Rozdział 2

204 18 4
                                    

"Najmocniej pada na tych,
którzy najbardziej zasługują na słońce"

Harry

Kurde, czasami sobie myślę jaki jestem genialny

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Kurde, czasami sobie myślę jaki jestem genialny. Dzisiaj wpadłem na idealny plan, który zniszczy tę debilkę na dobre.

Czekałem na swoją kolej, siedząc pod szpitalem. Miałem tylko nadzieję, że Niall niczego nie zepsuje. Jasne jest moim kumplem, ale powiedzmy sobie prawdę, zbyt wiele to on w głowie nie ma. To ja jestem ,,ten mądry". Uśmiechnąłem się triumfalnie jeszcze raz, analizując w głowie plan. W sumie nie wiem dlaczego tak bardzo uczepiliśmy się tej idiotki, jest łatwym celem, a my nie mamy nic do roboty.

Moje rozmyślania przerwał telefon od Nialla.

- No i jak stary?- zapytałem z nadzieją, że ma dla mnie dobre wieści.

- Jest ze swoją matką, właśnie wlazły do gabinetu. Obie ryczały, przytulały się i tak dalej.

- Osz kurde, musi być z nią kiepsko- stwierdziłem zadowolony z faktu, że wszystko idzie lepiej niż planowałem.

- No i to jak, dobra dam znać kiedy wyjdą- powiedział blondyn i się rozłączył.

Oparłem się o ławkę, szczerząc sam do siebie. Teraz wystarczy czekać, a potem wszystko powinno pójść gładko. Jej cierpienie będzie dla mnie sukcesem.

Louisa

Byłam już drugi raz w tym okropnym gabinecie. Tak jak poprzednio wlepiłam wzrok w swoje poobgryzane ze stresu paznokcie. Mama złapała mnie za rękę. Jej oczy były zaczerwienione.
W końcu przez jakieś 10 minut płakała na korytarzu, przytulając mnie do siebie i wierząc, że to coś zmieni.
Gdyby życie było takie proste...

Nawet nie udawałam, że słucham lekarza. Tłumaczył nam trzy sposoby, którymi można spowolnić rozwój choroby. Oczywiście, żaden nie przyniósł jeszcze oczekiwanych rezultatów, ale tak jak powiedział mężczyzna, każdy organizm reaguje inaczej więc warto próbować.
Chociaż tu mogłabym dyskutować i postanowiłam, że to zrobię.

- Mam pytanie- podnosiłam wzrok i zobaczyłam zaskoczone twarze mamy i lekarza, przerwałam im, ale kontynuowałam- załóżmy, że któraś z tych metod okaże się skuteczna, czy wtedy będę zdrowa?

Mężczyzna był wyraźnie zmieszany, spojrzał na mnie ze współczuciem, a ja miałam ochotę mu wydrapać za to oczy.

- Louiso, choroba jest śmiertelna, możemy...

- ... Spowolnić jej rozwój- przedrzeźniłam go i przewróciłam oczami- już to słyszałam, czyli czegokolwiek byście nie zrobili- spojrzałam mu prosto w oczy i dokończyłam z kamienną twarzą- i tak umrę.

Zapadła cisza, nikt się nie odezwał.
Wyrok. Wiedziałam. I szczerze mówiąc, nie ruszyło mnie to tak jak powinno. Jeszcze wczoraj zalałabym się łzami, krzycząc, że chcę żyć, ale teraz już nie wiem czy nawet trochę mnie to wszystko nie cieszy. Oczami wyobraźni już widziałam swój pogrzeb i uśmiechy na twarzach mojej klasy. Jednak najbardziej zadowoleni byli ci dwaj debile, Harry i Niall. Podejrzewam, że zrobią nawet jakieś przyjęcie, z tej cudownej okazji, czyli mojej śmierci.
I dobrze, przynajmniej ktoś będzie szczęśliwy, bo teraz nikt nie jest.

It's OK / L.H.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz