4

11.5K 690 29
                                    

* Zoe *

Rodzice wyjechali zaraz po zjedzeniu kolacji, w której także nie uczestniczyłam. Prawdopodobnie mi odbiło biorąc pod uwagę porę i coraz bardziej zapadającą ciemność, ale nagle wpadłam na pomysł przejścia się. Jakoś nie miałam ochoty siedzieć w pustym domu, choć zwykle mi to nie przeszkadzało. Ubrałam ciemnoszarą bluzę oraz nowo kupioną czapkę, chwyciłam słuchawki razem z telefonem i wsunęłam do kieszeni trochę banknotów, po czym wyszłam z domu. Na zewnątrz było już na tyle ciemno, że włączono przydrożne latarnie, więc zdecydowałam się trzymać oświetlonej części chodnika. Przez większość czasu byłam tchórzem. Włączyłam muzykę i ruszyłam przed siebie powolnym krokiem obserwując wszystko w zasięgu wzroku, chociaż robiłam to bez większych emocji. Znałam każde miejsce w tym mieście, ponieważ tu się wychowałam i czasem miałam go już przez to dość zastanawiając się, jakby to było zamieszkać gdzie indziej. Nawet jeśli miasto było względnie bezpieczne nawet nocą, teraz na ulicach nie było prawie nikogo. Szłam nie rozglądając się przy tym specjalnie na boki, mijając domy z wciąż świecącym z okien światłem oraz kolorowe szyldy sklepów. Chodzenie główną ulicą było o tyle bezpieczne, że z całą pewnością nie mogłam się zgubić, chociaż wątpiłam, by ktokolwiek kto urodził się w tym małym miasteczku potrafił się tu zgubić.

Nie wiedziałam, jak długo tak chodziłam bez celu, kiedy nagle moją uwagę przykuł niebieski i z pewnością cholernie drogi samochód. Nigdy wcześniej nie widziałam go w mieście, więc byłam ciekawa, do kogo należy. Obok niego stał zaparkowany większy i metaliczny, wyglądający na równie drogi Range Rover, jak głosił napis na masce. Nie zamierzałam jednak stać, jak idiotka i czekać, aż pojawią się właściciele tylko po to, aby zaspokoić swoją ciekawość. Zamiast tego przeszłam dalej ledwo kilka kroków, dopóki nie wpadłam na kogoś. Upadłabym, gdyby nie para silnych rąk, która mnie złapała. Podniosłam głowę, chcąc zobaczyć swojego wybawce oraz przeprosić go za tą wpadkę i zamarłam. Chłopak, czy raczej młody mężczyzna, który mnie trzymał mógł mieć nie więcej niż dwadzieścia kilka lat. Miał krótkie, blond włosy ukazujące okrągły kolczyk w brwi i niebieskie oczy czyniące jego twarz więcej niż przystojną.

- Wygląda na to, że masz branie nawet na ulicy - usłyszałam czyiś rozbawiony głos i zaraz później śmiech.

Speszona odsunęłam się pospiesznie od chłopaka i spojrzałam w stronę, z której dochodził drugi głos. Okazało się, iż obok nas stał jeszcze jeden chłopak będący przeciwieństwem pierwszego. Z ciemnymi włosami ostrzyżonymi na jeża i brązowych oczach, a spod koszulki na jego szyję wystawał tatuaż. Jeśli miałabym być szczera, to z pewnością można było się go bać. Raczej nie budził takiego zaufania, jak swój towarzysz. Szybko jednak zmieniłam zdanie, kiedy dołączył do nich kolejny, a ja po raz pierwszy zobaczyłam na żywo twarz, której zdjęcie oglądałam setki razy na komisariacie. Oto przede mną stał postrach całego miasta, Nathaniel Monetti. Jego nieco przydługie, czarne włosy opadające mu na przystojną twarz rozwiewał wiatr, a oczy barwą i spojrzeniem przypominały arktyczny lód. Były zimne i obecnie zbyt intensywnie, jak na mój gust wpatrywały się we mnie. Speszona tym spuściłam wzrok i wymamrotałam ciche przeprosiny do blondyna, po czym po prostu uciekłam stamtąd nie oglądając się nawet za siebie. Biegiem pokonałam prawie całą drogę do domu myśląc o tym, jakiego miałam pecha w życiu, że musiałam wpaść na tych troje. Nawet leżąc na łóżku po przygotowaniu się do snu, wciąż nie mogłam przestać wyrzucić z głowy tego feralnego spotkania. Po prostu nie mogłam uwierzyć w to, iż Nathaniel nie tylko był w Rochester, ale że ze wszystkich ludzi w tym mieście musiałam spotkać akurat jego. Od sposobu, w jaki na mnie patrzył wciąż przechodziły mnie ciarki.

Następnego dnia dzięki budzikowi wstałam równo o szóstej. Deszcz za oknem popsuł mi humor i zaważył na decyzji odnośnie wagarów, ponieważ nie miałam najmniejszej ochoty moknąć. Nie byłoby problemu, gdyby moi rodzice sprawili mi samochód, ale oboje twierdzili, że to byłby niepotrzebny wydatek. Po wyjątkowo długiej kąpieli ubrałam zielony top z nadrukiem nie przejmując się odsłoniętym przez krótkie rękawy bandażem. W końcu i tak nikt go nie zobaczy, tak samo, jak moich blizn. Do tego dobrałam brązowe alladynki, w których chodziłam wyłącznie w domu. Kilka minut zastanawiałam się, co zrobić sobie na śniadanie biorąc pod uwagę zawartość lodówki, ale ostatecznie zdecydowałam się na usmażenie kilku naleśników. Po jedzeniu usiadłam na kanapie i włączyłam telewizor. 

Nieumarli 01 - Mój WilkOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz