6

11.1K 611 32
                                    

* Zoe *

Czy to, że chcieli poznać moje imię coś oznaczało? Czy teraz wpadną tu nagle z bronią? Zabiją tylko mnie czy moich rodziców też? Dlaczego właściwie chcieli je poznać? Dlaczego Nathaniel powiedział, że nic mi nie zrobią? Kłamał? Czy chciałam, żeby to było kłamstwo? Czy chciałam, żeby mnie zabili? Takie pytania chodziły mi po głowie od wczorajszej nocy. Nie mogłam przestać myśleć nie tylko o kolejnym niespodziewanym spotkaniu z nimi, ale też o tym, w jaki sposób Nathaniel patrzył na mnie. Pod wpływem siły tego spojrzenia miałam ochotę wpełznąć do najbliższej dziury i nie wychodzić z niej do końca życia. Kiedy w końcu opuściłam w spokoju park przez całą drogę do domu powstrzymywałam się, od nerwowego spoglądania za siebie. Na szczęście nie poszli za mną.

Obecnie siedziałam na historii udając, że słuchałam wykładu o wojnie secesyjnej, ale w rzeczywistości wciąż myślałam o nich. Poza tym, co chwila spoglądałam na zegarek czekając na dzwonek. Wczoraj z nerwów nie byłam w stanie niczego przełknąć, a dzisiaj nie miałam czasu na nic więcej niż kanapka zrobiona oraz zjedzona w biegu, więc byłam wyjątkowo głodna. Słysząc w końcu upragniony dźwięk, jako jedna z pierwszych zerwałam się z krzesła niemal biegiem kierując się do stołówki. Tam, jak zawsze usiadłam przy wolnym stoliku jedząc w samotności. Pozostałe lekcje minęły mi w zasadzie tak samo, jak te poranne. Cały czas miałam w myślach tamto wieczorne spotkanie, przez co po dotarciu do pustego domu ledwo udało mi się zjeść połowę obiadu, którego omal nie przypaliłam podczas gotowania. W odrabianiu lekcji przeszkodził mi dźwięk telefonu dobiegający z dołu, więc zeszłam do salonu i odebrałam zastanawiając się, kto oraz po co miałby dzwonić. W końcu rodzice zawsze informowali swoich przyjaciół o ich wyjazdach, a nikt z pracy nigdy nie dzwonił na ten numer.

- Halo? - spytałam nie wiedząc, czego się spodziewać.

- Dlaczego, na mojej różowej bluzce są plamy?! - usłyszałam w słuchawce zdenerwowany głos matki. - Jak ty do cholery robiłaś to pranie? Najpierw nie ugotujesz obiadu, a teraz to. Czy ty w ogóle się do czegoś nadajesz?

Odruchowo zacisnęłam usta powstrzymując szloch. Prawda była taka, że to ona ją prała, ale gdybym to powiedziała jeszcze bardziej bym ją zdenerwowała, przez co jeszcze gorzej wyżywałaby się na mnie. Dlatego wolałam pozostać cicho. Kiedy matka w końcu skończyła i rozłączyła się nie czekając na moją odpowiedź miałam już poważny problem z powstrzymywaniem łez. Odłożyłam telefon i pobiegłam do pokoju. W środku natychmiast wyjęłam żyletkę i nie przejmując się tym, że na obu nadgarstkach wciąż miałam świeże ślady zaczęłam się ciąć. Otwierałam na nowo nie tylko te nowe rany, ale też i stare blizny.

Jedynym powodem, dla którego po każdym takim zabiegu chodziłam do toalety było to, że nie chciałam wybrudzić pościeli krwią. Jeszcze dodatkowo bym za to oberwała. Opłukałam rękę i na nowo założyłam bandaż. Po powrocie do pokoju położyłam się na łóżku i tępym wzrokiem wpatrywałam w sufit. Nie miałam siły, ani ochoty wrócić do lekcji czy zająć się czymkolwiek. Przez matkę straciłam ochotę na cokolwiek. Nagle zupełnie niespodziewanie zadzwonił mój telefon. Zaskoczona tym podniosłam się z łóżka i wyjęłam go z torby. Komu chciałoby się do mnie pisać? Pomyślałam marszcząc brwi usiłując to odgadnąć. Ze wszystkich ludzi w tym mieście tylko Haley miała mój numer, poza rodzicami oczywiście, ale matka raczej nie odezwałaby się do mnie przez najbliższy czas. Do tego moja koleżanka raczej też nie miała powodu, aby do mnie napisać, a przynajmniej żaden nie przychodził mi do głowy. Usiadłam na krześle i otworzyłam wiadomość.

Przyjdź wieczorem do parku, koło fontanny.

                                                                          N.

Nieumarli 01 - Mój WilkOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz