął na wejścia do innych pokoi po drugiej stronie. Nagle spostrzegł, że drzwi leżące najbliżej tych, przez które wszedł do korytarza, poruszyły się. Niewiele, może tylko kilka centymetrów, ale coś wyraźnie nimi pchnęło.

Aleksiej wstrzymał oddech, czując szybkie bicie serca. Oby to nie była pijawka, modlił się w duchu, przywierając plecami do ściany. Jeśli to jednak była ona, nie należało iść z odsłoniętymi plecami. Najczęściej atakowała od tyłu, łapiąc bezlitośnie ofiary i przywierając mackami do najdelikatniejszych miejsc szyi.

Powoli przesuwał się blisko drzwi, przez które dostał się do korytarza. Milczał i starał się brać jak najpłytsze oddechy, by wychwycić choćby najmniejszy dźwięk świadczący o ruchu. Żadnego falowania powietrza. Żadnego dziwnego smrodu. Brak zapachu krwi. Zero hałasu.

Może znowu mi się zdawało?, pomyślał i skrzywił się. Wyobraźnia jak zwykle pracowała w najmniej chcianych sytuacjach. Zawsze nie wtedy, kiedy powinna. Owszem, była ważna w budowaniu strachu, bo bez niej człowiek niczego by się nie bał, ale miała wyjątkowy talent do przesadzania.

Aleksiej zaklął w myślach, stając blisko drzwi, którymi coś poruszyło. Ukucnął za nimi i powoli je otworzył, nasłuchując. Mocno chwycił karabin i trzymał cały czas palec wskazujący przy spuście, na wypadek gdyby coś wyskoczyło z pokoju i go zaatakowało.

Nic. Znowu się przeliczył. Stał kilkanaście sekund, a nadal nie było słychać żadnego poruszenia. Tylko cisza. Nieskazitelna cisza. Cholerna cisza, pomyślał szatyn, marszcząc brwi.

Niemal bezgłośnie postawił kilka kroków i wszedł do pokoju, szybko przywierając plecami do ściany. Po paru sekundach oczy przyzwyczaiły się do mroku i dostrzegały jakieś niewyraźne kontury leżących przedmiotów. Młodzieniec uniósł lewą dłoń ku górze i nacisnął włącznik światła. Ku jego zadowoleniu, lampka na suficie zapaliła się i świeciła słabym, przerywanym blaskiem. Dobre i to, pomyślał posępnie i powoli wyprostował się, celując karabinkiem szturmowym w każdy kąt pokoju.

Deszcz łusekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz