Czekałam już dobre 40 minut, na jakąś wiadomość od Joe, jednak nie było po niej śladu. Mijały kolejne minuty, a telefon nadal nie dawał znaku sms. Nie powiem, byłam zawiedziona nawet bardzo. Doszło do tego, że odblokowywanie ekranu stało się moją obsesją, robiłam to co 2 minuty.
Do Joe: Obraziłeś się? Nie bądź pizdą!
Nie wiedziałam jak to napisać, żeby nie wyjść na desperatkę, dlatego postawiłam na delikatne urażenie jego męskiej dumy.
Niestety z upływem czasu nadal nie dostałam żadnej wiadomości, nerwowo przekręcałam telefon, stukałam nim o kolano.-Dziecko co Ci jest? Masz nerwice natręctw? - spytała moja mama, która przez moje zachowanie nie mogła w spokoju obejrzeć swojego ulubionego serialu.
-Nie, nie wszystko w porządku. Pójdę już do siebie - uśmiechnęłam się i wbiegłam po schodach na górę. Nie mogłam już wytrzymać bez wiadomości od Joe, on miał rację - uzależniłam się od pisania z nim i to w tak krótkim czasie. Brakowało mi nawet jego przepełnionych zboczeństwem tekstów.
Do Joe: Odpiszesz?
Nie wiedziałam co już pisać, wiem że powoli wychodziłam na te desperatkę ale trudno. Minęło 10 minut i nadal nic.
Do Joe: Odpisz mi proszę...
Do moich oczu powoli napływały łzy, moja reakcja była dziwna nawet dla mnie samej, nie czułam nigdy tego co teraz. Nie, nie zakochałam się w nim, ale w pewnym sensie czułam się z nim związana, a fakt że nie odpisywał mnie dobijał.
Do Joe: Kurwa Joe proszę....
Nadal nic, wiedziałam że muszę napisać coś bardziej drastycznego, długo myślałam nad tym co napisać, aż w końcu wpadłam na świetny pomysł.
Do Joe: Nie mam już po co żyć, chciałam się pożegnać ale skoro nie odpisujesz to nawet tego nie zrobię...
Nie minęła może minuta, a mój telefon zaczął dzwonić, zobaczyłam że to Joe. Moje serce gwałtownie przyspieszyło, jeszcze nie słyszałam go. Znaczy słyszałam, ale byłam pijana i w ogóle tego nie pamiętam. Niepewnie odebrałam i przysunęłam telefon do ucha.
-Demi co kolwiek chcesz zrobić, nie rób tego! - usłyszałam jego głos, który przeszedł moje najśmielsze oczekiwania. Był niesamowicie męski, delikatna chrypka, nic dodać nic ująć. Nie mogłam wydusić z siebie słowa.
-Ja, ja nie wiem co powiedzieć - cicho wyszeptałam.
-Powiedz, że nic sobie nie zrobiłaś, mała słyszysz? - jego głos stał się cieplejszy, było w nim dużo więcej troski.
-Nic sobie nie zrobiłam - pociągnęłam nosem i przetarłam oczy.
-Płakałaś? Kurwa Demi przepraszam, po prostu chciałem sobie pożartować. Miło, było czytać jak prosiłaś, żebym odpisał. Wiesz to znaczyło, że jednak Ci zależy - po prostu nie mogłam być na niego zła. Czy on właśnie owinął sobie mnie wokół palca? Czy ja tańczę jak on mi zagra?
-Fajne żarty - mówiłam ledwo słyszalnie.
-Przepraszam, tak poważnie. Nie chciałem, wiesz że nigdy bym Cię mała nie skrzywdził.
-Wiem - przytaknęłam.
-Czyli wszystko okej?
-Tak, okej - uśmiechnęłam się sama do siebie.
-Już się nie smuć, będę odpisywał zawsze.
-Ufam Ci - powiedziałam po czym się rozłączyłam. Jego głos przyprawiał mnie o dreszcze, mogłabym słuchać go jako kołysanki, budzika mogłabym słuchać go ciągle. Położyłam się na łóżku szczerząc się sama do siebie, po chwili dostałam sms.
Od Joe: Masz bardzo seksowny głos mała - ponownie na mojej twarzy zagościł uśmiech, przez jednego sms, przez jedną osobę.
Witajcie :)
Mam nadzieję, że rozdział jakoś tam wam się podoba. Powoli wchodzimy w rozkręcenie opowiadania, także mam nadzieję że ktoś tutaj ze mną do końca wytrzyma :)
YOU ARE READING
"You could be anything"
FanfictionOd Nieznajomy: Chciałbym, żebyś tak trzymała w ustach co innego, niż tego loda...:* Do Nieznajomy: Kim Ty do cholery jesteś? Od Nieznajomy: Twoim nowym przyjacielem. Witam was w moim drugim opowiadaniu o Demi Lovato i Joe Jonasie. Mam nadzieję, ż...