Five

90 9 4
                                    

Otworzylam leniwie jedno oko, potem drugie. Rozejrzałam się dookoła. Wszystko było takie samie, ale nade mną stał tata, lekarz i... Jared? Dlaczego on tu przyszedł? Przecież nie potrzebuje juz jego pomocy.

- Aniołku...- odezwał się tata przybliżająca się do mnie. Ujął moją dłoń i pocałował jej wierzch. Jego ciepłe usta zetknęły się z moją skórą powodując przyjemny dreszcz.- Kiedyś się uda, zobaczysz, ale nie próbuj już sama wstawać z łóżka. Jeśli będziesz chciała spróbować chodzić poproś mnie, albo pielęgniarkę- w ogóle się nie gniewał o to, co zrobiłam. W jego głosie przejawiały się troska i miłość.

- Dobrze, że nic złego się nie stało. Masz tylko parę siniaków, ale następnym razem uważaj- powiedział lekarz McRight, na co ja lekko skinęłam głową.- Zostawiam was samych, ale potem jeszcze do ciebie zaglądnę, Sophie- posłał mi blady uśmiech i opuścił pomieszczenie.

Spojrzałam na Jareda, który patrzył się na mnie przez cały czas. Obserwował mnie tym obojętny wzrokiem, jak przy naszym pierwszym spotkaniu. Jego oczy podążały za każdym moim ruchem. Czułam się trochę nieswojo; nie lubię, kiedy ktoś za długo mi się przygląda.

- Jared?- w końcu zdołałam wykrztusić to imię. Niebieskooki zaczepił na mnie swe pytające spojrzenie.- Dlaczego tu przyszedłeś?- muzyk podrapał się po brodzie i podszedł nieco bliżej.

- Twój tata- spojrzał na mojego rodzica zawołał mnie po tym jak upadłaś. Razem czekaliśmy, aż się obudzisz. Chciałabym też z tobą porozmawiać- tata kiwnął potwierdzająco głową i bez dalszego zastanowienia wyszedł z pokoju.

- Ja tylko chciałam..- zaczęłam, ale nie dane mi było dokończyć, bo z moich oczu zaczęły sączyć się strużki łez.

- Cichutko, aniołku- Jared przyłożył palec do moich ust i delikatnie otarł wierzchem dłoni łzy. Zachowywał się ze mną, jak z istotą, która jest krucha i delikatna, a przy najmniejszym ruchu może się rozbić.

Zamknęłam na chwilę oczy, aby poczuć nicość, która nadciągnęła nade mną jak czarnogranatowe chmury burzowe. Chciałam wsłuchać się w melodyjny głos Jareda i pozwolić, aby pustka odsłoniła nadzieję.

- Próbowałaś- zaczął.- Czasami trzeba wielu prób, aby czegoś dokonać. Ten jeden krok może byc twoim zwycięstwem- otworzyłam szybko oczy i gwałtownie rozejrzałam się po pomieszczeniu. Przypomniały mi się słowa, które wypowiedziała moja współlokatorka.

- Gdzie jest Anastasia?- zapytałam zdziwiona.

- Pojechała teraz na badania, więc leż spokojnie. Wiem o wszystkim co ci powiedziała; nie bój się.

- Nie boję się- odparłam przekonana.

- W stawianiu kroków wykazałas się niezwykłą odwagą, ale nie o taką chodziło twojej koleżance i mnie. Musisz otworzyć umysł- uśmiechnął się ciepło. Dawanie innym rad było jego codziennością.

Nagle przypomniała mi się pewna ważna rzecz.

- Napisałam wczoraj wiersz...- zaczęłam niezbyt pewna swojego postępowania.

- Czy mogę go zobaczyć?- zapytał Jared, na co ja wskazałam przestrzeń pod łóżkiem. Znajdowała się tam kartka zwinięta w kulkę. Niebieskooki rozwinął ją delikatnie i zaczął czytać na głos:

Jestem jak czerwone płatki róż
Lekkie i delikatne na wietrze
Jestem jak szyba wbita w okno
Krucha i nieskazitelnie przejrzysta
Jestem jak zimowy poranny blask
Czasem sroga i zimna
Umiem rozpalić twoje serce
Jak ogień w kominku
Jestem z tobą kiedy śnisz na jawie
Niewidzialna ale żywa
Jestem kiedy marzysz
Rozkoszuje się twoją wyobraźnią
Jestem twoim odbiciem w lustrze
Cieniem na ulicy
Włosami rozwianymi przez rześki wiatr
Rumianymi policzkami
Niebieskimi oczami patrzącymi na rozległy świat
Rekami które mogą objąć cały wszechświat
Kim jestem?
Jestem tobą
Twoja duszą
Twoim odzwierciedleniem
Aniołem i diabłem
Kwiatem i cierniem
Woda i ogniem
Jestem niewidzialna ale żywa*

Do or dieWhere stories live. Discover now