Rozdział XII

645 74 26
                                    

Szli tak długi czas. Każdy z kimś rozmawiał lub się kłócił, poza Inkiem i Lunem. Oni uważnie patrolowali teren i błądzili gdzieś myślami. W pewnym momencie Lun zatrzymał się.

-Ps14 krew! N4prawdę n1e chcec1e s1ę teleportow4ć?

-Czyżbyś się zgubił młody?

-N1e n4zyw4j mn1e t4k, a poz4 tym skoroś t4k1 mądry to może n4s poprow4dzisz bez pochodn1 to raz. A dw4...

-LuN cP tY cHrZaNiSz! PaLmA cI oDbIjA bO pOmAgAsZ cZłOwIeKoWi?

-J4kbyś s4m chc14ł „op1ekunie". N1e mn1ej chodz1 oto, że og1eń wyg4s4 1...

-Yo. Czekaj nie umiesz tej pały rozpalić?

-*Fresh!* Nie przy dzieciach!*

-lun przestań C8RZANIĆ i prowadź. użyjemy latarek we ŁBAC8 i po sprawie.

-D4jcie się wysłowić! – warknął i po tym jak wszyscy się uciszyli zaczął na nowo – Od r4zu lepiej. Nie mniej wyd4je mi się, że źle skręciliśmy.

-/Gdzie/?/

-W j4k1ś p1ęc1u m1ejsc4ch. I n1e będę wytyk4ł p4lcem komu chc14ło s1ę zw1edz4ć w1ęcej tunel1. – posłał mordercze spojrzenie w kierunku Frisk – Pow1nn1śmy się wróc1ć, 4lbo d4lej 1ść n4 przód...

-TAK W SUMIE TO MOŻEMY CHWILĘ ODPOCZĄĆ. KOLANA MNIE BOLĄ.

-opowiem ci pewną 8ISTORIĘ. zawsze kiedy moją babcię bolały kolana to padał deszcz. pewnego razu w dniu MOIC8 urodzin, które odbywały się na dworze moją babcię rozbolały kolana... więc trzeba było je odrąbać. i udało się, nie padało.

Wszystkich zmurowało, poza bardziej sadystycznymi personami, które zaczęły się śmiać.

Ostatecznie została zarządzona przerwa. Każdy wybrał sobie miejsce pod ścianą by dobrze odpocząć. Większość grupy poszła spać poza Lunem, Frisk i Geno. Ten pierwszy miał zabrać się za sprawdzanie korytarzy by mogli się odnaleść. Został jednak zatrzymany przez dziewczynkę.

-Odw4l s1ę...

-HeJ nIe OdZyWaJ sIę tAk Do DzIeCkA.

-Obydw4j w1emy, że w1ększość z n4s m4 tego b4chor4 gdz1eś.

-NiE pRaWdA.

-N4 przykł4d ty?

Zapanowała niezręczna cisza. Obydwaj mierzyli się wzrokiem, a Frisk patrzyła na to wszystko zdenerwowana. Lun wyjął nóż i skierował nim na Geno.

-Obydw4j w1emy, że ludz1e to s4me problemy.

-UdOwOdNiĘ cI, żE tA fRiSk JeSt InNa... TaK sAmO jAk TwOjA.

-Heh. S4m w to n1e w1erzysz.

-. . . Ja . . . Ja JeStEm OpIeKuNeM tEgO dZiEcKa I nIe PoZwOlĘ bY cOś SiĘ jEj StAłO. JeŚlI bĘdZiE tRzEbA tO pRzYwAlĘ, KaŻdEmU kTo ChOć SpRóBuJe! A tErAz ChOwAj TeN nÓż.

-J4k sob1e życzysz. – powiedział z obojętnością robiąc to co rozkazał mu Geno.

-DoBrZe. TeRaZ sPrAwDzImY dAlSzE jAsKiNiE wE tRóJkĘ.

I tak się stało, wyruszyli. Oczy każdego szkieletu rozbłysły, a Frisk coraz bardziej bała się przebywać pośród nich. Wciąż słyszała ten głos nie dający jej spokoju „Zabij... zabij... zabij...". Frisk udając, że wiąże sznurówkę wzięła z ziemi kamień. Może to nie jest jakaś super broń, ale lepszy rydz niż nic =)


Bo przecież jeden Sans to za mało!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz