Rozdział 1

4.2K 83 11
                                    

Promienie światła przebijały się do mojego pokoju przez co nie mogłam spać. Przetarłam zaspane oczy i spojrzałam na zegarek, który wskazywał 6:38.

- Nieeee...- wtuliłam głowę w moją kochaną poduszkę. - Dlaczego? - nie jestem śpiochem, ale wpół do siódmej to już lekka przesada. Nie musiałam wstawać, przecież wakacje dopiero się zaczęły. Jedynym minusem było to, że gdy już wstanę za cholerę nie potrafię zasnąć ponownie. Wystarczy, że spojrzę przez okno i widząc słońce w ciepłym Sydney uświadamiam sobie, że szkoda tracić dnia na spanie. Taka już moja natura.

Wstałam z łóżka i pośpiesznie nałożyłam sportowy strój do biegania oraz moje ukochane buty. Kocham biegać z rana kiedy jeszcze połowa tego pięknego miasta śpi.

Po związaniu włosów w kitke, zeszłam na dół chwytając pośpiesznie banana ze stołu i zmierzałam do drzwi gdy usłyszałam głos naszej gosposi.

- A ty dokąd młoda panno bez śniadania? - spytała z uśmiechem. Marika bo tak miała na imię nasza gosposia była dla mnie jak druga matka. Kochałam ją gdyż była ze mną odkąd pamiętam.
- Dzień dobry - podeszłam do niej i pocałowałam ją w policzek na powitanie. - Nie bez śniadania bo właśnie mam zamiar zjeść tego oto pięknego banana - pomachałam jej bananem przed oczami i razem wybuchnęłyśmy śmiechem. Oderwałam skórkę i rozkoszowałam się smakiem owoca, którego tak uwielbiam. - Idę pobiegać a porządne śniadanie zjem po treningu.
- To ja ci przygotuje coś pysznego a zarazem zdrowego kochanie. Uważaj na siebie skarbie - przytuliła mnie.
- Jak zawsze, będę potem - również ją uściskałam i włączając moją ulubioną playliste wybiegłam z domu.

Rozmyślałam nad słowami Mariki "uważaj na siebie" zawsze to powtarza gdy wychodzę z domu. Rozumiem, że tata ma w swojej branży pewnych wrogów, ale nie sądzę, że przez to może stać mi się jakaś krzywda. Rodzice jak i zarówno Marika są przewrażliwieni na tym punkcie, gdyż w kółko słyszę te słowa. Nie mam im tego za złe, ale to już staje się irytujące. Rozumiem, że się o mnie martwią, ale bez przesady nie jestem dzieckiem i mam swój rozum. Może jeszcze mi jakąś prywatną ochronę załatwią. To byłby szczyt wszystkiego.

Biegnąc już około sześciu kilometrów wstąpiłam do sklepu po butelkę wody. Słońce już dawało się we znaki a ja nie miałam zamiaru zasapać się na śmierć z braku wody. Szybko skręciłam do sklepu i sięgnęłam bo butelkę źródlanej. Zapłaciłam za wodę i dalej pokonywałam kilometry, a raczej aktualnie leżałam tyłkiem na ziemi, gdyż jakiś palant najwyraźniej nie potrafi chodzić.

- Jak chodzisz kretynie?! - krzyknęłam wyjmując słuchawki z uszu. - Ślepy jesteś czy jaki?! - spojrzałam się na swojego oprawce. Muszę przyznać, że był przystojny. O czym ty myślisz idiotko? Skarciłam sama siebie w myślach.
- Przepraszam jeśli uraziłem twój honor księżniczko - powiedział to z sarkazmem w głosie po chwili śmiejąc się głośno.
- Ughhh...dupek - powiedziałam to wstając, gdyż szanowny pan nie raczył mi pomóc. Co on sobie w ogóle wyobraża?! Rzuciłam mu wściekłe spojrzenie i ruszyłam przed siebie.

Po godzinie biegania wbiegłam do domu od razu kierując się po schodach na górę. Weszłam do pokoju wyjmując z garderoby czystą bieliznę i ruszyłam do łazienki. Rozebrałam się i szybko wskoczyłam pod prysznic. Ciepła woda lała się po moim nagim ciele. Umyłam się żelem o zapachu arbuza, który pachniał zabójczo. Kochałam ten zapach.

Po umyciu się wyszłam z pod prysznica otulając się puszystym ręcznikiem. Po wysuszeniu ciała nałożyłam na siebie czystą bieliznę i skierowałam się do pokoju po jakieś ubrania. Z racji tego, że dzisiaj było ciepło wyjęłam z szafy czarne spodenki z wysokim stanem i biały top z czarnym napisem "swag" i szybko się ubrałam. Wysuszyłam włosy, które sięgały mi do połowy pleców zostawiając je rozpuszczone, nałożyłam lekki makijaż. Założyłam białe conversy i zeszłam na dół zjeść śniadanie, gdyż byłam głodna jak wilk.

- O widzę, że już jesteś gotowa - Marika spojrzała na mnie i posłała mi swój ciepły uśmiech.
- Hmm...zjem i wychodzę z Brook do galerii handlowej - także się do niej uśmiechnęłam. - Rodzice już wyszli? - spytałam mając nadzieję, że chociaż raz zjedzą ze mną śniadanie.
- Przykro mi kochanie, ale rodzice wyszli z domu zanim zaczęłaś biegać - posłała mi pocieszający uśmiech.
- Hmm...rozumiem. - Przykro było mi z tego powodu, że praktycznie wcale nie widuje swoich rodziców. Nie interesuje ich co się u mnie dzieje. Miałam już tego serdecznie dość, dość tego, że myślą, że pieniędzmi i drogimi prezentami mogą mi zastąpić ich nieobecność.

Jedząc śniadanie rozmyślałam nad swoim życiem, które tak naprawdę nie miało sensu. Co z tego, że miałam pieniądze jeżeli nie miałam miłości, której tak bardzo potrzebowałam. Nikomu o tym nie mówiłam, nawet mojej przyjaciółce. Poprzez to wszystko trochę zamknęłam się w sobie jeżeli chodzi o moje problemy. Ktoś mógłby sobie pomyśleć, że jak taka osoba może wiedzieć cokolwiek o prawdziwym życiu i problemach. A tak się składa, że dużo wiem. Bo problemy nie są związane tylko z brakiem pieniędzy. Na swojej drodze spotkałam dużo fałszywych ludzi, którym zależało tylko na moich pieniądzach. Wiele razy się zawiodłam i rozczarowałam, ale chyba najbardziej na rodzicach. Wiem, że mnie kochają, ale coraz częściej moje myśli na ten temat mają wiele wątpliwości. Mówią, że kochają, ale jakoś mi tego nie okazują co muszę przyznać, że bardzo boli.

Po skończonym śniadaniu wyszłam z domu i pojechałam do mojej jedynej przyjaciółki. Przyznam, że dość często jestem dla niej nieznośna, ale naprawdę ją kocham mimo, iż bardzo, ale to bardzo rzadko jej to mówię, praktycznie wcale. Nie potrafię rozmawiać o uczuciach. Boję się o nich mówić, gdyż mnie to przerasta. Boję się, że ktoś może to kiedyś wykorzystać przeciwko mnie i dlatego wolę trzymać się na baczności i być ostrożna. Czasem mam wrażenie, że jestem zupełnie sama na tym świecie. Kręcą się wokół mnie fałszywi ludzie, którzy myślą, że ja nie wiem czemu tak naprawdę się ze mną kumają.

Wjechałam na podjazd domu Brook i moje rozmyślania uleciały jak wiatr. Wyszłam z samochodu i skierowałam się w stronę drzwi. Po chwili drzwi się otworzyły i ukazała się w nich moja przyjaciółka, która była śliczna jak zawsze. Miała ciemne krótko ścięte włosy i ciemną karnacje.

- Hej Liv - uśmiechnęła się do mnie ukazując przy tym swoje śliczne doleczki i wpuściła mnie do środka

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.


- Hej Liv - uśmiechnęła się do mnie ukazując przy tym swoje śliczne doleczki i wpuściła mnie do środka.
- Cześć Brook - posłałam jej uśmiech i przytuliłam ją na powitanie.
- Liv dobrze się czujesz? - zapytała zdziwiona lustrując mnie wzrokiem.
- Hmm...tak a czemu pytasz? - speszyłam się lekko, gdyż wiedziałam o co jej chodzi. Ja praktycznie nigdy jej nie przytulam.
- Dziwnie się zachowujesz - piwiedziała.
- Aha rozumiem. Jak jestem wredna to jest problem a jak jestem miła to też widzisz problem. - przyznam, że trochę się wkurzyłam. - Mam was dość wszystkich. Jesteście porąbani! - krzyknęłam i wybiegłam z jej domu jak najszybciej.
- Liv zaczekaj! - krzyczała Brook. - Nie o to mi chodziło! Liv! - krzyczała a ja wsiadłam do samochodu i ruszyłam z piskiem opon zostawiając moją przyjaciółkę.

Tylko Nie Ty ~ Z.MWhere stories live. Discover now