"I can tell that you're really into me" - Rozdział 2

445 33 17
                                    

Stwierdziłam, że nie jest to na tyle poważna sprawa, abym musiała komuś o tym mówić. W końcu jakby nie patrzeć to tylko sms, nic nie znaczące. Zawsze mogły okazać się głupim żartem Theo, Justina, Chrisa lub innego z moich kolegów. W końcu zadzwonił dzwonek, a ja mogłam iść na pizze z dziewczynami. Poszłyśmy do pobliskiej knajpy, zamówiłyśmy jedzenie i jak zawsze trochę pogadałyśmy o nowościach jakie się pojawiają u nas w szkole. Nawet nie zauważyłam kiedy, a zrobiło się ciemno. Wprawdzie mówiłam mamie, że będę później ale nie aż tak.
-Kochane ja już uciekam, mama mnie zabiję jak nie będzie mnie za góra pół godziny - uśmiechnęłam się biorąc torbę.
-Demi masz już 18 lat, a wracasz do domu tak jakbyś miała ustaloną godzinę policyjną - nie chciałam kolejny raz wchodzić z nią w dyskusję na ten temat. Wywróciłam oczami i wysiliłam się na jeden ze sztucznych uśmiechów. Wyszłam z knajpy i momentalnie poczułam wibrację telefonu.
Od Nieznajomy: Jak tam skarbie? :*
Do Nieznajomy: Nie twój interes...i nie pisz do mnie skarbie, najlepiej w ogóle do mnie nie pisz!
Od Nieznajomy: Nie powinnaś tak późno wracać do domu.
Po tej wiadomości mój niepokój wzrósł, ponownie rozglądałam się szukając kogoś kto mógłby być dla mnie potencjalnym zagrożeniem, jednak nikogo nie było w promieniu minimum 500 metrów.
Do Nieznajomy: Powiedz mi jak masz na imię, chociaż tyle...
Od Nieznajomy: To może zróbmy pytanie za pytanie hmmm?
Do Nieznajomy:  Niech Ci będzie
Od Nieznajomy: Czemu nie masz chłopaka?
Do Nieznajomy: Po prostu żaden mi nie odpowiada. Teraz Ty mi powiedz jak masz na imię?
Od Nieznajomy: Jestem Joeseph ;)
Do Nieznajomy:  Miło mi poznać Joseph
Sama nie wiem czemu to napisałam. Z jednej strony nie znałam go, a z góry oceniłam go jako kogoś złego. Skoro wie, gdzie jestem i kiedy to gdyby chciał mi zrobić krzywdę nie zwlekałby. A przecież to tylko durne sms, które mi nie szkodą.
***Zmienono nazwę  na Joseph ***

Od Joseph: Wiedziałem, że w końcu przekonasz się do mnie. Jesteś mądrą dziewczyną.

Do Joseph: hej, hej nie zagalopowuj się kowboju, nigdzie nie napisałam że Cię lubię.

Od Joseph: Demi nie okłamuj sama siebie, doskonale wiem, że zaczynasz mnie lubić.

Do Joseph: nie bądź taki pewny siebie, to Cię kiedyś zgubi.

Od Joseph: skarbie nie denerwuj się tak, chociaż w sumie pięknie wtedy wyglądasz.

Do Joseph: kim Ty do cholery jesteś?!

Od Joseph: na razie tylko nowym przyjacielem, później będziesz błagała, żebym był kimś więcej.

Do Joseph: wkurwiasz mnie

Od Joseph: jesteś urocza

Do Joseph: jesteś denerwujący

Od Joseph: mamy sobie prawić komplementy?

Do Joseph: wybacz jestem już w domu, muszę się wykąpać, zjeść coś i idę spać także żegnam

Od Joseph: bardzo chętnie pomogę Ci się wykąpać.

Do Joseph: wiesz co...pierdol się.

Od Joseph: z Tobą zawsze.


Witam was w nowym rozdziale, który cóż nie powala długością, ale tak jak mówiłam tutaj rozdziały po prostu takie będą, tyle że częściej. To ostatni dodany dzień po dniu, bo niestety moja praca mnie delikatnie mówiąc przytłacza, także na pisanie zbyt wiele czasu nie mam. Wasze rozdziały nadrobię pod wieczór (pewnie po meczu siatkarzy, albo jakoś w trakcie)

Tymczasem serdecznie zapraszam was na opowiadanie mojej koleżanki, które zapowiada się cholernie ciekawie. Także polecam - https://www.wattpad.com/272204771-mr-jonas-wst%C4%99p

"You could be anything"Tahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon