Rozdział ósmy

27 1 0
                                    

Chloe PoV

Minęły dwa tygodnie od mojego ostatniego spotkania z Justinem. Jego słowa pożegnania brzmiały jak obietnica. Co ty wygadujesz Chloe. Starałam się normalnie funkcjonować lecz coś ciągle przypominało mi o Justinie. Gdy wychodziłam z domu na uczelnie i gdy wracałam z uczelni do domu lub gdziekolwiek wychodziłam czułam się obserwowana. Ba! Nawet kiedy byłam w domu również to czułam. Czułam, że ktoś na mnie patrzy. Rozmawiałam na ten temat parę razy ze Scarlett ale ona uważała, że mam jakieś paranoje. Może miała rację?

Po dzisiejszych zajęciach udałyśmy się ze Scarlett do centrum handlowego. Cieszyłam się, ponieważ dawno nie spedzałyśmy razem czasu. W zeszłym tygodniu przyleciał mój brat ze swoją żoną. Moja przyjaciółka na ten czas wyjechała do rodziców. Nie wiem dlaczego, zawsze uwielbiała spotykać się z Georgem, w końcu nasza trójka zna się od dawna. Próbowałam od niej się czegoś dowiedzieć, ale uważała że mama chce spędzić z nią trochę czasu. No niech jej będzie, powiedzmy że to kupiłam.

*

Wieczorem obejrzałyśmy jakieś nasze romansidła i każda udała się do swojego pokoju.

Było około godziny 24 kiedy usłyszałam głośne walenie w drzwi. A za chwilę krzyki. Domyśliłam się, że Scarlett je otworzyła wiec poszlam sprawdzić czy wszystko gra.

Lecz gdy wyszłam i zobaczyłam kto stoi w progu zrobiło mi się słabo. Czułam, że tracę grunt pod nogami, a w moich oczach zaczęła gromadzić się słona substancja. Chloe nie teraz, pokaż, że jesteś twarda.
- Co tu tutaj robisz?! - krzyknęłam, a każde moje słowo kierowane do tego człowieka przesiąknięte było jadem.
- Śmiesz podnosić głos na własnego ojca?! - wrzeszczał mój tata. Poprawka, to nie był mój tata, nigdy go nie miałam..
- Wynoś się z mojego domu. - powiedziałam stanowczo - albo zaraz zadzwonię na policje.
I nie minęła chwila kiedy wtargnął jak oszalały i wymierzył mi mocne uderzenie w twarz. Syknełam z bólu, pewnie będzie tam siniak.
- Grozisz własnemu ojcu policją?
- Ja nie mam ojca... nigdy go nie miałam . - splunełam i natychmiast pożałowałam tych słów, ponieważ oberwałam znowu.
- Pamiętasz jaka byłaś posłuszna moja mała Chloe? - zaśmiał mi się w twarz. - to wszystko wróci niedługo. Znajdę cie wszędzie wiec nie stawiaj oporu następnym razem. Wybiorę lepszy moment dla nas kiedy będziesz sama bez tej.. - spojrzał w stronę Scar i zmierzył ja wzrokiem - dziwki. - dodał i uśmiechnął się w ten swój okropny sposób.
- Nie warz się tak mówić w ten sposób o niej! - warknełam. A w odpowiedzi uzyskałam tylko jego śmiech.
- Do zobaczenia dziecko. - powiedział i odszedł.

Mój oddech był ciężki i nawet nie zauważyłam kiedy łzy zaczęły spływać kaskadami po moich policzkach. Scarlett nie wie za wiele o mojej przeszłości i nie chce by o niej wiedziała. To okropne. Dlatego postanawia milczeć i tylko przytula mnie do siebie. Po kilku minutach odzywam się.
- Musze iść do siebie, chce się położyć. Dobranoc Scar. - daje jej buziaka w policzek i odchodzę.

*

Przez następna godzinę siedziałam i ryczałam jak małe dziecko. Co miał na myśli mówiąc, że to wszystko niedługo wróci? To okropne. Mój własny ojciec traktujący mnie jak śmiecia.

Z moich rozmyśleń wyrywa mnie wibracja mojego telefonu.

Na ekranie pokazuje mi się nieznany numer. Nerwowo przełykam ślinę i przesuwam palcem po ekranie aby odebrać.

-Halo? - mówię zachrypniętym głosem.

- Chloe? Co się dzieje? - to Justin. Ale skąd on ma mój numer?

- Skąd masz mój numer? - pytam nadal szlochając. On jakby nie słyszał mojego pytania zadaje swoje.

- Płaczesz?

Life is not easy Where stories live. Discover now