14. Gra skończona, cz. I

Mulai dari awal
                                    

– Naprawdę nie wiem, co wy w tym widzicie – przerwał ciszę Matwiej, patrząc z pogardą na papierosy i alkohol. – W dawkach umiarkowanych to rozumiem, ale do nieprzytomności?

Sasza po raz kolejny wzruszył ramionami.

– Przeważnie pije się dla towarzystwa, ale gdy wódka zaczyna ci smakować, to wiedz, że jesteś uzależniony – odparł beznamiętnie.

Medyk rzucił mu pytające spojrzenie.

– Miejmy nadzieję, że dla ciebie jeszcze nie jest za późno.

Sasza spojrzał na niego spod uniesionych wysoko brwi, wypuścił dymek z ust i jednocześnie pokręcił głową.

Nagle rozległy się szybkie, głośne kroki i w wejściu stanęła niewysoka blondynka, dzierżąca podręczny karabin.

– Saszo, muszę z... och – urwała, spoglądając na Matwieja. – To może przyjdę później.

Długowłosy przechylił głowę i spojrzał z ukosa na kobietę.

– Mów – mruknął beznamiętnie, na chwilę odkładając papierosa na popielniczkę.

– Wolałabym omówić to na osobności – odparła, rzucając niezręczne spojrzenie medykowi.

Ten tylko uśmiechnął się w zrozumieniu i skinął głową.

– W takim razie już pójdę – oznajmił. – Mam sporo do zrobienia.

Szybko opuścił zadymione pomieszczenie, pozostawiając Oksanę i Saszę na osobności.

– To o co chodzi? – spytał po chwili blondyn, prostując się na skórzanym fotelu z licznymi dziurami w siedzeniu.

Szczupła kobieta wyraźnie się zakłopotała i splątała palce, wyginając je w każdą możliwą stronę. Zmarszczyła brwi w zamyśleniu i przygryzła wargę, przystępując z nogi na nogę. Sasza uparcie czekał, aż w końcu blondynka zacisnęła prawą dłoń w pięść i przyłożyła ją do lewej, spoglądając z determinacją na mężczyznę.

– Wiem, że szukacie organizacji zwanej Prypeć – oświadczyła pewnym siebie głosem, a blondyn zdumiony uniósł wysoko brwi. – Tak się składa, że wiem o nich naprawdę dużo.

– W takim razie słucham – odparł Sasza i pochylił się nad blatem biurka, próbując skupić nieco rozmazane spojrzenie na sylwetce kobiety. Poczuł w sobie coś gorącego i rozpalającego, ale w tej chwili umysł skutecznie to ignorował.

Oksana wzięła głęboki oddech i zacisnęła wyraźnie szczękę. Jej delikatne rysy twarzy nagle przybrały na drapieżnej ostrości, która kontrastowała z niewinnymi blond lokami.

Blondyn z trudem przełknął ślinę.

– Powiem wam wszystko, co wiem, ale pod jednym warunkiem – powiedziała stanowczym głosem, patrząc poważnie w oczy Saszy. Ten uniósł pytająco brew, opierając ogolony podbródek o dłonie. – Znajdźcie Gawriła i go zabijcie. Chcę, aby był martwy.

Sasza odruchowo odchylił się na fotelu, spoglądając zdziwiony na Oksanę.

– Ale... – zaczął i natychmiast urwał, potrząsając głową. – Dlaczego tego chcesz? Jeszcze niedawno coś od niego potrzebowałaś...

Blondynka drwiąco uniosła brew, a w jej oczach pojawił się płomień zawiści.

– Po prostu go zabijcie – odparła nienaturalnie łagodnym głosem, w którym aż roiło się od tysiąca emocji. – Chcę, żeby zginął.

– Nie mogę ci zagwarantować, że ktokolwiek z nas go znajdzie i zabije.

– Nie interesuje mnie to. To prosty układ – ja wam dam informacje, a wy zabijecie Gawriła.

Sasza zacisnął zęby, marszcząc brwi. Fakt, na układ można było łatwo przystać, ale jak do cholery miał znaleźć Gawriła? Nie miał bladego pojęcia, gdzie on może być.

Oksana, widząc zmieszanie na twarzy blondyna, rzekła:

– Domyślam się, gdzie może przebywać. Podsunę wam go prawie pod nos, wy go tylko zabijecie.

Długowłosy po krótkiej chwili namysłu pokiwał głową.

– Niech będzie – przystanął na jej propozycję. – Tylko skąd ty wiesz coś o Prypeci? I tym bardziej o tym, że my jej szukamy?

Na jej twarzy pojawił się szyderczy uśmiech, który zupełnie do niej nie pasował.

– A myślisz, że na co była mi potrzebna ta cała gra? – odparła, spoglądając drwiąco na Saszę. – Myślisz, że mnie kiedykolwiek interesowałeś? Nie, ty byłeś tylko pionkiem. Miałam swoje zadanie do wykonania i zrobiłam to, co do mnie należało.

Blondyn zmarszczył brwi i potrząsnął głową.

– Nie rozumiem – odparł, zastanawiając się, czy naprawdę to brzmiało nielogicznie, czy to alkohol utrudniał mu myślenie. Bardziej skłaniał się ku drugiej teorii.

Oksana parsknęła nerwowym, drwiącym śmiechem.

– Naprawdę uwierzyłeś, że coś do ciebie czuję? – odparła, nie kryjąc kpiny i pogardy. – Powtarzam: ty byłeś tylko pionkiem w tej grze. Przyszłam tu wyłącznie po to, by dowiedzieć się, ile wiesz o wszystkim i kto jest w to zamieszany. Gawrił z góry przeczuwał, że wiesz za dużo. Przysłano mnie z Prypeci, bym wyniosła informacje i zrobiłam to. Jeszcze niedawno wspominałeś, że ktoś ci ukradł dokumenty, nieprawdaż? – Gdy blondyn wytrzeszczył ze zdziwienia oczy, znowu się zaśmiała drwiąco. – Nie rób takich głupich min, Sasza. Cały czas was podsłuchiwałam i byłam na bieżąco z tym, co robicie. To ja je ukradłam i teraz nawet bym je ci oddała, ale już ich nie posiadam.

Blondyn wziął kilka głębokich oddechów i nerwowo patrzył na swoje dłonie, wyraźnie zszokowany. Choć tysiące pytań chodziło mu po głowie, zadał tylko jedno:

– Jakim planie?

Oksana z szyderczą litością w oczach pokręciła głową.

– Nadal się nie domyślasz? – Przestała się drwiąco uśmiechać. – Tak naprawdę powinieneś już dawno zginąć i gdyby nie ta nagła zmiana planów, już byś wąchał kwiatki od spodu. W przenośni oczywiście, bo w Zonie kwiatków raczej nie ma.

Długowłosy nadal kręcił głową, wyraźnie zdezorientowany.

– Ja już nic nie rozumiem – rzekł jak najbardziej szczerze. – Na czym polegał ten plan? Co ty, do cholery, wyprawiałaś przez ten cały czas?!

Kobieta złożyła ręce na klatce piersiowej, przybierając dumną postawę.

– Alkohol już całkowicie odebrał ci myślenie – stwierdziła chłodnym głosem. – Porozmawiamy, gdy wytrzeźwiejesz.

Po czym odwróciła się na pięcie i szybkim krokiem wyszła z pomieszczenia.

Sasza przez dłuższy czas patrzył w jeden punkt przed siebie, nie mrugając ani razu oczami. To, co powiedziała Oksana, całkowicie go zaskoczyło. Otumaniony alkoholem umysł powoli powtarzał jej słowa i próbował je przeanalizować, ale szło mu to wyjątkowo topornie.

Czyli... przez ten cały czas... ona... ona kłamała, stwierdził w myślach, kręcąc głową.

Trzęsącą się dłonią sięgnął po butelkę wódki wypełnioną w trzeciej części.

– Widzisz? – mruknął cicho, patrząc na alkohol. – Już tylko ty mi zostałaś.

Westchnął ciężko i wypił wszystko do samego dna.  

Deszcz łusekTempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang