15. Nerwowy człowiek, cz. I

443 48 3
                                    


Poczuł, jak nagle zrobiło mu się okropnie gorąco. Odruchowo szarpnął za zapięcie kamizelki kuloodpornej, rozluźniając materiał przy szyi i chwytając łapczywie powietrze. Z niedowierzaniem patrzył na otępiałe twarze stalkerów, z którymi jeszcze chwilę temu rozmawiał i kręcił przecząco głową. Skoro zamilkli tuż po wejściu do Szarego Lasu, to znaczy, że już wtedy działał na nich Mózgozwęglacz?

Mówili, że Szary Las to bardzo niebezpieczne miejsce i jeszcze nikt nie wyszedł z niego żywy. Ile było w tym racji, a ile ludzkiej fantazji? Fiodor udał się w głąb lasu i wrócił martwy, o reszcie stalkerów słuch zaginął. Co kryło się w tutejszych mrokach? Jaką tajemnicę skrywały?

Z kołaczącym ze strachu sercem i uderzeniami gorąca powoli przesunął dłonią po karabinie i przeładował magazynek, mając cichą nadzieję, że następnym razem kałasznikow wypuści kilka pocisków. Wolno skierował lufę w stronę stalkerów, nadal nie do końca pewien, czy powinien strzelać, czy się wstrzymać. Zerkał na nich znad celownika, a mężczyźni nadal się nie ruszali. Patrzyli spokojnie na jego sylwetkę, jakby na coś czekali. Może uznali go za jednego ze swoich? Może właśnie ten bezruch ich zmylał? Co robić?

Nagle w gęstych krzakach coś zaszeleściło. Rozległo się niskie, wrogie mruknięcie. Czerwone ślepia błysnęły drapieżnie wśród mroków. Zdezorientowany szatyn spoglądał to na szkarłatne oczy, to na swoich towarzyszy. Może lepiej będzie, jeśli się wycofa? Tylko czy nie jest już na to za późno?

Rzucił w myślach kilka przekleństw, ale nawet to nie wyładowało buzujących w ciele emocji. Chwycił mocniej spoconymi dłońmi kolbę karabinu i wciąż czekał. Nerwowo odliczał w myślach sekundy. Coś było nie tak. Czuł to.

Nagle kątem oka dostrzegł wysoką sylwetkę przemykającą pomiędzy smukłymi drzewami. Odwrócił gwałtownie głowę w jej stronę, ale postać już zdążyła ukryć się w mroku. Nie dostrzegał żadnych konturów ani czerwonych ślepi. Czy to był człowiek?

Rozchylił wargi, zastanawiając się, czy powinien krzyknąć. Ale czy to nie sprawi, że stalkerzy wyrwą się z dziwnego letargu i nie zaczną strzelać? Chcąc nie chcąc, ich bronie były znacznie lepsze od tej, którą posiadał Kosa...

Z trudem przełknął ślinę i zalegającą w gardle gulę. Teraz miał wrażenie, że zatrzymała się gdzieś pomiędzy płucami, obok serca, przez co oddychał coraz ciężej. Nerwowo oblizał dolną wargę i z powrotem obrócił głowę ku stalkerom.

Ale ich już nie było. Po wypłowiałej ziemi spalonej radioaktywnością ślizgały się czarne cienie, unikające słabych smug światła. Na początku skradały się, przeskakując pomiędzy jednym krzakiem a drugim, aż w końcu zaczęły biec wprost na Kosę. Ten nagle odskoczył parę metrów do tyłu, posyłając krótką serię w stronę nadchodzących cieni. Nie trafił. Cienie nadal biegły w jego stronę i przyspieszyły, nie obawiając się pocisków.

Co to jest?!

Cofnął się kilka kroków i nagle coś mocno objęło go w ramionach, przyciskając ręce do klatki piersiowej. Kosa chwycił łapczywie powietrze i od razu je wypuścił, zmuszony potężną siłą. Lodowata dłoń zakryła mu usta i nos, odchylając głowę do tyłu.

Nie potrafił walczyć. Dusząc się, odruchowo wypuścił karabin. Nagle wyprężył ciało w idealny łuk, próbując chwycić napastnika za ręce. Ten jednak cofnął się, zmuszając Kosę do upadnięcia na kolana. Młodzieniec czuł, jak krew mocno pulsowała mu w skroniach, jak jego ciało ogarniała potężna fala gorąca, jak przerażone serce biło nienaturalnie szybko, a w płucach coś paliło żywym ogniem...

Przed oczami zaczął widzieć czarne plamy. Szarpnął za lodowatą dłoń przeciwnika, ale uścisk nie zelżał. Odchylił się mocno do tyłu, by chociaż przed śmiercią ujrzeć twarz napastnika. Widział ją zamglonym wzrokiem, ale po rysach oblicza poznał tę osobę bez problemu.

Deszcz łusekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz